Pindera: Rekordy żyją krótko

Zimowe
Pindera: Rekordy żyją krótko
fot. PAP
Anders Fannemel ląduje po oddaniu rekordowego skoku

Niespełna dobę żył rekord świata (250 m) Petera Prevca ustanowiony na mamucie w Vikersund dzień wcześniej. Norweg Anders Fannemel dołożył w niedzielę półtora metra (251,5 ), został nowym rekordzistą, ale konkursu nie wygrał. Tego dnia nie było silnych na bezbłędnego technicznie Niemca Severina Freunda.

Niewiele zabrakło, by nowy rekord na norweskiej mamuciej skoczni został ustanowiony już w kwalifikacjach przed drugim konkursem. Rosjanin Dmitrij Wasiliew poleciał aż 254 metry, czyli cztery metry dalej od Prevca, ale nie ustał skoku i podobnie jak dziesięć lat temu Janne Ahonen w Planicy upadł na plecy. Fin skoczył wtedy 240 metrów, co jak na tamte czasy, wcale nie tak odległe przecież, było wyczynem niezwykłym.

 

Co ciekawe, drugi konkurs w Vikersund, podobnie zresztą jak pierwszy, nie zapowiadał wyjątkowych doznań i rekordowych lotów. Do chwili, kiedy na belce startowej nie usiadł Anders Fannemel, młody Norweg, który już w sobotę przymierzany był do roli nowego rekordzisty. Namaścił go bowiem wcześniej rodak, sam Johan Remen Evensen, który dzierżył rekordowy wynik (246,5 m) przez cztery lata.

 

No i stało się ! Fannemel pokazał, że słowa Evensena nie są bez pokrycia, tak samo jak piątkowe loty na treningach i w kwalifikacjach. Leciał i leciał bez końca i kiedy wreszcie wylądował chyba nikt nie miał wątpliwości, że znów jesteśmy świadkami wielkiej rzeczy.

 

Sam Fannemel od razu zaczął taniec radości, bo już wiedział, że przeskoczył Prevca. 251,5 m – taki wynik ukazał się na tablicy świetlnej. Oznaczało to, że mamy nowy rekord, lepszy o półtora metra od wyniku Słoweńca, który rekordzistą świata był niespełna dobę. Ci, którzy liczyli, że Prevc  od razu skontruje Norwega i poleci jeszcze dalej byli zawiedzeni, ale największe pretensje powinni mieć do sędziów, którzy obniżyli rozbieg o jedną belkę. Zupełnie bez sensu, bo na górze zostało przecież tylko dwóch znakomitych zawodników: Prevc i Severin Freund, którzy potrafią latać na mamutach, więc nadmierna troska o ich bezpieczeństwo była w tej sytuacji równoznaczna z odebraniem i szans na ustanowienie nowego rekordu.

 

Ale i tak ogromne brawa dla Niemca, który skoczył 237,5 metra w nienagannym stylu i po pierwszej kolejce przegrywał tylko o nieco ponad dwa punkty (2,3) z Fannemelem.

Z czwórki Polaków najlepszy zgodnie z oczekiwaniami był Piotr Żyła. 215,5 m dało mu siódme miejsce i dobrą pozycję wyjściową do walki o coś więcej. Ale jak dobrze wiemy Żyła to skoczek nieobliczalny i niestety niezbyt często oglądamy jego dwa dobre skoki. Tak było i tym razem, stąd ostatecznie 15 miejsce. Na 18 pozycji konkurs skończył Aleksander Zniszczoł. Niby dobrze, ale i jego stać na więcej.

 

O tym, że mamucie skocznie nie wybaczają błędów chyba najlepiej przekonali się Prevc i Wasiliew. Rosjanin w drugiej serii lądował szybko na 117 metrze. Dla kogoś, kto wcześniej miał okazję poczuć na czym polegają prawdziwe loty (254 m z upadkiem) był to z całą pewnością zimny prysznic. Podobne odczucia musiał mieć były już rekordzista świata, Peter Prevc. Jego 110 m, również w drugiej serii, zapewne będą mu się śnić po nocach, tak samo jak sobotnie 250 m.

 

Z zupełnie innej, lepszej strony pokazał się za to Noriaki Kasai. 43. letni Japończyk wynikiem 240,5 m ustanowił nie tylko rekord życiowy, ale również rekord swego kraju. Rekord Niemiec i życiowy ustanowił też Freund. 245 m w drugiej próbie, w stylu równie dobrym jak w pierwszej, dały mu zdecydowane zwycięstwo przed Fannemelem i Johanem Andre Forfangiem, drugim z Norwegów. Słoweniec Prevc, zwycięzca z soboty, tym razem na miejscu 16 !!!

 

To był ostatni konkurs przed mistrzostwami świata w Falun. W najbliższą sobotę walka o medale na normalnej skoczni. Wraca Simon Ammann, będzie Kamil Stoch i wszyscy z czołówki światowej na czele z Prevcem, Freundem i Stefanem Kraftem z Austrii. No i oczywiście z Kasaim, który zadziwia za każdym razem, gdy tylko pojawi się na skoczni.

 

A na kolejne rekordowe loty musimy trochę poczekać. W trzeci weekend marca w Planicy, na zakończenie sezonu, skoczkowie znów będą fruwać.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze