Sobierajski: Piękny sen Vettela i powrót Ferrari

Moto
Sobierajski: Piękny sen Vettela i powrót Ferrari
fot. PAP

Spełniło się marzenie z dzieciństwa. Ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci - tak szczęśliwy Sebastian Vettel podsumował swoje pierwsze zwycięstwo w Ferrari. W Grand Prix Malezji włoski zespół pokazał, że rzeczywiście się odrodził. Po raz pierwszy od początku swojej dominacji ekipa Mercedesa musiała uznać wyższość innego zespołu w bezpośredniej walce i bez dodatkowych okoliczności.

Naturalnie ktoś powie, że w poprzednim sezonie, aż trzy razy Daniel Ricciardo i jego Red Bull byli lepsi od Srebrnych Strzał. Jednak jak się lepiej zastanowić Australijczykowi w każdym przypadku pomagały awarie bolidów Mercedesa lub brak rozsądku kierowców, jak w Belgii gdy Nico Rosberg i Lewis Hamilton wyeliminowali się nawzajem. Naturalnie nie umniejsza to osiągnięcia Ricciardo, ale w kontekście słów jego szefa Christiana Hornera, że potrzebna jest reforma Formuły 1, bo Mercedes jest nie do dogonienia. Malezyjskie zwycięstwo Ferrari jest antydotum na takie teorie.

 

Ferrari i Sebastian Vettel wykonali fantastyczną pracę i dlatego wygrali - jak zwykle krótko i wprost podsumował Grand Prix Malezji jeden z szefów Mercedesa Niki Lauda.

 

- Nie można spodziewać się, że będziemy wygrywać bez końca - wtórował szef sportu Mercedesa Toto Wolff – Jesteśmy tu by wyciągnąć maksymum z naszych bolidów, ale to jest zasłużone zwycięstwo Sebastiana. Z naszego punktu widzenia jest to może bolesna porażka, ale dobry dzień dla Formuły 1. Jest to też sygnał alarmowy dla nas do lepszej pracy.

 

Tak, trzeba powiedzieć, że po miażdzącej przewadze Mercedesów w pierwszym wyścigu sezonu w Australii, triumf Ferrari na torze Sepang zwiastuję, że ten sezon wcale nie musi być przewidywalny.  A przecież mogło się jeszcze przed tym wyścigiem wydawać, że już wszystko jest jasne. Dominacja Mercedesów w treninach podczas GP Malezji i pole positiom Lewisa Hamiltona w kwalifikacjach tylko potwierdzały wcześniejsze założenia. Naturalnie kolejne wyścigi potwierdzą czy czerwone bolidy rzeczywiście są w stanie w każdych warunkach nawiązać walkę ze Srebrnymi Strzałami, ale w Sepang sygnał światu został wysłany.

 

Jakiś czas temu jeden z renomowanych dziennikarzy, którzy od lat zajmują się kuchnią F1 stwierdził, że niedyspozycja Ferrari, zazwyczaj kończy się grypą dla Formuły 1. Ta algoria ma swoje potwierdzenie w historii choćby ostatnich kilku miesięcy. Włoski zespoł czekał na swoje zwycięstwo od 12 maja 2013 roku, kiedy po raz ostatni Fernando Alonso wprawił w ekstazę fanów legendarnej marki. Poprzedni sezon rozczarowań i wielkich przetasowań kadrowych wprawiały w niepokój nie tylko kibiców. Jaka to była ulga przed tym sezonem dla włoskich dziennikarzy, którzy znów widzieli usmiech na twarzach mechanikówi i inżynierów Ferrari. Jednak nikt nie spodziewał się takiej rewolucji w tak krótkim czasie.  

 

Każdy zespół pracuje ciężko, ale w Ferrari ta praca jest jeszcze cięższa, bo ma się historię, tradycję oraz ciężar oczekiwań całego kraju na swoich barkach – powiedział wzruszony dyrektor techniczny włoskiego zespołu James Allison – Ta presja jest przygniatająca, ale jak wielka jest też ulga w takie dni jak dzisiejszy.

 

Magię Ferrari w pełni na torze Sepang poczuł też Sebastian Vettel. Jeszcze nie tak dawno czterokrotny mistrz świata był wygwizdywany na podium, a jego sukcesu umniejszane tylko dlatego, że akurat jego Red Bull dominował. Tymczasem w ostatnich miesiącach jego fanów przybywa. Entuzjazm kibiców, gdy odbierał nagrodę za zwycięstwo w Malezji kontrastował z tym co działo się w 2013 roku, gdy wygrywał po raz ostatni. Nawet jego były szef i opiekun W Red Bull Racing Helmut Marko był zadowolony, choć akurat forma bolidów austriackiej ekipy nie dawał powodów do radości. Niemniej Marko przyznał, że postawił na swojego byłego podopiecznego i zarobił 400 Euro.

 

- Wiedziałem, że Sebastian nie zapomniał jak się jeździ – opowiadał Helmut Marko – Po prostu nasz ubiegłoroczny bolid nie odpowiadał mu. W Ferrari może znów pokazać swoją siłę, a ludzie w końcu zrozumieją, że nie tylko nasz bolid zdobył cztery tytuły.”

 

Dla samego Vettela pierwszy triumf dla Ferrari też miał wyjątkowy smak. Na podium Niemiec nie krył emocji.

 

- Pamiętam jak pierwszy raz otorzyła się przede mną brama w Maranello. To było jak spełnienie marzeń - mówił wzruszony Vettel - Wspominałem czasy, kiedy oglądałem za płotu jak Michael (Schumacher) prowadził po torze czerwone Ferrari. Teraz ja jestem w czerwonym bolidzie i to jest niesamowite”

 

W tym jakże szczęśliwym dla Ferrari popołudniu brakowało związanych z czerowną stajnią Michaela Schumachera i Julesa Bianchiego, ale ciepłe mysli i życzenia zdrowia są cały czas obecne w światku F1.

 

Wracając do drugiego w tym roku wyścigu, nie tylko walka Mercedesa z Ferrari mogła zaiponować. Sporo działo się na torze, jakby na przekór tym wszystkim, którzy narzekali na inaugurację sezonu.  Słowa uznania należą się młodym kierowcom Toro Rosso. Na szczególne wyróznienie zasługuje Max Verstappen. W wieku 17 lat 5 miesiecy i 27 dni młody Holender zdobył pierwsze punkty za siódme miejsce. Tym samym został najmłodszym zawodnikiem, któremu udała się ta sztuka. Co więcej w kilku sytuacjach na torze imponował dojrzałością.

 

Tylko nad McLarenem i Hondą wciąż ciemne chmury. W swoim pierwszym wyścigu sezonu Fernando Alonso przejechał tylko 22 okrążenia, Jenson Button 43. Obaj wycofali się z powodu awarii jednostek napędowych. Kierowcy i szefowie zespołu starają się zachowywać optymistyczny ton w swoich komunikatach do prasy. Podobno gdy Formuła 1 wróci do Europy McLaren-Honda rozpocznie sezon na nowo. Cóź, pozostaje wierzyć, że kolejny legendarny zespół wyjdzie z beznadziejnej sytuacji. Ferrari już ta sztuka się udała.

Krystian Sobierajski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze