Filipovski: Za szybko uwierzyliśmy w wygraną

Koszykówka
Filipovski: Za szybko uwierzyliśmy w wygraną
fot.PAP

Koszykarze Stelmetu Zielona Góra nie zdołali w trzecim ćwierćfinałowym meczu z Asseco w Gdynia zapewnić sobie awansu do kolejnej rundy. - Prowadziliśmy już różnicą 17 punktów i za szybko uwierzyliśmy w wygraną - powiedział trener gości Saso Filipovski.

Tylko w jednym ćwierćfinale play off rywalizacja nie skończyła się po trzech meczach. A wszystko za sprawą Asseco Gdynia, które po dwóch porażkach w Zielonej Górze pokonało po dogrywce we własnej hali Stelmet 73:70. Przez trzy kwarty rywalizacja toczyła się pod dyktando gości, którzy w 30. minucie prowadzili różnicą aż 17 punktów – 50:33.

 

I w tym momencie przestaliśmy grać. Myśleliśmy już, że to koniec meczu i nasza wygrana stała się faktem, tymczasem srodze się rozczarowaliśmy. Zadowolony mogłem być z naszej postawy w trzech pierwszych kwartach, jednak w końcówce rywale zaprezentowali zdecydowanie więcej od nas agresji i energii w ataku oraz obronie. Poza tym nic nie mogliśmy trafić, a Walton, który cały czas grał akcje jeden na jeden, za łatwo zdobywał punkty - ocenił Filipovski.

 

W dogrywce zawodnicy Stelmetu również zaprzepaścili szansę na zwycięstwo – w 44. minucie po rzucie za trzy Przemysława Zamojskiego wygrywali 68:64. Wtedy po raz kolejny ciężar gry wziął na swoje barki A. J. Walton. Rozgrywający gdyńskiej drużyny, który wcześniej doprowadził do dogrywki, zdobył siedem punktów. Po jego ostatnim rzucie 12,7 sekundy przed końcem zrobiło się 71:70 dla Asseco.

 

W posiadaniu piłki byli zielonogórzanie, ale po stracie Łukasza Koszarka decydujące punkty dla gospodarzy zdobył Przemysław Żołnierewicz. - Można było odnieść wrażenie, że Asseco jest zespołem, który bardziej chciał wygrać to spotkanie. Rywale grali bardziej ambitnie od nas i taka postawa nie może nam się przydarzyć w piątek, kiedy odbędzie się czwarty mecz. Mieliśmy także problemy z zatrzymaniem Waltona, sami nie trafiliśmy również wielu otwartych rzutów - przyznał Koszarek.

 

To było spotkanie walki i obrony. Zarówno Stelmet jak i my jesteśmy drużynami zorientowanymi defensywnie, dlatego ta rywalizacja nie obfitowała w zbyt wiele punktów. Mecz mógł się jednak podobać, bo był niezwykle zacięty i trzymał w napięciu do ostatnich sekund - stwierdził skrzydłowy Asseco Przemysław Frasunkiewicz.

 

Czwarte spotkanie odbędzie się w piątek także w Gdyni o godzinie 19.15. W przypadku drugiego zwycięstwa gospodarzy do piątej i decydującej konfrontacji Asseco ze Stelmetem dojdzie w poniedziałek 11 maja w Zielonej Górze. - W tym meczu, także dzięki wsparciu naszych kibiców, daliśmy z siebie maksa. Udało nam się zatrzymać Stelmet łącznie z dogrywką na 70 punktach, a to jest coś wyjątkowego. Nasza drużyna znowu pokazała charakter, bo pomimo bardzo niekorzystnego wyniku walczyła do końca. Jutro jednak chłopacy poczują, ile włożyli w to spotkanie wysiłku. Pomimo zmęczenia w piątek nie pozostaje nam nic innego jak znowu bić się do upadłego - podsumował trener Asseco David Dedek.

A.J., PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze