Jaromir Radke: W sprincie zemści się każdy błąd

Zimowe
Jaromir Radke: W sprincie zemści się każdy błąd
fot. PAP
Radke w najlepszym starcie w Lillehammer (1994 roku) uplasował się na piątej pozycji na 1000 m.

"W sprincie zemści się każdy błąd" - uważa znany przed laty polski panczenista Jaromir Radke, specjalizujący się na dystansach 3000 i 5000 m. W tym sezonie biało-czerwoni odnoszą sukcesy na 500 (Artur Waś) oraz 1500 m (Jan Szymański).

Waś i Szymański odnieśli już po dwa zwycięstwa w Pucharach Świata. W ich cieniu jest na razie mistrz olimpijski z Soczi na 1500 m Zbigniew Bródka. Najważniejszym startem w sezonie będą lutowe mistrzostwa globu na dystansach w holenderskim Heerenveen. Bródka nieco zmienił plan przygotowań i zamiast w następny weekend (10-11 stycznia) udać się na mistrzostwa Europy w wieloboju do Czelabińska, pojechał na zgrupowanie rowerowe na Teneryfę.

Wyścigi na 1500 m i na dłuższych dystansach mają to do siebie, że pojedyncze, minimalne błędy nie mszą się tak jak w sprincie. Zawodnik marzący o medalu największych imprez na 500 m musi przejechać je idealnie. Dlatego w Holandii może być trudniej Wasiowi. W jego konkurencji niewielka pomyłka może przekreślić nadzieje na krążek. - powiedział Radke, obecnie pracujący jako trener w Pilicy Tomaszów Mazowiecki. Na niespełna półtora miesiąca przed MŚ, biało-czerwoni mają przynajmniej cztery szanse medalowe: wspomniani Waś i Szymański oraz w biegach drużynowych kobiet i mężczyzn.

- Jestem pod wrażeniem dotychczasowych występów Polaków w tym sezonie PŚ. Zresztą po świetnym występie w Soczi, po naszych łyżwiarzach można wszystkiego się spodziewać. W przeszłości i ja odnosiłem sukcesy, ale nigdy nie wygrałem zawodów pucharowych. Byłem na podium, lecz nigdy na najwyższym. Z kolei w klasyfikacji generalnej najwyższym miejscem było piąte - dodał olimpijczyk.

Radke w najlepszym starcie w Lillehammer (1994 roku) uplasował się na piątej pozycji na 1000 m. Kilka razy w tygodniu przyjeżdża do Warszawy, bowiem na torze w Tomaszowie nie ma jeszcze lodu.

- Z opóźnieniem rozpoczął się remont naszego obiektu, dlatego póki co korzystamy z toru Stegny. Wyjazd na trening to prawdziwa wyprawa, ruszamy o godz. 13, a wracamy dopiero o 20. W zależności od potrzeb, korzystamy z autobusów na 30 lub 50 osób. Na szczęście młodzież jest chętna i wytrwała. Oczywiście, czasowo można tak się przemęczyć, ale przez cały sezon to byłoby trudne - stwierdził.

Az, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze