Lepa: Kwiat Lotosu nadal kwitnie. Jak niegdyś... Skra

Siatkówka
Lepa: Kwiat Lotosu nadal kwitnie. Jak niegdyś... Skra
fot. PAP
Mariusz Wlazły nie dał rady przełamać gdańskiej ściany

Po drugim wyjazdowym zwycięstwie nad Skrą Bełchatów w półfinałach PlusLigi ekipa Andrei Anastasiego jest o krok od największej niespodzianki tego sezonu. – Teraz już nie kalkulujemy – mówi Piotr Gacek, libero Lotosu Trefla Gdańsk. Tymczasem zespół Miguela Angela Falaski czeka być może najważniejsze 20 dni tego sezonu!

Przed początkiem rywalizacji w tej parze mało kto stawiał na Lotos. Wydawało się, że drużyna oparta w głównie na siedmiu siatkarzach, grająca – jak przyznają zawodnicy Anastasiego – dosyć proste schematy, choć do bólu skuteczne, może mieć problem z mocniejszą kadrowo i bardziej doświadczoną Skrą. Okazało się, że przynajmniej jeden z tych faktorów zadziałał odwrotnie.


Wlazły nie jest Supermanem


To Skra ma większe kłopoty personalne. Przemęczona podróżami i natłokiem meczów o stawkę, jest teraz w gorszej dyspozycji fizycznej. Michał Winiarski w tym sezonie jest bardziej luksusowym uzupełnieniem składu i szykowany jest w tej chwili na boje o Ligę Mistrzów. Mariusz Wlazły grał ostatnio z przeziębieniem i okazało się, że nawet on może mieć kryzys. Widać było to podczas trzeciego meczu półfinałów.


Przy takich kłopotach Skry zawodnicy znad morza wyglądali we wtorkowym starciu w Bełchatowie jak herosi – wypoczęci, naładowani energią, żądni zwycięstwa. I przede wszystkim nieustraszeni – niektórzy wszak grają sezon życia, albo przynajmniej wrócili na poziom znany nam z ich najlepszych lat kariery. Jak Piotr Gacek i Wojciech Grzyb.


Gościnni u siebie, zabójczy na wyjazdach


Co ciekawe w trzech spotkaniach tej pary półfinałowej PlusLigi za każdym razem na razie wygrywały drużyny przyjezdne. Zaskakujące są zwłaszcza dwie porażki z rzędu u siebie Skry! Mistrzowie Polski ostatni raz ponieśli takie straty w 2012 roku, kiedy przegrali dwa pierwsze spotkania finałów przeciwko Asseco Resovii. Wygrali później trzecie starcie w Rzeszowie, ale w czwartym bohaterem był już Georgy Grozer i to ekipa z Podkarpacia została mistrzem Polski.


Przyznam szczerze, że wobec występu dwóch naszych ekip w finale Ligi Mistrzów w Berlinie, nie miałbym nic przeciwko kwietnej niespodziance w rozgrywkach PlusLigi. Lotos wszak wniósł sporo ożywienia w rodzimej siatkówce, powoli buduje już skład na kolejne rozgrywki i daje nadzieję, że polski volley na dłużej pozyska kolejny silny ośrodek sportowy. Nie chodzi więc o moje sympatie, ale o rozwój rozgrywek, które powoli stają się potęgą na Starym Kontynencie! Mam nadzieje, że udowodni to także berliński finał Champions League.


Chcemy gwiazd


W dodatku sport kocha gwiazdy i kibice niewątpliwie łatwiej mogą identyfikować się z drużyną, jeśli takie występują w ich ukochanym zespole. W Trójmieście długo większą popularnością od siatkówki cieszyły się piłka nożna, żużel, rugby, koszykówka… Dzięki Anastasiemu, Mateuszowi Mice i pozostałym, może się to zmienić. 10 tysięcy widzów i atmosfera bojów ze Skrą tylko to potwierdzają. Przecież kiedyś tak samo budowano potęgę Skry, gdy zespół prowadził Ireneusz Mazur, a parkiety podbijał młodziutki supertalent z Wielunia – Mariusz Wlazły, dziś jeden z największych sportowców globu. Kto wie zresztą, czy w ciągu najbliższych 20 dni nie dokona on jeszcze niejednego cudu i nie zdoła wyprowadzić Skrę na mistrzowski szlak...

Marcin Lepa, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze