Dżentelmen Fabiański... Powinien zostać w polskiej bramce?

Piłka nożna
Dżentelmen Fabiański... Powinien zostać w polskiej bramce?
fot. Cyfrasport

Adam Nawałka dobrze zrobił stawiając na Łukasza Fabiańskiego w meczu z Irlandią. "Fabian" nie zawiódł. Zrobił swoje, miał też trochę szczęścia. Szału jednak nie było, a w decydujących meczach o awansie chyba się taki przyda. Jesienią w polskiej bramce powinien stanąć facet, który nie będzie narzekać, że go przeciwnicy popychają, tylko sam ich "skopie". Dlatego czekam na powrót "do żywych" Wojciecha Szczęsnego, albo ostatnie reprezentacyjne odrodzenie Artura Boruca...

Łukasz Fabiański jest znakomitym bramkarzem - na niego właściwie zawsze można polegać i mieć pewność, że żadnego "babola" nie wpuści. Nie odbije mu też "woda sodowa", czym mógłby zepsuć atmosferę w kadrze, a o co tak bardzo troszczy się trener Nawałka. Nikomu nie podskakuje. Robi swoje.

W niedzielę w Dublinie nie miał szans na obronę szczęśliwego strzału Shane'a Longa. Bramkę zawaliła nasza obrona. O tym nie ma nawet co dyskutować. Wcześniej odbił piłkę na słupek po strzale głową Robbie Keane'a, miał szczęście, gdy futbolówka minęła go lobem i też trafiła w słupek.

Fabiański narzekał, że sędzia nie podyktował rzutu wolnego, gdy wpadli na niego rywale w polu karnym. Faul był, ale co z tego. Czerwona kartka należała się też za spoliczkowanie Sebastiana Mili czy za brutalne wejście w nogi Arkadiusza Milika, któe mogło się skończyć zerwaniem więzadeł w najlepszym wypadku... Jonas Eriksson widział swoje.


A przecież to Irlandczycy powinni "płakać" sędziemu w rękaw, że ich polski bramkarz poturbował! Tak właśnie powinno być - w polu bramkowym (i nie tylko) z Irlandczykami czy Szkotami inaczej grać nie można. Trzeba się z nimi "bić" od pierwszej minuty. Fabiański - jako piłkarski "dżentelmen" nie ma we krwi nieładnych zachowań, przepychania się czy prowokowania przeciwników. Taki ma styl i chwała mu za to, ale chamstwa lepszym wyszkoleniem technicznym i lamentowaniem się nie wypleni, jeśli sędzia na to chamstwo pozwala.

Fabiański oczywiście zdał egzamin w meczu z Irlandią. Po co więc teraz zastanawiać się nad zmianą bramkarza? - zapytają pewnie oburzeni kibice. Obecnie nie ma takiej opcji. Ja jednak wolałbym mieć w bramce szalonego Szczęsnego albo niepokornego Boruca, którzy nie tylko świetnymi interwencjami potrafią u rywali wzbudzić szacunek, a swoich poprowadzić do triumfu. I żeby było jasne nie nawołuję do faulowania rywali, ale do pokazania im, kto jest panem w polu karnym. Liczę więc bardzo, że Szczęsny da radę odzyskać bramkę w Arsenalu... albo że Boruc pokaże, iż jest w lepszej formie od Fabiańskiego. Tylko od nich zależy, co zrobi Nawałka jesienią tego roku.

Fabiański jest ukryty w polskiej bramce, nawet porządnie krzyknąć nie może, bo... na kogo? Jego dwaj koledzy mają bardziej przywódcze zapędy i wojownicze charaktery, które czasami mocno im utrudniały piłkarskie życie, ale często też pomagały defensywie w tych najcięższych momentach. A takich momentów będzie jeszcze sporo. Czekają nas mecze z Gruzją na Narodowym, potem "obrona Częstochowy", czyli wyjazd do Niemiec, relaks z Gibraltarem i na koniec dwie wojny - ze Szkocją na wyjeździe i Irlandią u siebie.

Czy Fabiański wspólnie z Glikiem i Szukałą gwarantują, że Niemcy czy Wyspiarze będą się bali zbliżyć do naszego pola karnego?

Tomasz Kiryluk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze