Szpilka: Inni pili i palili, ja trenowałem. Opłaciło się!

Sporty walki

Wiem, że przede mną jeszcze dużo pracy, ale chcę zrobić coś, czego nie udało się żadnemu polskiego zawodnikowi wagi ciężkiej – powiedział w poniedziałkowym magazynie Puncher Artur Szpilka. Polak już w najbliższą sobotę wylatuje do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie kontynuował pięściarską karierę.

Wyjazd mocno się przeciągał. Największe problemy dotyczyły uzyskania wizy. Ostatecznie udało się je rozwiązać i Polak uzyskał wizę pracowniczą na dwa lata. Do USA wylatuje razem ze swoją dziewczyną Kamilą i psem Cycem.


Mogę tam być dwa lata, ale chciałbym się przynajmniej raz w roku walczyć w Polsce. Przecież tutaj wszystko się zaczęło. Chcę to zrobić dla moich kibiców – mówił pięściarz z Wieliczki.


Shields nie był pierwszym wyborem


W Houston na Szpilkę czekają już nowe mieszkanie, sala treningowa, ale przede wszystkim nowy szkoleniowiec. 25-latek od teraz będzie trenował pod okiem legendarnego szkoleniowca Ronni’ego Shieldsa. Polak zdradził, że to jednak nie on był jego pierwszym wyborem.


– Przede wszystkim ja bardzo chciałem trenować z trenerem Gołowkina Abelem Sanchezem, ale od razu mi powiedziano, że nie ma takiej opcji, bo on współpracuje z HBO. Drugim trenerem, z którym chciałem pracować, to szkoleniowiec Siergijea Kowaliowa John David Jackson. Miałem okazję z nim pracować, kiedy byłem pierwszy raz w Stanach i walczyłem jeszcze w kategorii junior ciężkiej. Jednak z nim był ten sam problem co z Sanchezem. Potem, razem z moim trenerem Fiodorem Łapinem i promotorem Andrzejem Wasilewskim, ustaliliśmy, że będzie to Ronnie Shields – opowiedział pięściarz.


Szpilka zaznacza jednak, że jest bardzo zadowolony z tej decyzji.


On trenował wielu dobrych zawodników, a przede wszystkim przygotował Adamka do walki z Chrisem Arreola, co było najlepszym występem Polaka w wadze ciężkiej. Słyszałem również, że on kładzie duży nacisk na przygotowanie fizyczne, którego zawsze mi brakowało - ocenił.


Szpilka: Nie jestem huraoptymistą


25-latek ma na koncie 18 walk. Najcenniejsze zwycięstwo odniósł 8 listopada ubiegłego roku, kiedy to podczas gali Polsat Boxing Night pokonał  Tomasza Adamka. Szpilka dotychczas tylko raz musiał uznać wyższość rywala. 25 stycznia 2014 roku przez techniczny nokaut zwyciężył go Bryant Jennings. I jak zaznacza, to właśnie starcie z Amerykaninem najbardziej zapadło mu w pamięci.


Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną. Zawsze kiedy popadam w huraoptymizm, to włączam sobie walkę z Jenningsem, gdzie siadam na dupę raz i drugi… I emocje nagle opadają. Nie wierzę jednak w przypadki. Przede wszystkim chcę zrobić coś, czego nie udało się jeszcze żadnemu z Polaków. Kiedy koledzy szli pić i palić, ja wybierałem trening. Opłaciło się, a teraz chcę wykorzystać te lata jak najlepiej – zaznaczył „Szpila”.


Zanim jednak Szpilka będzie mógł myśleć o mistrzowskich bojach, najpierw musi odnieść zwycięstwo 24 kwietnia w Chicago. Ciężko jednak mówić o konkretnych przygotowaniach i taktyce, kiedy nazwisko rywala nie jest jeszcze znane.


- Bardzo chciałem Nagy’ego Aguilerę, ale dopiero jak przyjadę na miejsce i trener zobaczy w jakiej jestem dyspozycji, to będzie można coś myśleć. Na pewno to nie będzie niewiadomo kto. Jadę  i dopiero zaczynam tam przygodę. Następna walka będzie dużo poważniejsza - zapowiadział 25-latek.


Najlepszy Polak wagi ciężkiej


Ostatnio coraz bardziej modne robią się bratobójcze pojedynki. Wiele mówi się także o ewentualnych konfrontacjach Szpilki z Mariuszem Wachem, czy Krzysztofem Włodarczykiem. Ten ma jednak jak na razie inne plany.  


Ja nie potrzebuję tych walk, bo mam swoją, jasno określoną drogę. Czy jest sens wracać się tutaj po Wacha, czy Włodarczyka? To oni będą chcieli tych walk, bo będą szukali pieniędzy. Jeżeli będzie zainteresowanie kibiców i będzie mi się opłacało to jak najbardziej. Póki co oni nie są mi do niczego potrzebni – podsumował Szpilka.

Karolina Owczarz, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze