Kołtoń: Finał, Berlin, biznes...

Piłka nożna
Kołtoń: Finał, Berlin, biznes...
fot. Polsat Sport

Kilka dni temu przeżywaliśmy wielkie święto futbolu w Warszawie - finał Ligi Europy śledziło na całym świecie 190 milionów ludzi. Jednak finał Ligi Mistrzów to jeszcze większe wydarzenie - tyleż w świecie futbolu, co telewizyjnego biznesu. Berlińskie starcie Barcy z Juve będzie śledzić co najmniej 360 milionów ludzi, a samo miasto zarobi - jak się szacuje - prawie - 40 milionów euro!

W Berlinie na każdym kroku odczuwa się, że miasto przeżywa wielkie wydarzenie. Mnóstwo flag, na Potsdamer Platz wielka piłka, z którą wszyscy chcą się fotografować. Jednak największe wrażenie sprawiają okolice Bramy Brandenburskiej. Ileż tu się działo w ostatnim stuleciu. Najpierw wielkie swastyki, symbolizujące zbrodniczy reżim Hitlera. Później flagi - sowiecka i polska - zatknięte na szczycie bramy, po zdobyciu stolicy Rzeszy w 1945 roku. Czasy powojenne to legendarne przemówienia - Johna Kennedy'ego ("Ich bin ein Berliner") i Ronalda Reagana ("Panie Gorbaczow, pan otworzy tę bramę"). Wreszcie prawie ćwierć wieku temu upadek muru berlińskiego - pół roku do wyborach wygranych w Polsce przez "Solidarność". Teraz pod bramą króluje futbol. Trwa "Festiwal Champions League". Tuż za bramą usytuowane jest sztuczne boisko z trybunami na kilkaset miejsc. W czwartek można było oglądać niezwykły mecz niewidomych. Wokół piękne przeszkolone studia niemieckich stacji - ZDF i Sky, a dalej mnóstwo różnych atrakcji przygotowanych przez sponsorów. Rzecz jasna wielki shop z okazji finału. Program meczowy - 10 euro, pamiątkowa koszulka - 30 euro, czapeczka 25. Kopia Pucharu Europy - o który będzie się toczył sobotni finał - od 10 do 100 euro, w zależności od wielkości. I rzecz jasna pełno ludzi, którzy przyjechali z całego świata. W wolnej sprzedaży było tylko 6 tysięcy biletów. Po 20 tysięcy otrzymały kluby finalistów, aby rozprowadzić wśród swoich fanów. Reszta przypadła UEFA. Jednak część ludzi przybywa do Berlina, aby tylko znaleźć się w mieście finału Ligi Mistrzów.

Okazuje się, że przeciętny kibic - przy okazji wizyty w mieście rozgrywania spotkania Bundesligi - wydaje 40 euro. Jednak niemieckie studium wykazuje, że przy okazji finału Pucharu Niemiec ta suma wzrasta do 100 euro. I to bez kosztów hotelu. Podobnie jest zresztą przy okazji imprez z innych dyscyplin sportu. Według spółki Berlin Tourismus Marketing GmbH w trakcie mistrzostw świata w lekkiej atletyce w 2009 roku kibice wydali w stolicy Niemiec 120 milionów euro. Są już pierwsze szacunki, jeśli chodzi o sobotni finał. Według portalu Onefootball i biura podróży GoEuro na obecnym finale Ligi Mistrzów Berlin zarobi 36 milionów euro. Podobne szacunki prowadzone są również w przypadku innych spotkań w Lidze Mistrzów. Miasto gospodarz półfinału zarabia 5,6 miliona euro, a miasto, w którym odbywa się mecz fazy grupowej 2,8 miliona. Nic dziwnego, że Berlin prowadzi absolutnie świadomą politykę organizacji imprez sportowych. Burmistrz Michael Mueller chwalił się na dniach: "W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat przeprowadziliśmy ponad 100 imprez sportowych, z czego 17 mistrzostw Europy i 24 mistrzostwa świata. Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy sportową metropolią". Mueller przyznaje: - Finał Ligi Mistrzów jest czymś niezwykłym. To 60 finał w historii - na 27 stadionie. To dla Berlina i Stadionu Olimpijskiego premiera. Dotychczas finał najważniejszego europejskiego trofeum piłkarskiego gościł w 23 miastach 15 państw.

 

Finał Ligi Mistrzów to przede wszystkim wydarzenie w biznesie telewizyjnym. 22 graczy na murawie o wymiarach 105 długości i 68 szerokości, na trybunach 70 500 widzów, ale najważniejsza jest publiczność telewizyjna. Sobotni finał Ligi Mistrzów na całym świecie ma śledzić co najmniej 360 milionów ludzi! Zostanie pokazany z 40 kamer stacji ZDF. Jednak niemiecka stacja kodowana Sky zastosuje również niezwykłą technikę, którą określa się mianem FreeD - "Free Dimensional Video". Oparta jest na systemie opracowanym w Izraelu i umożliwia prezentację danej sytuacji z każdej perspektywy - 360 stopni! Dotychczas coś takiego było możliwe tylko w wirtualnej rzeczywistości (na przykład w grze FIFA 15). Aby Sky mógł niektóre sytuacje pokazać i z perspektywy strzelca i bramkarza, zamontowano pod dachem Stadionu Olimpijskiego 32 dodatkowe kamery ze świetną rozdzielczością 5 K (5120 na 2880), aby nawet w największym zbliżeniu nie tracić na jakości...

Normalna transmisja telewizyjna trafi do 200 krajów na całym świecie. Ludzie z całego świata uświadomią sobie, że jest takie ciekawe miasto, jak Berlin. I w przyszłości miasto będzie czerpało z tego korzyści, podobnie jak Warszawa, Gdańsk, Wrocław i Poznań czerpią korzyści z finałów EURO 2012, a stolica Polski zaszczepiła swoją nazwę przy okazji finału Ligi Europy. To nie jest tak, że poszczególne miasta nie ponoszą dodatkowych kosztów. Warszawa - spełniając wymogi UEFA - wydała niespełna milion złotych. Berlin musiał zainwestować 2 miliony euro. Dodatkowe 1,1 milion euro - kraj związkowy - wydał na specjalną kolację dla 500 gości. Tak zwane "Celebration Party" - w piątkowy wieczór - odbędzie się w zabytkowym terminalu słynnego lotniska Tempelhof.

Pierwszy w Berlinie wylądował czarter z piłkarzami bianconerich - w piątkowe południe na lotnisku Tegel. Turyńczycy zamieszkali w hotelu Regent przy Gendarmenmarkt. Z kolei Barcelona przyleciała niewiele później i udała się w samo centrum - do hotelu Hyatt przy Potsdamer Platz, w którym mieszka ostatnio zawsze reprezentacja Niemiec, jeśli występuje w stolicy. Trening turyńczyków zaplanowany został na 17.45, a Barcelony na 19.45. Juve ma zająć szatnię Herthy Berlin, jako gospodarz finału, a dla Barcy przypadła szatnia gości.

W Berlinie - w cieniu finału Ligi Mistrzów - szef UEFA, Michel Platini będzie konsultował z innymi federacjami sytuację po ustąpieniu Seppa Blattera, ale to temat na inne opowiadanie...

Roman Kołtoń z Berlina, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze