Psycholog sportu: Być może presja na Brazylii była zbyt duża?

Piłka nożna
Psycholog sportu: Być może presja na Brazylii była zbyt duża?
Być może w reprezentacji Brazylii za dużo zależało od Neymara / fot. PAP/EPA

Brakowało Neymara, ale równie dobrze mogło to spowodować większą mobilizację i rozłożenie odpowiedzialności na wszystkich w drużynie. Czasami to nawet dobre dla zawodników i koniec końców, drużyna gra nawet lepiej. Może być też tak, że koncentracja na utracie odciąga myśli zawodników od meczu - mówi Polsatsport.pl Paweł Habrat, psycholog sportu.

Łukasz Majchrzyk: Mecz Brazylii z Niemcami ciężko wytłumaczyć w kategoriach czysto piłkarskich. Pan, jako psycholog sportu, który współpracował z wieloma drużynami jest się w stanie domyślić, co się działo w głowach piłkarzy gospodarzy?

Paweł Habrat, psycholog sportu*: Możemy w tym wypadku jedynie spekulować, bo wszystko, co się tam działo, to pozostaje w głowach zawodników. Oczywiście, w sporcie nie ma rzeczy niewytłumaczalnych. Są najwyżej takie rzeczy, które trudno zrozumieć i to była jedna z nich. W trakcie tego meczu było szereg zjawisk, które psychologia nazywa i tłumaczy. Trzeba patrzeć w tym przypadku na obie drużyny: Niemcy - to był zgrany zespół, co podkreślali nieustannie w wywiadach. Brazylia - to był zbiór indywidualności, gdzie racjonalne myślenie znikało przy utracie bramki.

Brakowało im Neymara i nie było komu wziąć na siebie odpowiedzialności? Byli od niego uzależnieni?

Brakowało Neymara, ale równie dobrze mogło to spowodować większą mobilizację i rozłożenie odpowiedzialności na wszystkich w drużynie. Czasami to nawet dobre dla zawodników i koniec końców, drużyna gra nawet lepiej. Może być też tak, że koncentracja na utracie odciąga myśli zawodników od meczu i powoduje, że ciężko skupić się na taktyce oraz tym, żeby dobrze zagrać.

Neymar był dla nich alibi? Powodował, że byli zwolnieni z odpowiedzialności?

To znowu będzie tylko spekulacja, ale rzeczywiście istnieje coś takiego jak "próżniactwo społęczne", kiedy niektórzy zawodnicy w drużynie mają na barkach zbyt mało odpowiedzialności. Nie jest ona rozłożona na zespół, a na kilku najlepszych zawodników, którzy biorą ją na siebie, jakby z urzędu. U Niemców z kolei, pojawił się "efekt spójności", kiedy zespół gra drużynowo i pojawia się coś, co nazywamy "team spirit", zespół jest jeszcze lepszy. To jest coś dokładnie przeciwnego do efektu próżniactwa.

Po kolejnych golach Brazylijczycy wyglądali na coraz bardziej ogłuszonych.

Czasami na skutek silnych emocji, np. po stracie bramki, włącza się nieracjonalne myślenie i sportowiec zaczyna się koncentrować na tym, co się stało, myśli o przeszłości. Zdroworozsądkowa analiza zanika. Kiedy patrzyłem na Brazylijczyków po stracie trzeciego gola, przypuszczałem, że mogą się rozsypać jeszcze bardziej. To są jednak tylko spekulacje. Nie ma tego zjawiska opisanego w książkach, ale jest pewne zjawisko w tenisie. Mówi się, że zawodnik "hebluje": złość, pobudzenie i emocje utrudniają racjonalne myślenie. Takie efekty mogą spotkać każdego zawodnika, zarówno największego mistrza, jak i amatora. To tylko moje spekulacje, ale jeden z tych mechanizmów zapewne zadziałał. Trzeba będzie posłuchać tego, co mówią Brazylijczycy, kiedy już emocje opadną. Brazylia jest ciągle w grze o 3. miejsce. Trzeba się umieć skoncentrować na rzeczach, które się kontroluje, a nie na tych, które są poza zasięgiem.

Brakowało Neymara, ale brakowało też kapitana Thiago Silvy, który był duchowym przywódcą. Bez niego Brazylijczycy się rozsypali?

Każda drużyna działa inaczej. Niektóre mają wyrazistych liderów i ich strata może być niekorzystna, i są takie, w których to liderowanie jest rozłożone. Nie ma jednego przywódcy, ale wiele osób, które wzmacniają zespół od wewnątrz. Tak właśnie są zbudowani Niemcy. Patrzymy na boisko i zapominamy, że lider, przywódca duchowy, może być poza jedenastką zawodników. Często liderem jest trener, który zarządza emocjami, buduje.

Brazylijczycy nie poradzili sobie z oczekiwaniami kibiców?

Presja była tutaj kluczową rzeczą. Brazylia była faworytem, pretendentem do tytułu mistrzowskiego, grała u siebie. To oczekiwanie wisiało nad zawodnikami. Do tego dochodziła "klątwa Maracany", czyli porażki z 1950 roku. Kibice oczekiwali, że to pokolenie pomści swoich poprzedników. Była masa podtekstów. To jest niebezpieczne, kiedy zawodnicy skupiają się nie na jakości gry, ale na wyniku. Myślenie wynikowe jest niebezpieczne, taktyka schodzi wtedy na dalszy plan. Jedno trzeba mocno podkreślić: mecz rozgrywany w tych warunkach na pewno nie odzwierciedlał klasy obu drużyn i różnicy, jaka je dzieliła na tablicy wyników. Spotkanie rozgrywane tydzień później, pewnie miałoby zupełnie inny przebieg.


* Paweł Habrat jest psychologiem sportu, współpracuje m.in. z Reprezentacją Polski w Pucharze Davisa. Pracował z Polonią Warszawa oraz Jagiellonią Białystok.
Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze