Królewscy wzięli odwet. Borussia bezradna na Santiago Bernabeu

Piłka nożna
Królewscy wzięli odwet. Borussia bezradna na Santiago Bernabeu
Gareth Bale otwiera wynik spotkania/ fot. PAP

Pierwsza odsłona rewanżu za ubiegłoroczny półfinał Ligi Mistrzów rozgrywana na Santiago Bernabeu miała przynieść kibicom mnóstwo emocji. Już po 180 sekundach i golu Garetha Bale'a wiadomo było, że Real Madryt będzie poza zasięgiem osłabionej Borussii. Później bramki "dorzucili" jeszcze Isco oraz Ronaldo. Rewanż 8 kwietnia w Dortmundzie. Czy powrót Roberta Lewandowskiego pomoże odrobić straty?

Tak jak przed rokiem zdecydowanym faworytem bukmacherów w rywalizacji hiszpańsko-niemieckiej była naszpikowana gwiazdami drużyna prowadzona przez Carlo Ancelottiego. Największy popłoch w szeregach drużyny z Zagłębia Ruhry miało siać trio Ronaldo-Benzema-Bale, które łącznie w tej edycji Ligi Mistrzów zdobyło już 21 bramek. Na nieszczęście dla włoskiego szkoleniowca w dzień meczu ze składu Królewskich wypadł będący ostatnio w wybornej formie Angel di Maria, którego z gry w środowym meczu wyłączyły problemy żołądkowe.

Większe problemy z zestawieniem jedenastki na spotkanie wyjazdowe miał Jürgen Klopp. Szkoleniowiec Borussii Dortmund od początku sezonu musi radzić sobie z plagą kontuzji w zespole, a dodatkowo w starciu z madrytczykami nie mógł liczyć na Roberta Lewandowskiego, który musiał odbyć przymusową pauzę za nadmiar żółtych kartek. Od pierwszej minuty w barwach gości na murawie zameldował się za to inny reprezentant Polski Łukasz Piszczek, który podobnie jak jego koledzy chciał powtórzyć historię z poprzedniego sezonu, kiedy Borussia niespodziewanie wyeliminowała Real z rozgrywek.

Wymarzony początek

Arcytrudne zadanie stojące przed podopiecznymi Jürgena Kloppa stało się jeszcze trudniejsze w 3. minucie spotkania. Wtedy to Real wyprowadził pierwszy cios, który mógł od razu zwalić przeciwnika z nóg. Gareth Bale wykorzystał świetne podanie w tempo od Carvajala. wszedł między obrońców przeciwnika i posłał piłkę po ziemi obok bezradnego Weidenfellera. Mecz zaczął się w wymarzony sposób dla gospodarzy i kibiców zgromadzonych na trybunach.

Królewscy momentalnie wyczuli słabość chwiejącego się na nogach przeciwnika i w pierwszym kwadransie jeszcze kilkukrotnie zagrozili bramce niemieckiego zespołu. Największą ochotę na gola miał oczywiście Cristiano Ronaldo, ale dwukrotnie strzały z dystansu portugalskiego skrzydłowego odbijał Roman Weidenfeller. Gdy wydawało się, że Borussia wreszcie złapała oddech po zadyszce z pierwszej fazy spotkania, Real niespodziewanie po raz drugi zaskoczył reprezentanta niemieckiej Bundesligi. Gracze Borussii tak niefortunnie wybijali futbolówkę, że spadła ona tuż pod nogi będącego na 18 metrze Isco. Ten korzystając z pasywnej postawy Hummelsa i Sokratisa oddał płaskie uderzenie, które tuż przy słupku po raz drugi zatrzepotało w siatce. W 27. minucie było już 2:0 dla gospodarzy.

Bez "Lewego" ani rusz

Dwubramkowe prowadzenie uśpiło na chwilę czujność podopiecznych Carlo Ancelottiego, ponieważ chwilę później Borussia stworzyła sobie najlepszą okazję w pierwszej połowie meczu. Uderzenie Kevina Grosskreutza nie sprawiło jednak większych problemów Ikerowi Casillasowi. Królewscy natomiast pomimo komfortowego wyniku nie zamierzali poprzestawać w dążeniu do strzelenia kolejnych bramek. Próby Bale'a i Benzemy nie znalazły jednak drogi do siatki Romana Weidenfellera i do przerwy wynik spotkania nie uległ zmianie.

Tuż po rozpoczęciu drugiej części meczu kibice mogli być świadkami deja vu z pierwszej połowy. Ponownie sam na sam z Weidenfellerem znalazł się Gareth Bale, ale tym razem z bezpośredniego pojedynku tych dwóch panów górą wyszedł niemiecki golkiper Borussii. W odpowiedzi z drugiej strony boiska zaskoczyć Casillasa próbował Aubameyang, ale jego próba w bezpiecznej odległości ominęła słupek bramki Realu. Znacznie lepszą okazję Gabończyk mógł mieć chwilę później, ale we wzorowej wydawałoby się kontrze gości zabrakło ostatniego podania i cała akcja spaliła na panewce. W Borussii bardzo widoczny był brak napastnika klasy Roberta Lewandowskiego.

Ronaldo wyrównuje rekord Messiego

W 56. minucie Królewscy po raz kolejny zademonstrowali rywalowi w jaki sposób należy wykorzystywać błędy w obronie. Nieodpowiedzialną stratę zaliczył Piszczek, a to była woda na młyn dla rozgrywającego Realu Luki Modricia. Chorwat podholował piłkę do szesnastki i świetnie wypatrzył nieobstawionego Ronaldo. Ten ze stoickim spokojem zwiódł do boku golkipera Borussii i po raz trzeci umieścił futbolówkę w bramce.

To jego 14. trafienie w obecnej edycji. Portugalczyk tym samym wyrównał rekord Lionela Messiego z sezonu 2011/12. Ronaldo golem uświetnił swój setny występ w Lidze Mistrzów.

Dortmundczycy mogli chociaż częściowo zmniejszyć stratę już kilkadziesiąt sekund później, ale strzał jednego z zawodników gości w ostatniej chwili ofiarną interwencją zatrzymał Pepe i po chwili utonął w objęciach Casillasa, który nie miałby szans na skuteczną obronę. Więcej pracy miał natomiast vis a vis hiszpańskiego golkipera, który kilka razy uratował swój zespół od utraty kolejnych goli, a instynktowna parada po uderzeniu Benzemy wprawiła w osłupienie samego francuskiego napastnika.

Ostatnie 20 minut spotkania upłynęło pod znakiem ostrożnej gry Królewskich, którzy nie dopuszczali przeciwnika w obręb swojego pola karnego, a jeśli już Borussia zapędziła się w okolice bramki Casillasa, to na posterunku był świetny tego dnia Pepe. W końcówce jeszcze jedną okazję do powiększenia dorobku bramkowego miał Bale, ale w dobrej sytuacji uderzył panu Bogu w okno. 3:0 dla Realu to wynik dobrze odzwierciedlający przebieg meczu i pozwalający Królewskim na spokojne przygotowanie się do rewanżu w Dortmundzie.

Real Madryt - Borussia Dortmund 3:0 (2:0)

Bramki: Bale (3'), Isco (27'), Ronaldo (56')

Real Madryt:
Iker Casillas, Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos, Fábio Coentrão, Xabi Alonso, Isco (72' Asier Illarramendi), Luka Modrić, Gareth Bale, Cristiano Ronaldo (80' Casemiro), Karim Benzema (75' Alvaro Morata).

Borussia Dortmund: Roman Weidenfeller, Łukasz Piszczek (67' Julian Schieber), Sokratis, Mats Hummels, Erik Durm, Sebastian Kehl (73' Miloš Jojić), Nuri Şahin, Kevin Großkreutz, Henrich Mychitarian (64' Jonas Hofmann), Marco Reus, Pierre-Emerick Aubameyang.

Zółte kartki: Reus, Kehl, Großkreutz

Sędziował:
Mark Clattenburg
Paweł Ślęzak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze