Fogiel: Fascynujący Puchar Narodów Afryki

Piłka nożna
Fogiel: Fascynujący Puchar Narodów Afryki
fot. PAP/EPA

Trzydziesta edycja Pucharu Narodów Afryki zbliża się ku końcowi. Znamy już wszystkich półfinalistów (Ghana, Demokratyczna Republika Konga, Wybrzeże Kości Słoniowej, Gwinea Równikowa). Generalnie trzeba oddać sprawiedliwość organizatorom, że stanęli na wysokości zadania. Szczególnie, że mieli na wszystko zaledwie kilka tygodni. Wprawdzie tu i tam narzekano na niewykończone hotele, na brak bieżącej wody, ale gdy przeanalizuje się to, co się działo na stadionach – wszystko to detale.

Stadiony we wszystkich miastach to poziom europejski. I choć w ćwierćfinałach frekwencja pozostawiała wiele do życzenia, w fazie grupowej spełniła wszelkie oczekiwania. Obserwujący PNA po raz 13., francuski dziennikarz Philippe Doucet mówi: - Byłem zaskoczony poziomem rundy eliminacyjnej, wiele meczów stało na bardzo dobrym poziomie. Wyglądało to zdecydowanie lepiej niż przed dwoma laty, kiedy również w Gwinei Równikowej takie mecze, jak Kamerun – Senegal oglądało zaledwie tysiąc widzów. Tym razem nie ma co narzekać, bo poziom i gra taktyczna też nie pozostawiały wiele do życzenia. Idąc za myślą 8-krotnego uczestnika PNA, Claude Le Roya, to już nie te czasy, gdy 22 Afrykanów bezmyślnie biega za piłką.

 

Mimo to, w fazie grupowej strzelono tylko 45 bramek (1,87 gola na mecz), co jest drugą najsłabszą średnią odkąd PNA liczy 16 zespołów (1996 rok). Najmniej bramek padło w roku 2002 – 35.

 

Dwa słowa o reprezentacji Mali, która pechowo pożegnała się z turniejem, nie przegrywając żadnego meczu. Los zrekompensował za to Gwinejczyków, którzy po drodze na PNA musieli pokonać wiele przeszkód związanych z epidemią Eboli – wszystkie mecze „domowe” grali w marokańskiej Casablance. Szkoda tylko, że odbyło się to kosztem „Orłów” Mali, podopiecznych Henryka Kasperczaka, którzy w trzech spotkaniach pokazali naprawdę spore umiejętności. Na pewno nie ustępowali bardziej utytułowanym WKS i Kamerunowi.

 

Zarówno z pierwszym, jak i z drugim rywalem, Malijczycy prowadzili do 85. minuty. W obu meczach zabrakło zimnej krwi w obronie. Przeciwko Gwinei – choć gra mogła się podobać – zawiódł natomiast atak. Zbyt dużo zmarnowanych szans. A potem losowanie. Bardzo przeżywał ten ślepy los reprezentacji, prezydent federacji Mali Boubacar Baba Diarra. - Wszystkie dzieci w 20-milionowym kraju, tej nocy się rozpłakały. Szkoda mi moich piłkarzy, tym bardziej że od 20 lat nie mieliśmy tak dobrego zespołu. To najgorsza z okrutności, poddać zespół tego rodzaju procedurze. Zdecydowanie lepiej byłoby przegrać, ale w kryteriach sportowych. CAF musi zmienić cały swój system – spuentował prezes federacji.

 

Jeśli chodzi o Henryka Kasperczaka, krytyki raczej nie słychać. Gra jego zespołu mogła się podobać, a przecież aż 12 meczów (na 24) skończyło się remisem 1:1. To tylko świadczy o poziomie turnieju.

Tadeusz Fogiel, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze