Kołtoń: Najlepsze mecze 2014 roku

Piłka nożna
Kołtoń: Najlepsze mecze 2014 roku
fot. Cyfrasport
Arkadiusz Milik i spóźniony Manuel Neuer... Piękna chwila podczas zwycięskiego meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym

Futbol to niezwykłe emocje. Kto raz je w pełni poczuje, ten z reguły już na zawsze nimi żyje. Zapewne tak było z młodymi ludźmi w Polsce, którzy w 2014 roku oglądali spotkanie Biało-czerwonych z Niemcami. Oto mój wybór meczów 2014 roku!

Polska - Niemcy na Stadionie Narodowym w Warszawie - rozegrany 11 października - to był hit nad hity. Na pewno to spotkanie stało się już częścią legendy, również z tego względu, że u nas nie brakowało głosów, iż nie mamy szans i trzeba skoncentrować się na starciu ze Szkocją, zaplanowanym trzy dni później. Tak się nawet zastanawiałem, czy meczu Polska - Niemcy - w klasyfikacji najlepszych spotkań piłkarskich 2014 roku - nie umieścić przed starciem Brazylia - Niemcy z półfinału Mundialu, ale... Nie, jednak nie...


1. Brazylia - Niemcy 1:7


Można się zastanawiać nad najlepszymi meczami w historii świata. Na takiej liście zapewne znalazłaby się konfrontacja Węgry - Anglia na Wembley (6:3 w 1953 roku). A to z tego względu, że Węgrzy udowodnili, że skala talentu jest czymś większym niż wielka piłkarska tradycja, nie mówiąc o wielkim, nieuzasadnionym, mniemaniu o sobie.

 

Nie sposób pominąć starcia wcześniejszego - Urugwaj przeciwko Brazylii w spotkaniu decydującym o przyznaniu Złotej Nike na Maracanie w czasie 4. finałów Mundialu (to był 1950 rok). Tamten mecz unaocznił, że w futbolu nic nie jest oczywiste. Brazylia kroczyła po mistrzostwo świata na swoich obiektach, mając nieprzebrany rezerwuar talentów w kraju, który już wówczas liczył  54 miliony i był jednym z najludniejszych na świecie. W ostatnim meczu turnieju do zdobycia upragnionego trofeum wystarczał remis, ponieważ - jedyny raz spośród 20. turniejów o mistrzostwo świata - o medalach decydowały rozgrywki grupowe. Tymczasem jedenastu Urugwajczyków - z narodu liczącego wówczas niewiele ponad 2 miliony ludzi - udowodniło, że warto mieć marzenia. I to nawet gdy przegrywa się 0:1, a 200 tysięcy widzów - rekordowa publiczność w historii świata - kibicuje gospodarzom.


8 lipca 2014 roku zapisał się nowy rozdział historii niezwykłej, a zarazem decydującej o tym, że futbol jest tak kochany. Gospodarze turnieju - którym w grupie pomagali sędziowie, a w fazie pucharowej sprzyjało szczęście - znaleźli się w czwórce najlepszych drużyn Mundialu. I polegli z kretesem. Polegli tyleż własną słabością, drużyny pozbawionej inwencji i kontuzjowanego Neymara, co zdeklasowani przez pomysłowych, wręcz kipiących energią Niemców. Wcześniej piłkarzy Joachima Loewa ceniono. Już w 2006 roku - jeszcze pod wodzą Juergena Klinsmanna, a z Loewem w roli asystenta - dotarli do półfinału Mundialu. Później był finał EURO 2008, półfinał Mundialu 2010 i półfinał EURO 2012. Jednak dopiero Mundial w Brazylii w pełni pokazał pracę Loewa i skalę talentu jego wybrańców. Po 29 minutach półfinałowego starcia Brazylia - Niemcy było 0:5. Niemców już nie tylko ceniono, ale i podziwiano. Warto podkreślić jedno: Niemcy grali olśniewający, oparty na technice, kombinacyjny futbol. Taki, jaki przez dziesięciolecia był przypisany innym. Taki, jaki wiele razy w historii prezentowała Brazylia.


Kilka faktów o tym meczu - Brazylia oddała 18 strzałów, a Niemcy "tylko" 14. Jednak wynik 1:7 mówił wszystko. To był najwyższy triumf w półfinale MŚ w całej historii od 1930 roku, a zarazem najwyższa porażka gospodarzy. Jeszcze nigdy w historii Mundiali żaden zespół w pierwszej pół godzinie nie strzelił 5 goli. Niemcy przebiegli w tym spotkaniu 119,3 kilometra, a Brazylijczycy tylko 108,9. Tylko raz w historii gospodarz turnieju stracił w jednym meczu 7 goli - Szwajcaria przeciwko Austrii w 1954 roku w ćwierćfinale, ale nie było blamażu, gdyż sama odpowiedziała 5 golami. I jeszcze personalna historia - Miroslav Klose posyłając piłkę do siatki na 2:0, zdobył swoją 16 bramkę w finałach i tym samym o jedno trafienie zdystansował Brazylijczyka Ronaldo...


2. Polska - Niemcy 2:0


W futbolu kalkulacje ma sens tyle, o ile. A czasami nie ma żadnego... Tutaj uśmiecham się pod nosem. Kiedy spędzałem czas z kadrowiczami na zgrupowaniu przed Niemcami i Szkocją, to wychodziłem naładowany energią. Kilka razy kłóciłem się o wymiar spotkania z Niemcami. Jako Polak nigdy nie odpuściłbym takiej gry. I kiedy rozmawiałem z piłkarzami, żaden z nich nie pękał. Nie chodziło o wielkie słowa - chodziło o normalne dialogi, w których pojawiały się niuanse. O te detale dbał Adam Nawałka. Nie wahał się powiedzieć, że kilku jego piłkarzy - podobnie jak Niemcy - prezentuje klasę światową. "I ten potencjał trzeba wykorzystać" - oświadczył kilka dni przed spotkaniem.

 

"Trzeba szanować przeciwnika, ale nie można odczuwać żadnego lęku. Liczy się gra zespołowa" - te słowa są nagrane na konferencji. Po niej uderzał spokój selekcjonera, który wierzył w swoich ludzi i swoje wybory. I naprawdę wierzył w wygraną z Niemcami.


Polacy wyszli na murawę Stadionu Narodowego i gryźli trawę. Wedle pomysłu taktycznego Nawałki - z dwoma napastnikami w składzie. Obok Roberta Lewandowskiego pojawił się Arkadiusz Milik To była decyzja, która zmieniła geometrię drużyny. Nie chce napisać, że epokowa, ale na pewno naznaczyła na lata przyszłość Biało-czerwonych. I Milik strzelił gola na 1:0 po kapitalnym dośrodkowaniu Łukasza Piszczka.


Selekcjoner zakładał przed meczem, że możemy prowadzić z Niemcami i szykował wariant z trzema środkowymi obrońcami, aby bronić wyniku. Po kilku tygodniach przyznał:

 

Trenowaliśmy ten wariant na zgrupowaniu. Jednak w czasie meczu czułem, że wielu piłkarzy świetnie czuje się fizycznie. I rzecz jasna mentalnie. Więc, aby to wykorzystać wprowadziłem Sebastiana Milę.

 

32-letni Mila, który wrócił do kadry po ponad dwóch latach - a wcześniej miał nawet pięcioletnią przerwę w drużynie narodowej! - okazał się kluczowy. Biegał jak zajączek, walcząc o każdą piłkę. A następnie, po kapitalnej asyście Lewandowskiego, pokonał Manuela Neuera. 2:0! Kto wierzył w taki scenariusz? Wcześniej w 18 spotkaniach z Niemcami nigdy nie wygraliśmy...


3. Real - Atletico 4:1


Mecz olśniewający dzięki swojej temperaturze. W Lizbonie 24 maja nie było upału, ale na murawie Estadio da Luz rozegrała się niesamowita walka. Trener Atletico Diego Simeone podął pełne ryzyko delegując w bój Diego Costę, choć ten miał niesamowite problemy z łydką i nawet poleciał do Serbii, gdzie poddał się specjalnej kuracji. Nazwisko Marijany Kovacević poznał piłkarski świat. Znachorka leczy wyciągiem z końskiego łożyska, ale w ekspresowym tempie nie była w stanie pomóc snajperowi Atletico.

 

Ten wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Realowi, ale już w 9 minucie opuścił plac gry. Nie zbiło to z tropu jego kolegów, którym walkę zaszczepił Simeone. W 36. minucie Diego Godin posłał piłkę do siatki, a przy tej sytuacji niefortunnie interweniował Iker Casillas. Kiedy zaczął się doliczony czas gry Atletico - w pierwszym derby miasta w finale najważniejszego europejskiego pucharu - prowadziło. Jednak "Królewscy" nie rezygnowali. Rzut rożny rzadko, bardzo rzadko przynosi bramkę. A jednak. Ten rzut rożny przyniósł gola na wagę remisu. Luca Modrić dośrodkował, a piłkę posłał do siatki Sergio Ramos. To była trzecia minuta doliczonego czasu gry... Sekundy dzieliły Atletico od pierwszego triumfu w Lidze Mistrzów. Dogrywka należała już w pełni do Realu. Angel di Maria asystował przy golu Garetha Bale'a na 2:1, a później oglądaliśmy dwa akcenty Cristiano Ronaldo - najpierw asysta przy bramce Marcelo, a następnie gol z karnego, który zresztą był podyktowany za faul na Portugalczyku.


4. Holandia - Hiszpania 5:1


To był początek końca Hiszpanii na Mundialu, a zarazem początek drogi "Oranje" do III miejsca na świecie. Niemal do przerwy podopieczni Vicente del Bosque prowadzili 1:0, a mieli okazję, aby podwyższyć rezultat. W 44. minucie wyrównał Robin van Persie, a trafienie głową było fenomenalne. W drugiej odsłonie Holandia zaprezentowała piękny i skuteczny futbol, a mistrz świata sprzed czterech lat nie miał sił, ani koncepcji, aby się przeciwstawić. Po porażce w drugim spotkaniu z Chile, wypadł za burtę turnieju. Del Bosque z wrażenia wsiadł do autobusu rywali. Jednak nie został zwolniony z posady.


5. Bayern - Real 0:4


Wydawało się, że Pep Guardiola ma patent na "Królewskich". Porażka 0:1 w Madrycie w pierwszym spotkaniu nikogo w Monachium nie przerażała. Jednak Real w rewanżu po prostu - jak to mówią piłkarze - "zabawił się". Sergio Ramos i Cristiano Ronaldo po dwa razy wpisali się na listę strzelców, pieczętując zasłużony awans Realu do wielkiego finału Champions League. Guardiola potrafił po tym meczu powiedzieć: "Popełniłem wielki błąd". Chodziło mu, co powiedział jasno, o wybór taktyki, której dokonał...


6 . Legia - Celtic 4:1


30 lipca 2014 roku przyszedł klubowy mecz w Polsce, który będzie dyskutowany przez dziesiątki lat, rzecz jasna także w kontekście późniejszych zdarzeń. Mistrz Polski piłkarsko zmiażdżył Celtic, wygrywając 4:1, a tak naprawdę mogło być jeszcze wyżej. Kapitan Legii, Ivica Vrdoljak nie wykorzystał dwóch rzutów karnych. 6 sierpnia doszło do rewanżu i na boisku padł rezultat 2:0 dla Legii. Jednak próżno szukać tego wyniku w oficjalnych statystykach. UEFA zweryfikowała rezultat na 3:0 dla gospodarzy, ponieważ Legia wpuściła na kilka minut nieuprawnionego Bartosza Bereszyńskiego (powinien pauzować za czerwon kartkę z poprzedniej edycji pucharów). Piłkarskie życie zapisało niezwykły scenariusz.


7. Kostaryka - Urugwaj 3:1


Dla mnie ten mecz to symbol występu Kostaryki na Mundialu. Z grupy mistrzów świata - Włoch (czterokrotnego), Urugwaju (dwukrotnego) i Anglii (mistrz z 1966 roku), awansował "kopciuszek", pokazujący zachwycający, świeży futbol. A już bajkę z "Urusami" zagrał Joel Campbell... Minęło pół roku i przed Bożym Narodzeniem w Arsenalu grał sporadycznie... Futbol.


8. Brazylia - Chile 1:1, karne 3:2


W 120. minucie Mauricio Pinilla trafił w poprzeczkę. Gdyby piłka leciała kilka centymetrów niżej Brazylia odpadłaby z turnieju o mistrzostwo świata na swoich stadionach już w pierwszym meczu fazy pucharowej. Podopieczni Luiza Scolariego ostatecznie awansowali po rzutach karnych, ale Julio Cesar z wrażenia popłakał się. Brazylia płakała kilka dni później, po półfinale z Niemcami...


9. Atletico - AC Milan 4:1


To rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów. Już pierwsze spotkanie podopieczni Simeone wygrali 1:0 po golu Costy. Jednak jeszcze nie byli zdecydowanym faworytem, mimo własnego boiska w rewanżu. 11 marca zaprezentowali niesłychanie intensywną grę, w której piłkarze rosso-nerich przypominali byka, który nie ma szans w starciu z torreadorem. Costa strzelił dwa gole, Arda Turan i Raul Garcia po jednej, Milan odpowiedział trafieniem Kaki. W ćwierćfinale Atletico stoczyło niezwykły bój z Barceloną, w półfinale z Chelsea, a o finale było powyżej...


10. Legia - Lech 2:2


Wiem, wiem - jeśli chodzi o poziom naszej Ekstraklasy nie jest najlepiej. Jednak i tak nią żyjemy i tak przeżywamy emocje - czy na stadionach, przy przed telewizorami. Tak było na Łazienkowskiej 3, gdy 27 września Legia zmierzyła się z Lechem, prowadzonym już przez Macieja Skorżę. "Kolejorz" momentami grał porywająco i aż do 74 minuty prowadził 2:0, mogąc strzelić jeszcze kilka goli. Jednak zespół Henninga Berga pokazał, że nigdy nie traci ducha i w 90 minucie doprowadził do wyrównania. I to charakterystyka Legii z 2014 roku - gra w piłkę, a zarazem demonstruje charakter...

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze