Koniec pewnej epoki. Kto był lepszy: Lampard czy Gerrard?

Piłka nożna
Koniec pewnej epoki. Kto był lepszy: Lampard czy Gerrard?
grafika: Hubert Chmielewski

Odwieczne pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź – kto jest lepszy: Steven Gerrard czy Frank Lampard? Jako piłkarz, jako człowiek, jako legenda Premier League. Obaj w niedzielę pożegnali się z ukochaną ligą i wyruszyli podbijać Stany Zjednoczone… I uczynili to w trochę innym stylu…

To zawsze jest bardzo niezręczne pytanie, bo takich legend praktycznie nie da się porównać. A jednak każdy ma swoje zdanie i spojrzenie na wkład obu zawodników. I każdy też chciałby w końcu rozstrzygnąć ten spór. Spójrzmy więc na początek na czysto statystyczne dane – cały czas mowa tylko i wyłącznie o rozgrywkach ligi angielskiej.

Gerrard ma na koncie 504. spotkania – Lampard 609. W bramkach (177:120), a także asystach (102:92) również prowadzi ten drugi. Miał więc większy wpływ na drużynę w tych najważniejszy aspektach. Procentowo także wypada lepiej. Drużyny z Lampardem wygrywały 57,3 % meczów – z Gerrardem 50,5 %.

Jeśli chodzi o trofea, to lepszy po raz kolejny jest Lampard (13:10), jednak jak wiadomo to zawsze nie zależy od zespołu. Chelsea na przestrzeni lat była w lepszym położeniu od Liverpoolu. Sytuacja finansowa pozwalała na sprowadzenie klasowych zawodników. To jest właśnie argument zwolenników Gerrarda. Chodzi im o to, że Lampard zawsze miał obok siebie genialnych piłkarzy – z kolei przy Gerrardzie wszyscy wokół dopiero stawali się graczami o klasie międzynarodowej.

Atuty i decydujące mecze

Na porównanie tych zawodników nie składają się jednak czyste statystyki, tylko inne rzeczy. Tylko jak je realnie zestawić? Lojalność? Obaj udowodnili, że ją posiadają. Strzał z dystansu? Podobny. Wizja gry? Podobna. Gra defensywna? Może lekko na korzyść Gerrarda. Zmysł strzelecki? Przewaga Lamparda.

Obaj potrafią także udźwignąć presję w wielkich meczach. I poprowadzić ją, odpowiednio nakierować, do końcowego zwycięstwa. Jak Gerrard w Stambule (w poniedziałek minęło równo 10 lat), jak Lampard w Monachium (niedawno minęły 3 lata). Obaj wygrali Ligę Mistrzów... – Nie spodziewałem się, że dokonam tego w wieku 34 lat! – mówił ten drugi.

Wiele osób zapomina także o tym, że triumfu Liverpoolu nie byłoby bez bramki Gerrarda przeciwko Olympiakosowi w fazie grupowej. To była końcówka meczu, a potężny strzał Anglik dał jego drużynie awans do rundy pucharowej. Podobna bomba przytrafiła się mu także w finale Pucharu Anglii, w którym The Reds pokonali West Ham United po rzutach karnych. Lampard z kolei także zapewnił zwycięstwo Chelsea w Pucharze Anglii (decydujący gol z Evertonem). W drodze po Ligę Mistrzów był kluczową postacią – strzelał przeciwko Napoli, Benfice oraz zaliczył dwie kluczowe asysty z Barceloną.

Zburzony pomnik i bezpośrednia walka
Jak strzelał jeden, to zaraz musiał zrobić to drugi. Steven często czuł się samotny, zwłaszcza jak widział Lamparda w świetnej drużynie, wygrywającego tytuły i puchary, podczas gdy on musiał sam zrobić z Liverpoolu dobry zespół - oceniał niedawno Phil Neville.

Gerrardowi jednak brakuje czegoś, co ma Lampard. Chodzi o mistrzostwo Anglii… Kilka razy był blisko, jak w tamtym sezonie, kiedy na jego drodze stanął… właśnie Lampard i jego Chelsea. Jedno poślizgnięcie zburzyło jego pomnik. Cały czas był ikoną, ale nagle stał się symbolem porażki. I ta łatka może do niego przylgnąć na zawsze. I on o tym nie zapomni…

Poza tym meczem rywalizowali wiele razy. Gerrard - mimo że był fundementalną postacią w półfinałach Ligi Mistrzów w 2005 i 2007 roku - nie zawsze grał wybitnie. Ba, wiele razy decydował o zwycięstwach... Chelsea! Wspominaliśmy poślizgnięcie i gola Demby Ba, ale było także podanie do Didiera Drogby (gol na wagę mistrzostwa Anglii), samobójcze trafienie w doliczonym czasie gry z Pucharu Ligi w 2005 roku... Lampard też miał swój udział - szczególnie w 2008 roku, kiedy musiał wystąpić świeżo po śmierci matki. To zdarzenie bardzo mocno go dotknęło, jednak nie przeszkodziło mu w wykonaniu chyba najsłynniejszego rzutu karnego.

Wymowne zwieńczenie angielskiej kariery?

Dziwnie musieli czuć się kibice Chelsea, oglądając pożegnanie Lamparda, która nie cieszy się z mistrzostwa. Ich pupil zamiast być w zachodnim Londynie, przebywał w Manchesterze i to tam rozstał się z Premier League. W dobrym stylu – bo strzelił gola, a jego zespół wygrał 2:0. To był też wyjątkowy dzień, bo mimo zaledwie półrocznego wypożyczenia, Lampard przywdział na to ostatnie spotkanie kapitańską opaskę.

Gerrard z kolei rozegrał 90 minucie Stoke i również zdobył bramkę. Miała ona jednak gorzki smak, bo Liverpool przegrał aż 1:6! Pożegnanie z Anfield też nie było udane (porażka 1:3 z Crystal Palace). I to może być stempel do dyskusji na temat jego końcowego wizerunku. Wielki piłkarz – rzecz oczywista – ale ostatecznie wiecznie przegrany. Nie to co Lampard – trzykrotny mistrz Premier League, który jak odchodzi, to zwycięski…

Co ciekawe na jedenastu dziennikarzy Daily Mail aż siedmiu, gdyby musiało wybierać, postawiłoby na Gerrarda. Prawda jest jednak taka, że każdy chciałby mieć taki duet pomocników. No, może prócz reprezentacji Anglii, która nigdy nie osiągnęła żadnego sukcesu, mając ich dwóch do dyspozycji…

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze