Romański w TBL: Po kilka słów o każdym

Koszykówka
Romański w TBL: Po kilka słów o każdym
fot. plk.pl
Turów i Stelmet, czyli najwięksi wygrani sezonu zasadniczego.

W niedzielę zakończyła się bardzo ciekawa i obfitująca w zwroty akcji runda zasadnicza ekstraklasy koszykarzy, czyli Tauron Basket Ligi. Komentator Polsatu Sport Adam Romański podsumowuje występy wszystkich 16 zespołów w sezonie 2014/2015.

Play-off rozpoczyna się w czwartek, kiedy to na boiska wyjdą dwie z czterech par ćwierćfinałowych, a dzień później dołączą do nich pozostałe dwie. Pierwsza transmisja w Polsacie Sport News - w niedzielę od 19.50 (mecz 2 rywalizacji AZS Koszalin - Rosa Radom). Wszystkie pozostałe mecze ćwierćfinału można oglądać w formie płatnych przekazów na żywo na stronie emocje.tv. Zgodnie z kilkuletnią tradycją play-off koszykarzy jest tak zaplanowany, że w ciągu niemal 50 dni nie ma przestojów, mecze o stawkę są prawie codziennie. Mistrza Polski poznamy najpóźniej 13 czerwca.

 

Po 30., ostatniej, decydującej kolejce, warto chyba odejść od wypróbowanego schematu moich cotygodniowych podsumowań. Choćby po to, żeby napisać coś o każdym klubie. Bo warto.

 

1. PGE Turów Zgorzelec, bilans zwycięstwa-porażki 23-7

 

Mistrzowie Polski najpierw byli nie do pokonania (wygrali 14 pierwszych meczów), później mieli spory kryzys i niektórzy zaczęli nawet myśleć, że PGE Turów może zakończyć sezon zasadniczy na czwartym czy piątym miejscu. Jednak ekipa trenera Miodraga Rajkovicia skonsolidowała się w czterech ostatnich spotkaniach. Mimo osłabień kontuzjami i dyskwalifikacją lidera, byłego gracza NBA Mardy'ego Collinsa, wygrała trzy razy na wyjeździe i u siebie ze Stelmetem, wyrywając wicemistrzowi z Zielonej Góry pierwsze miejsce dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich meczów dopiero w ostatnich sekundach sezonu. Zgorzelczanie mają pomysł na grę, a przede wszystkim gwiazdy (Collins, Damian Kulig, Michał Chyliński, Filip Dylewicz itp. itd.), które mogą w kluczowych momentach play-off zagrać skutecznie decydujące akcje. W play-off na scenę pchać się także będą na pewno efektowny Chris Wright i ogromny Kyryło Natiażko. Wydaje się, że kłopoty, kontuzje, odejścia z klubu z powodów finansowych i nerwowe reakcje to już przeszłość, a PGE Turów to faworyt numer 1 do mistrzostwa.

 

2. Stelmet Zielona Góra, bilans 23-7

 

Najbardziej niesamowity fakt tej ligi: Stelmet wygrał wszystkie 15 meczów u siebie, ale przegrał też wszystkie 7 meczów z zespołami play-off na wyjeździe. Nie do uwierzenia… Przy bliższym przyjrzeniu się widać także, że zielonogórzanie prawie nikogo w tym sezonie nie gromili (tylko trzy zwycięstwa różnicą 15 punktów lub więcej, z czego dwa z Polpharmą Starogard). Trener Saso Filipovski postawił na męczącą rywali obronę i dzięki temu osiągnął niewątpliwy sukces w rundzie zasadniczej. Dobry sezon zagrał Aaron Cel, zawsze warto patrzeć na grę Quintona Hosleya, a Russell Robinson okazał się ważnym wzmocnieniem na najważniejsze akcje meczu. Ale pytanie brzmi, czy pozostali w rundzie zasadniczej się przyczaili i teraz eksplodują, czy też osiągnęli pewne limity? I kto jest gwiazdą, która trafi najważniejszy rzut pod presją? Stelmet nie wyglądał w tych 30 kolejkach na zespół do pokonania tylko dla PGE Turowa, jak to bywało już w ostatnich latach.

 

3. AZS Koszalin, bilans 22-8

 

Przyjście do Koszalina Qyntela Woodsa, Szymona Szewczyka i Ivana Radenovicia, powrót Dantego Swansona, kilka innych transferów - to wszystko spowodowało, że poprzeczka przed AZS była zawieszona wysoko. I trzeba powiedzieć, że została przeskoczona, mimo wielkiej liczby kontuzji (do przewidzenia przy tak zaawansowanym wiekowo składzie). Trzecie miejsce to najlepszy wynik w historii klubu w rundzie zasadniczej (dotąd rekordowe było szóste) i nie zmieniło tego nawet zbędne zamieszanie wokół trenera Igora Milicicia. Koszalinianie wygrali kilka ważnych meczów i pokazali (w spotkaniach z Rosą, Stelmetem), że potrafią grać na poziomie wymaganym od potencjalnych zdobywców medali w TBL. Jednak stawianie przed tym zespołem zadania awansu do finału jest odważne, choć do wykonania, jeśli wszyscy będą zdrowi. Nowy, sprowadzony tuż przed końcem sezonu, grecki trener Kostas Flevarakis też ma zaległości przed polską widownią, z czasów kiedy przegrywał jako trener Polpaku w play-off w ostatnich sekundach ze Śląskiem i… nie rozpoczął sezonu, bo klub ze Świecia się wycofał z gry.

 

4. Energa Czarni Słupsk, bilans 21-9

 

Punktem wyjściowym do tego sezonu była klęska w piątym meczu ćwierćfinału 2014 z Treflem Sopot, czyli przegrany mecz, który był już wygrany. Na pierwszej prostej nowego biegu słupszczanie wyłożyli się kompletnie, z trenerem Dejanem Mijatoviciem i bilansem 4-6 dryfując w stronę rywalizacji z ligowymi nowicjuszami o miejsce w dolnej połówce tabeli. Ale jak to w Słupsku niemal zawsze bywa, w jednym sezonie musi być odpływ i musi być przypływ. Po zmianach trenerów i przede wszystkim przyjściu Jerela Blassingame'a i Drago Pasalicia słupszczanie zaczęli wygrywać, a kibice mogli szeptać o możliwych medalach. Nawet porażka w słabym stylu z PGE Turowem Zgorzelec w końcówce sezonu nie powinna tego zmącić. To może być nawet najsilniejszy skład Energi Czarnych w historii, więc medal jest jak najbardziej możliwy.

 

5. Śląsk Wrocław, bilans 21-9

 

Wrocławianie w poprzednim sezonie zdobyli Puchar Polski, ale nie zdołali się zakwalifikować do play-off po raz pierwszy w historii występów w ekstraklasie. Obecny sezon też nie jest idealny - Śląsk wypadł ostatecznie z czwórki (minimalnie) i nie zebrał finansowania, żeby wzmocnić się pod koszem. W składzie są zawodnicy, którzy są w stanie zagrać jak równy z równym z każdym rywalem w tej lidze (Łukasz Wiśniewski, Jakub Dłoniak, Roderick Trice, Denis Ikovlev) i bardzo inteligentny trener Emil Rajković, którego praca jest na pewno w tym sezonie wielkim pozytywem Śląska. Co najważniejsze, powoli odbudowuje się entuzjazm wśród kibiców we Wrocławiu, co nie wszystkim się udaje, choćby piłkarzom ręcznym Śląska, którzy desperacko walczą o utrzymanie w ekstraklasie, czy siatkarzom Gwardii (są w drugiej lidze). W tym kontekście odbudowa Śląska koszykarskiego jest udana, a ewentualny awans do półfinału będzie ostatecznym potwierdzeniem powrotu na szczyty.

 

6. Rosa Radom, bilans 21-9

 

W poprzednim sezonie Rosa trenera Wojciecha Kamińskiego zajęła piąte miejsce, wygrała ćwierćfinał i była o krok od brązowych medali. W tych rozgrywkach powszechnie uważa się, że radomianie grali lepiej, mają ciekawszy skład i są w stanie osiągnąć więcej. Ale po rundzie zasadniczej są na niższej pozycji, mimo że wygrywają niemal wszystkie klasyfikacje związane z grą w obronie. Stało się tak głównie przez porażki we własnej hali z bezpośrednimi rywalami - Energą Czarnymi Słupsk i AZS Koszalin. Takie właśnie detale będą decydować w play-off o ocenie tej drużyny, która ma szeroki skład, gra zespołowo z obu stron parkietu, świetnie rzuca z dystansu i ma gwiazdę nieobliczalną, trudną do zatrzymania dla rywali w postaci Mike'a Taylora. Wojciech Kamiński, wybrany głosami głównie polskich szkoleniowców TBL na trenera roku, będzie miał okazję sprawdzić się z koalicją szkoleniowców z zagranicy w play-off, a może nawet zdobyć także ich głosy w przyszłych głosowaniach.

 

7. Asseco Gdynia, bilans 16-14

 

Dodatni bilans zwycięstw i porażek klubu, który ponoć ma drugi najniższy budżet na zawodników w TBL (nieco większy niż Jezioro), to wielki sukces. W Gdyni pracują nad przywiązaniem do klubu i miasta, rozsądny trener David Dedek podejmuje dobre decyzje i świetnie przygotowuje zespół do meczu, a mający unikalne umiejętności rozgrywający A.J. Walton i środkowy Ovidijus Galdikas potrafią zagrozić wszystkim w lidze. Szkoda trochę, że wokół dominującego nad koszem Galdikasa nie ma grupy znakomitych strzelców za trzy punkty, bo Asseco mogłoby jeszcze lepiej korzystać z jego umiejętności. Bardzo znaczące jest jednak, że były mistrz Europy kadetów i juniorów z kadrą Serbii (i to grający wtedy w pierwszej piątce) Lazar Radosavljević przegrał rywalizację o miejsce na boisku z Polakami. Oby Sebastian Kowalczyk, Filip Matczak, Przemysław Żołnierewicz, Jakub Parzeński czy Roman Szymański szli dalej dobrą drogą, bo do mety jeszcze daleko.

 

8. Trefl Sopot, bilans 14-16

 

Rzutem na taśmę sopocianie ocalili miejsce w play-off, które mają zawsze od podziału między Gdynię a Sopot mistrzowskiej ekipy Prokomu Trefla w 2009 roku. Trener Mariusz Niedbalski w ten sposób wraca do gry (bilans 5-5, przy bilansie 9-11 Dariusa Maskoliunasa), a w play-off przeciwko mistrzom Polski ze Zgorzelca będzie mógł pokazać, że nie ma już żadnych kompleksów. Sopocianie w tym sezonie to zespół przedziwny, mający w składzie przecież bardzo dobrych koszykarzy (Bojan Popović, Paweł Leończyk, Michał Michalak, Eimantas Bendzius, Tautvydas Lydeka), a przy ich wymienianiu nawet ręka mi zadrżała, czy wspomnieć o półfinaliście mistrzostw świata w barwach Litwy Sarunasie Vasiliauskasie. Mimo to właściwie w żadnym momencie sezonu nie można się było grą Trefla nasycić, nawet gry wygrywał w Zgorzelcu czy u siebie ze Stelmetem. Wypchnięty na ubocze przez dwa kluby siatkarskie o tej samej nazwie, grające w finałach swoich lig i wypełniające Ergo Arenę, niestety przestaje być sportową wizytówką miasta. Trzeba chyba poszukać nowego pomysłu na siebie. Zwłaszcza, kiedy dochodzi do takich absurdów, że klub wygrywający mistrzostwa Polski juniorów, prowadzony przez trenera kadry młodzieżowej, wystawia do gry w wygranym wysoko meczu ostatniej kolejki z drużyną z ogona tabeli zaledwie trzech Polaków.

 

9. Polski Cukier Toruń, bilans 14-16

 

W Toruniu po sezonie była radość i gratulacje, ale także plucie sobie w brodę, bo do miejsca w play-off zabrakło niewiele. Albo wyższego zwycięstwa nad Treflem w niedawnym meczu, albo choćby wygranej z Kingiem Wilkami Morskimi Szczecin u siebie, kiedy to torunianie prowadzili czterema punktami w ostatniej minucie i przegrali. Świetnie pokazał się w Polskim Cukrze amerykański duet na obwodzie William Franklin - LaMarshall Corbett, bez nich na pewno nie byłoby bilansu 11-6 w ostatnich 17 meczach. Dobry sezon mieli także Krzysztof Sulima oraz Jarosław Zyskowski, wracający do gry po rocznej przerwie. Jest fundament do budowy mocnej drużyny, która na dodatek przyciągnęła do hali trzecią pod względem średniej widownię ligi.

 

10. Polfarmex Kutno, bilans 13-17

 

W tym zespole także można zacząć od "gdyby". Przede wszystkim gdyby kontuzji w meczu z Treflem w Sopocie nie doznał rozgrywający Kwamain Mitchell, Polfarmex miałby wielkie szanse na wygranie tamtego meczu i kilku następnych, których zabrakło do awansu do play-off. Mitchell był znakomity, ale równie dobrze spisywał się w Kutnie Czech Patrik Auda, swoje zbierał Kevin Johnson, a kilku Polaków - z Grzegorzem Grochowskim, Bartłomiejem Wołoszynem i trenerami Jarosławem Krysiewiczem, Wojciechem Walichem i Krzysztofem Szablowskim na czele - udowodniło coś w tym sezonie. Nieporozumieniem był tylko transfer środkowego Kevina Fletchera i ten ruch też mógł położyć sprawę play-off w Kutnie, gdzie koszykówkę kochają miłością czystą. Czekam na nową halę w tym mieście i jestem pewien, że w najbliższych kilku latach to będzie ekipa walcząca o dużo więcej niż 10. miejsce.

 

11. MKS Dąbrowa Górnicza, bilans 10-20

 

Klub z Zagłębia wzbudza sympatię, bo nie porzucił ani ambitnego trenera Wojciecha Wieczorka, który buduje go od trzeciej ligi, ani zawodników, którzy grali w nim w pierwszej lidze. Dobrze dobrani Amerykanie trzymali poziom gry, ale na występy Pawła Zmarlaka (rewelacyjny debiut w ekstraklasie w wieku 32 lat), Przemysława Szymańskiego, Marcina Piechowicza czy Mateusza Dziemby patrzyło się z przyjemnością. MKS ściągał kibiców do hali - jak wszystkie nowe kluby w TBL, co warto podkreślić - i grał pozytywną koszykówkę zespołową, w czym obcokrajowcy się świetnie odnaleźli. Były też świetne akcje marketingowe, o Dąbrowie Górniczej cały czas było głośno, nie tylko wtedy, kiedy wygrywała ze Śląskiem, Asseco czy Treflem. Co ciekawe, w klubie budowana jest solidna podstawa młodzieżowa, do grup juniorskich ściągnięto utalentowanych zawodników z całej Polski, więc mam nadzieję, że za chwilę w Dąbrowie w pierwszym składzie będziemy notowali debiuty młodych, ambitnych kandydatów do reprezentacji Polski. Tak powinien wyglądać klub bez wielkiego budżetu, mający pomysł na siebie.

 

12. Anwil Włocławek, bilans 10-20

 

Sporo o przygodach Anwilu w tym sezonie pisałem na bieżąco podczas rozgrywek, więc nad bolesnym upadkiem wielkiej firmy koszykarskiej (pierwszy w 23-letniej historii sezon bez play-off) nie ma się już co rozpisywać, zwłaszcza po kończącej rozgrywki serii ośmiu porażek. Najgorsze jest to, że pozytywów nie widać, bo trudno nimi nazwać ofensywne popisy Chase'a Simona i potwierdzoną wszechstronność weterana Konrada Wysockiego. Właściciele i szefowie klubu muszą uporać się ze spłatą podpisanych ugód z wierzycielami, nie widać nawet drobnego zaczynu składu na przyszły sezon, a dwaj gracze, którzy mogliby być liderami Anwilu 2015/2016 za małe pieniądze, czyli czołowy Polak rocznika 1992 Michał Sokołowski (miał kontrakt do 2017 roku) i czołowy Polak rocznika 1995 Mikołaj Witliński (umowa do 2016) są już straceni i myślami od Włocławka uciekają jak najdalej. Kto będzie trenerem Anwilu? Jacy zawodnicy będą chcieli przyjść grać przed wymagającą widownią pełną goryczy? Pytania czekają na odpowiedzi.

 

13. King Wilki Morskie Szczecin, bilans 9-21

 

Krzysztof Koziorowicz w pierwszej połowie sezonu jako trener Wilków wygrał cztery mecze na 15, a Mihailo Uvalin w drugiej części - pięć. Obaj ponieśli porażkę, a była nią także deklaracja Uvalina po ostatnim meczu w Szczecinie, że dalej w tym klubie pracować nie będzie. Klub prowadzony w starym stylu, ze sprowadzaniem zawodników w ciemno i później niekończącymi się ich wymianami, nie mógł wygrywać meczów w TBL, w której praca wygląda już inaczej niż w PLK przed 15 laty. Co ciekawe, w odróżnieniu na przykład od Anwilu, kilku zawodników wzbudza ciekawość i intryguje. Zapewne kibice w Szczecinie nie obraziliby się, jeśli Marcin Flieger, Paweł Kikowski, Witalij Kowalenko, Uros Nikolić, Rodney Green, Radosław Bojko czy Ivan Marinković zostaliby w drużynie. Tutaj potrzeba spokoju i zaufania. A jest dla kogo pracować, bo wypełnienie hali średnio na poziomie 2800 widzów na mecz to absolutna rewelacja. Koszykówka w Szczecinie nigdy nie była tak popularna i myślę, że klub Krzysztofa Króla z przyjemnością to wykorzysta.

 

14. Wikana Start Lublin, bilans 9-21

 

Lublin zawsze kochał koszykówkę, miał w historii aż trzy kluby w ekstraklasie, wiernych widzów i pierwszą amerykańską gwiazdę w Polsce - Kenta Washingtona. Kiedyś mówiło się, że świetnego koszykarza, teraz trzeba napisać: tego z "Misia". Żaden z zawodników Wikany Startu z obecnego sezonu raczej w polskiej superprodukcji kinowej w najbliższym czasie nie zagra, ale kilku ma szanse ładnie rozwinąć kariery. Zwłaszcza o Piotra Śmigielskiego (o pięć lat za późno debiutował w TBL) i Jarosława Trojana przy dalszych nakładach ich pracy mogą zacząć pytać czołowe kluby. Solidnie z grupą zawodników niskobudżetowych pracował trener Paweł Turkiewicz, a na mecze w godnej TBL hali Globus przychodziło średnio więcej widzów niż w Słupsku czy Gdyni. A także znacznie więcej niż na mistrzynie Polski w piłce ręcznej, też korzystające z tego obiektu. I niech to będzie dobry początek nowej historii lubelskiej koszykówki.

 

15. Polpharma Starogard Gdański, bilans 7-23

 

Najsłabszy od lat sezon klubu ze Starogardu, który gra w ekstraklasie bez przerwy od 2004 roku. Nawet "spadkowy" sezon 2007/2008 (Polpharma musiała kupować "dziką kartę" żeby zostać w grze) nie był jednak tak bezbarwny jak ten ostatni. Najbardziej barwne były niestety soczyste komentarze z trybun, którymi zasłynęła hala na Kociewiu zwłaszcza w drugiej połowie sezonu. Sytuacja jest podobna do Anwilu Włocławek, bo trudno w zasadzie określić, w jaką stronę Polpharma zmierza, a nawet - w jaką może zmierzać. Niech nikt nie poczuje urazy, ale mam wrażenie, że jeśli w Starogardzie zmieniłby się w 100 procentach skład osobowy zespołu, żalu w pełnych pasji kibicach starogardzkich by nie było. Najbliższy sezon pokaże czy to środowisko, które przeżywało już ligowy medal, Puchar Polski i Superpuchar Polski, zawalczy o pozostanie w elicie.

 

16. Jezioro Tarnobrzeg, bilans 7-23

 

Mało kto dawał Jezioru przed tym sezonem szanse na choćby trzy wygrane, niektórzy mówili nawet o komplecie porażek. Dlatego siedem zwycięstw, w tym między innymi nad Asseco i Treflem na wyjazdach oraz ze Śląskiem u siebie, i kilka bardzo interesujących meczów z walką do ostatniej syreny, można ocenić pozytywnie. W Tarnobrzegu do poprawy jest na pewno frekwencja na meczach, ale gdy przyjrzeć się składowi, widać w nim kilku zawodników "do oglądania" (choćby mierzący 168 cm Josh Miller) i kilku Polaków "do rozwoju" (Kacper Młynarski, Jakub Patoka, Dawid Morawiec, Piotr Wojdyr, Wiktor Rycerz), a wszyscy ponoć mają dalej grać w klubie. Ma to sens, jednak poprawa otoczki wokół klubu i zespołu po pięciu latach gry w Tauron Basket Lidze wydaje się konieczna.

Adam Romański, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze