Janukiewicz: Nowa miotła szybko zadziałała. Wszyscy odetchnęliśmy

Piłka nożna
Janukiewicz: Nowa miotła szybko zadziałała. Wszyscy odetchnęliśmy
fot.Cyfrasport

Ważne jest, że nowy rozdział z nowym szkoleniowcem zaczęliśmy od wygranej. Wiadomo, że trener Michniewicz nie miał czasu, żeby coś pozmieniać, ale na końcu najważniejszy jest wynik. Nowa miotła zadziałała i trenerowi na pewno z tego powodu również jest lżej - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl bramkarz Pogoni Szczecin Radosław Janukiewicz.

Adrian Janiuk: Zwycięstwo z Jagiellonią poprawiło nastroje w szatni Pogoni? Pan ma szczególne powody do zadowolenia, bo dodatkowo udało zachować się czyste konto.

 

Radosław Janukiewicz: Wiedzieliśmy jaki ciężar gatunkowy ma ten mecz. Wygrana nie przyszła łatwo, ale najistotniejsze jest, że trzy punkty zostały w Szczecinie. Spodziewaliśmy się trudnego zadania w końcu graliśmy z aktualnie trzecim zespołem ligi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że o kolejnej wpadce nie może być mowy, bo czołowa ósemka, o którą tak zawzięcie walczymy znacznie by się od nas oddaliła.

 

Potyczka z ekipą Michała Probierza miała dla Pana zespołu wymiar honorowy? W rundzie jesiennej zostaliście upokorzeni przez Jagę w Białymstoku. Porażka 0:5 siedziała w głowach piłkarzy Pogoni?

 

Tamta porażka bardzo nas bolała, ale mecz meczowi jest nierówny i nie było sensu myśleć w kategoriach obsesyjnej chęci rewanżu. Oczywiście mieliśmy coś do udowodnienia, ale w głowach przede wszystkim była myśl o zainkasowaniu trzech punktów, które mogą po 30. kolejkach okazać się bezcenne.

 

Efekt nowej miotły w przypadku Pogoni zadziałał błyskawicznie. Debiut trenera Czesława Michniewicza był okazały.

 

Ważne jest, że nowy rozdział z nowym szkoleniowcem zaczęliśmy od wygranej. Wiadomo, że trener Michniewicz nie miał czasu, żeby coś pozmieniać, ale na końcu najważniejszy jest wynik. Nowa miotła zadziałała i trenerowi na pewno z tego powodu również jest lżej.

 

Sezon trwa w najlepsze, a Pogoń zatrudniła już trzeciego szkoleniowca. Tak częste zmiany nie mogą być dla was piłkarzy korzystne.

 

Trudno powiedzieć, ale to nie my zawodnicy o tych zmianach decydujemy. Z drugiej strony wiadomo, że poniekąd do nich doprowadzamy poprzez słabe wyniki. Ja staram się podchodzić do tych rotacji w naturalny sposób. Skupiam się na tym, że od nowego szkoleniowca mogę się czegoś innego nauczyć. Każdy trener ma inne metody pracy, więc treningi i współpraca wygląda inaczej.

 

Bardziej żałował Pan, gdy zwalniano Dariusza Wdowczyka czy Jana Kociana?

 

Trenera Wdowczyka znam zdecydowanie dłużej i wydaje mi się, że z nim byłem bardziej związany. Jednak nie chcę przez to powiedzieć, że trenera Kociana źle wspominam. Z naszym poprzednim szkoleniowcem również miałem świetne relacje. Jestem przekonany, że obaj niebawem zasiądą na trenerskich ławkach w innych ekstraklasowych klubach.  

 

W Pana odczuciu pożegnanie się z trenerem Wdowczykiem było koniecznością? Ubiegły sezon pod jego wodzą był dla Pogoni bardzo udany. Po sezonie zasadniczym zajęliście czwarte miejsce.

 

Jestem tylko zawodnikiem i nie mnie oceniać takie wybory. To była suwerenna decyzja zarządu, a my piłkarze musieliśmy  się z nią pogodzić. Za kadencji trenera Wdowczyka rozegraliśmy wiele dobrych meczów oraz spędziliśmy z nim świetne chwile, ale przyszedł kryzys i decyzja władz była jaka była.     

 

Spodziewał się Pan, że następcą Jana Kociana zostanie Czesław Michniewicz?

 

Przeważnie, gdy szykuje się zmiana na stanowisku trenera to pewne nazwiska padają. Osoba trenera Michniewicza pojawiała się już wcześniej w kontekście przejęcia Pogoni. Jednak spekulacji nie brakowało i nie można było być niczego pewnym do momentu oficjalnego ogłoszenia nowego opiekuna naszej drużyny.

 

Priorytety Portowców po rewolucji na ławce trenerskiej uległy zmianie?

 

Patrząc na tabelę mamy realną szansę zakończyć sezon zasadniczy w pierwszej ósemce i to jest nasz główny cel. Liczymy, że ustabilizujemy formę i przy odrobinie szczęścia znajdziemy się w górnej części stawki. Po podziale punktów można snuć kolejne plany, ale póki co chcemy zrealizować awans do ósemki.

 

 

W sobotę czeka was mecz w Krakowie z Cracovią. Jakie oczekiwania przed starciem na stadionie przy ulicy Kałuży?

 

Do stolicy Małopolski jedziemy po trzy punkty. Zdajemy sobie sprawę, że jest to trudny teren, ale jesteśmy w dobrej myśli. Pogubiliśmy już wystarczająco dużo punktów, więc w trzech ostatnich meczach fazy zasadniczej musimy uzyskać jak najwięcej oczek.

 

Jest Pan zadowolony ze swojej postawy w tym sezonie? Zagrał Pan w 27 meczach ligowych czyli we wszystkich możliwych sześć razy notując czyste konto.

 

Statystyki nie są powalające. Oczekuję od siebie więcej, bo wiem, że stać mnie na grę na wyższym poziomie. Miewam naprawdę dobre mecze, ale zdarzają się również takie, w których nie wszystko układa się po mojej myśli.

 

Cofnijmy się do pierwszego sezonu Pogoni w Ekstraklasie po wywalczeniu awansu. Portowcy sprowadzili wówczas Dusana Pernisa, który z powodzeniem radził sobie w lidze szkockiej. Co Pan sobie wtedy myślał? Liczył się Pan z opuszczeniem Szczecina?

 

Nie załamywałem rąk. Podszedłem do tego na zasadzie korzyści. Im masz lepszego konkurenta tym stajesz się lepszym bramkarzem. Był to po prostu dodatkowy impuls do pracy. Wydaje mi się, że wyszło mi to na dobre.

 

Zimą otrzymał Pan intratną ofertę z Japonii. Zgłosił się po Pana drugoligowy klub Jubilo Iwata. Dlaczego nie skorzystał Pan z tej propozycji?

 

Gdyby ta propozycja była nie do odrzucenia to nie miałbym wyjścia, ale ta taka nie była. Rozważając ofertę z Japonii patrzyłem na różne aspekty, a głównym była rodzina. Mojej rodzinie jak i mnie świetnie mieszka się w Szczecinie. Mam tutaj poukładane życie i trudno byłoby z tego zrezygnować. Do tego mój obecny klub pomógł mi w trudnym momencie, gdy moja kariera była na zakręcie. Dużo zawdzięczam Pogoni i ciężko byłoby mi opuścić ten klub.

 

Nie jest trochę tak, że kiedyś sparzył się Pan za granicą i teraz ma Pan obiekcję przed wyjazdem. Pobyt w Grecji był całkowicie nie udany.

 

Wyjeżdżając do Grecji byłem sporo młodszy i wówczas chyba nie byłem gotowy na ten wyjazd. Do pewnych spraw trzeba po prostu dorosnąć. Jednak wyjazdu zagranicznego się nie obawiam. Jeżeli pojawi się naprawdę mocna oferta to będę gotowy z niej skorzystać. Nie jestem już najmłodszym zawodnikiem. Zdaje sobie sprawę, że nie dostanę już propozycji z ligi angielskiej czy innych mocnych lig. Zagraniczny wyjazd wiąże się przede wszystkim z zamiarem zarobienia większych pieniędzy. Kierunek nie jest pierwszorzędną sprawą.

 

Nie tęskni Pan za rodzinnym Wrocławiem? Jakiś czas temu mówiło się, że może Pan wrócić do Śląska.

 

Na tę chwilę muszę przyznać, że specjalnie nie tęsknię. Cieszę się z tego, że od tylu lat jestem częścią Pogoni. Oczywiście, że Wrocław zawsze będzie miał w moim sercu szczególne miejsce, ale to zrozumiałe, bo jest to mojej miasto rodzinne. W Śląsku przeżyłem różne momenty. Raz było lepiej, raz gorzej jak to w życiu.

 

Z perspektywy czasu żałuje Pan przejścia do Zagłębia Lubin? Od tamtego momentu Pana relacje z kibicami Śląska mówiąc delikatnie uległy pogorszeniu.

 

Nie żałuję tamtego kroku. W tamtym momencie zostałem zesłany do rezerw Śląska Wrocław i byłem postawiony pod ścianą. Wypożyczenie do ówczesnego mistrza Polski czyli Zagłębia Lubin bardzo mi się przydało. W tamtym okresie wiedziałem już, że przeniosę się do ligi greckiej, więc dużo korzystniejszą opcją było dla mnie przygotowanie się do wyjazdu w gronie lepszych piłkarzy niż w czwartoligowych rezerwach Śląska. Podkreślam, że nie żałuję tamtej decyzji również z tego względu, że poznałem w Lubinie świetnych ludzi. Tamten czas na pewno nie był stracony.

Adrian Janiuk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze