Były reprezentant Polski: Oby Polacy nie zadowolili się już srebrem

Siatkówka
Były reprezentant Polski: Oby Polacy nie zadowolili się już srebrem
fot.Cyfrasport

Daniel Pliński ma nadzieję, że polscy siatkarze nie powtórzą w finale mistrzostw świata błędu reprezentantów kraju z mundialu w 2006 roku. - Oby nie zadowolili się tym, że już mają srebrny medal – podkreślił wicemistrz globu sprzed ośmiu lat.

Oni już są wielkimi zwycięzcami, bo sukcesem było zapewnienie sobie miejsca w czwórce, a co dopiero medal. U nas, w 2006 roku, po awansie do finału zapanowała euforia i zadowolenie. Trzeba jednak postawić kropkę nad i, a nie cieszyć się, że ma się wicemistrzostwo świata - zaznaczył Pliński.

 

Środkowy Cerrad Czarnych Radom przyznał jednak, że – obiektywnie oceniając szanse – faworytem wieczornego spotkania w katowickim Spodku są broniący tytułu Brazylijczycy.

 

Jestem całym sercem za chłopakami, ale patrząc na chłodno, to wiele rzeczy musiałoby się wydarzyć, byśmy wygrali. Na korzyść biało-czerwonych przemawia lepsze lewe skrzydło i obsada libero, ale na pozostałych pozycjach przeważają rywale. Obiektywnie szanse oceniam 70:30 dla Canarinhos – podsumował.

 

Według niego nie należy też przykładać zbyt wielkiej wagi do faktu, że w trzeciej rundzie kończącego się w niedzielę mundialu biało-czerwoni wygrali z ekipą Bernardo Rezende 3:2.

 

Po pierwsze, finał rządzi się swoimi prawami. Poza tym w tamtym spotkaniu nie grał przyjmujący Murilo Endres, a tylko sporadycznie wchodził na boisko atakujący Wallace de Souza, a to dwa bardzo ważne ogniwa w zespole trzykrotnych mistrzów świata. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że wtorkowy pojedynek układał się na 3:0 dla Brazylii i Polakom w triumfie 3:2 pomogło trochę szczęście. Widać to było choćby w ostatniej akcji, gdy Karol Kłos zaatakował daleko w aut, ale okazało się, że piłka dotknęła końcówek palców blokującego przeciwnika - analizował srebrny medalista MŚ z 2006 roku i mistrz Europy z 2009 roku.

 

Pliński nie spodziewa się, by w niedzielny wieczór "Canarinhos" dali się sprowokować biało-czerwonym i wytrącić z równowagi.

 

To zawodnicy, którzy wielokrotnie grali już w finałach różnych imprez i potrafią się bardzo mocno skoncentrować. Mam nadzieję, że my nie złapiemy tym razem głupio czerwonej kartki, tak jak we wtorek w tie-breaku, bo tak stracony punkt może sporo kosztować. Jeśli chodzi o całą sytuację z zachowaniem Brazylijczyków (dwukrotnie trener i kapitan zespołu z Ameryki Płd. nie przyszli na konferencję prasową w proteście przeciwko zmianie terminarza i lokalizacji spotkań trzeciej rundy w grupie H), to uważam, że szkoleniowiec miał prawo być zdenerwowany. Dba o dobro własnej drużyny i trzeba to zrozumieć - ocenił.

 

Doświadczony środkowy przewiduje, że w decydującym spotkaniu w Spodku oba zespoły będą grały na luzie. Zakłada też, że po gospodarzach nie będzie tak bardzo widać zmęczenia psychicznego jak w sobotnim meczu z Niemcami.

 

Dla każdego sportowca półfinał to najgorszy i najbardziej stresujący moment w turnieju. Po wygraniu go przychodzi ulga - zaznaczył.

 

Osiem lat temu biało-czerwoni w finale MŚ również walczyli z Brazylijczykami. Według Plińskiego okoliczności oraz poziom prezentowany przez przeciwnika różnią się w obu przypadkach.

 

Canarinhos grali wówczas szybszą siatkówkę, mieli też w składzie najlepszego środkowego w historii - Gustavo Endresa (brata Murilo). Nie chcę odbierać chwały chłopakom, bo osiągnęli duży sukces, ale w 2006 roku Brazylijczycy byli zdecydowanie najlepszą drużyną świata. Gdy graliśmy w Japonii, to o tym, co się dzieje w związku z tym w kraju, dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie. Teraz chłopaki słuchają radia, przeglądają internet i mają na bieżąco styczność z całą otoczką - podkreślił.

 

Jak dodał, bardzo go cieszy, że tak udany debiutancki sezon w roli szkoleniowca zaliczył Stephane Antiga. Z opiekunem Polaków przez kilka lat grał w PGE Skrze Bełchatów.

 

Wszystko na początku jego przygody trenerskiej ułożyło się idealnie. Zawodnicy tworzą zgraną grupę, przyjemnie się patrzy na ich grę. Chyba nigdy wcześniej reprezentacja nie była tak mocna pod względem przyjęcia. Pracę szkoleniowca i jego decyzję weryfikują wyniki i tu są bardzo dobre. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby przy dwóch-trzech piłkach mieli mniej szczęścia, to mogło ich nawet nie być w półfinale i wtedy wiele osób domagałoby się zwolnienia Francuza - zastrzegł.

A.J., PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze