Kowalski: Sorry klakierzy, ale Berg nie jest lepszy od Urbana

Piłka nożna
Kowalski: Sorry klakierzy, ale Berg nie jest lepszy od Urbana
fot. Polsat Sport

Nie jestem zwolennikiem rozliczania trenerów po kilku miesiącach czy byle porażce. Każdy szkoleniowiec powinien być oceniany w solidnym dystansie czasowym (co wcale nie musi być dla niego korzystne). Ale blisko półtora roku pracy Henninga Berga w Legii to jednak wystarczający czas, aby zdanie sobie wyrobić. I wydaje się, że nie jest żadną przesadą, postawienie tezę, że norweski szkoleniowiec w niczym nie jest lepszy od… Jana Urbana.

Niestety, bo kiedy Berg przyszedł na Łazienkowską, wydawało się, że jednak tę drużynę solidnie poprawi. Nie mówię nawet o awansie do Ligi Mistrzów (tu na przeszkodzie stanęło gapiostwo działaczy), ale po prostu w skali krajowej. Do tego marzyło nam się, że taki człowiek z zewnątrz, z otwartą głową, wychowany w innej futbolowej kulturze podniesie na wyższy poziom tzw. młodych zdolnych, którzy są w drużynie lub wykreuje do pierwszego zespołu kilka talentów ze słynnej Akademii Piłkarskiej Legii. Miałoby to oczywiście wymiar sportowy, ale także finansowy.

 

Wiem, że zaraz po przyjściu do Legii Norweg zapewniał działaczy klubu, że z takiego Michała Żyry to po roku pracy zrobi zawodnika wartego sześć milionów euro. Bajerował zgrabnie i szefów, i cały zastęp dziennikarzy, którzy piali z zachwytu i odsądzali od czci i wiary dawnych legionistów, którzy ośmielali się wyrazić inne zdanie i nie padać na kolana przed Bergiem (Kazimierski, Dziekanowski, Kowalczyk, Jóźwiak itd.). Fakty są takie, że pod skrzydłami Norwega Żyro stracił na wartości, Kosecki i kliku innych również, a żaden młody polski zawodnik nie zbliżył się do pierwszej drużyny nawet o centymetr. Bo trudno uznać za takie epizodyczne występy Ryczkowskiego czy Wieteski.

 

Oczywiście oddajmy Begowi to, co Berga. Bo jednak zdobył do spółki z Urbanem mistrzostwo w ubiegłym sezonie, a w Lidze Europejskiej przebił poprzednika o jedną rundę (Urban nie wyszedł z grupy, a Berg dostał łomot od Ajaksu dopiero w 1/16). Podobnie, jak Urban, może się pochwalić zdobytym Pucharem Polski. Ale co poza tym? Wypominać, że zarabia cztery razy tyle, co polski trener nie zamierzam, bo Legia jest bogata i ją stać. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że czar Berga prysł, nawet w oczach klakierów.

 

Jego drużyna, mimo wciąż istniejącej szansy na mistrzostwo, gra słabo. Jest nijaka, nie wiadomo o co Bergowi chodzi taktycznie. Długa piłka do szybkiego Kucharczyka to jedyny widoczny pomysł. Jeśli ktoś dostrzegł jakąś finezję legionistów w zwycięskim finale Pucharu Polski, to jest wybitnym koneserem. Zespół, o którym mówi się, że zostanie w dużej mierze rozprzedany, przegrał już dziewięć meczów w lidze i znajduje się za plecami mającego łatwiejszy kalendarz gier Lecha Poznań.

 

Jak to się skończy? Nie wiadomo, bo jednak to tylko polska "kowbojska" liga, ale tendencja jest oczywista. W takiej sytuacji do rangi wielkiej zagadki urasta decyzja klubu, który przedłużył kontrakt do Norwegiem aż do 2017 r. Być może działacze widzą jednak coś, co jest niedostrzegalne dla przeciętnego kibica...

Cezary Kowalski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze