Cichocka: Zaufałam swoim nogom

Inne
Cichocka: Zaufałam swoim nogom
fot. PAP

Angelika Cichocka miała poważny dylemat, czy biegać na 800 czy 1500 m w halowych mistrzostwach Europy w Pradze. Wybrała dłuższy dystans i wywalczyła srebro. "Na końcowych metrach zaufałam swoim nogom” – przyznała.

Niczym sprinterka od startu ruszyła Etiopka z holenderskim paszportem Sifan Hassan. Prowadziła od samego początku do końca, a na mecie uzyskała 4.09,04.

 

"Zdecydowałam się na rozegranie tego po swojemu. Skupiłam się wyłącznie na swoich odczuciach i pobiegłam mocno, bo wiedziałam, że Holenderka ma sześć sekund lepszy czas od mojego. Nie chciałam się ugotować już na początku i dlatego narzuciłam sobie wolniejsze tempo. A na końcówce? Zaufałam po prostu swoim nogom. Dobrze, że tak się stało i nie ukrywam, że bardzo się cieszę z tego powodu” – przyznała Cichocka.

 

Radość jest tym większa, że treningi rozpoczęła w grudniu po kontuzji i szkoleniu w wojsku.

 

"Nie nastawiałam się, że coś muszę. Po prostu uznaliśmy z trenerem, że jak będzie dobrze, to pobiegnę, a jak nie, to też nic się nie stanie. Czułam się jednak super. Pojechaliśmy do Etiopii na obóz i jak widać jest super efekt. Trenowałam tam z Marcinem Lewandowskim - on jest w gazie i ja również. Mam nadzieję, że będę teraz zdrowa i sezon letni też będzie dobry” - oceniła.

 

Zawodniczka ULKS Talex Borzytuchom wypełniła wskaźnik PZLA w dwóch konkurencjach. Do samego końca się wahała, ale ostatecznie postawiła na 1500 m i teraz tego nie żałuje.

 

"Miałam ogromny dylemat. Właściwie po przyjeździe do Pragi nawet jeszcze nie wiedziałam, który dystans wybrać. Trochę mnie ta sytuacja przytłoczyła. Ostatecznie przeważyło to, że nie miałam w tym roku bardzo mocnego biegu na 800 m i właściwie nie wiedziałam, na co mnie stać” – przyznała podopieczna Tomasza Lewandowskiego.

 

I właśnie jego prosiła o pomoc, ale... "wszystko spłynęło na moje barki i to ja musiałam się wsłuchać w mój wewnętrzny głos. Potem już tylko trener wspierał mnie w decyzji i pokierował dalej” - dodała.

 

W sezonie letnim nie ma jednak zamiaru "zdradzać” swojego koronnego dystansu 800 m.

 

"Jeszcze nie. Uważam, że mam rezerwy na 800 m. Sezon 2014 nie był wymarzony ze względu na problemy zdrowotne. W tym roku mam nadzieję, że dopilnuję wszystkiego i myślę, że jeszcze dużo mogę zrobić na dystansie dwóch okrążeń. 1500 m zostawię sobie na trochę później” - zapowiedziała.

 

Rzadko zdarza się, by w imprezach mistrzowskich na dystansie 1500 m nie było eliminacji, tylko rozegrano od razu finał.

 

"Nie ukrywam, że to dziwna sytuacja. To nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Szkoda tylko, że nie miałyśmy okazji poznać bieżni i tego, jak się tu biega wcześniej. Finał jest zawsze stresujący, a eliminacje rozładowują emocje. To jest jednak sport, trzeba mieć mocną głowę i zasuwać w finale” – podkreśliła halowa wicemistrzyni świata na 800 m z Sopotu.

 

W finale, oprócz Cichockiej, biegły jeszcze dwie Polki – Katarzyna Broniatowska (AZS AWF Kraków) i Renata Pliś (Maraton Świnoujście). Zajęły odpowiednio czwarte i ósme miejsce.

 

"Ustaliłyśmy, że łapiemy się za ręce i nie przepuszczamy nikogo, ale tak naprawdę każda z nas miała swoją taktykę. Skupiłyśmy się na sobie. Każda robiła swoją robotę i ufała sobie” – przyznała Cichocka.

 

Najbardziej zmęczyło ją... czekanie na start. Od czwartku przebywała w Pradze, ale dopiero ostatniego dnia podeszła do rywalizacji.

 

"To jest okropne uczucie, bo emocje są cały czas. Siedziałam w hotelu i oglądałam mistrzostwa w telewizji. Wszystko się przeżywa i czuje. Czasami nawet zakrywałam oczy i nie patrzyłam. To wszystko też zabiera energię. Skupienie gdzieś odchodzi na bok. A trzeba mimo wszystko zachować zimną głowę” – powiedziała.

 

Reprezentanci Polski w halowych mistrzostwach Europy w Pradze zdobyła siedem medali – jeden złoty, dwa srebrne i cztery brązowe.

RM, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze