Haas: Nigdy nie zapomnę tego występu

Tenis
Haas: Nigdy nie zapomnę tego występu
fot. PAP
Tommy Haas podczas meczu z Milosem Raonicem

Niemiec Tommy Haas, nękany często przez kłopoty zdrowotne, na 2. rundzie zakończył udział w Wimbledonie. - Nigdy nie zapomnę tego występu - zaznaczył 37-letni tenisista, który poprzedni mecz w imprezie wielkoszlemowej zaliczył w poprzednim sezonie we French Open.

Haas w ostatnich latach rzadko ma okazje prezentować się kibicom na korcie ze względu na częste kontuzje oraz choroby i obecnie jest 861. rakietą świata i znalazł się w głównej drabince dzięki "dzikiej karcie". W środę Niemiec przegrał z rozstawionym z "siódemką" Kanadyjczykiem Milosem Raonicem 0:6, 2:6, 7:6 (7-5), 6:7 (4-7). Na otwarcie pokonał Serba Dusana Lajovica.

 

- Bierzesz to, co daje ci los. Trzeba to przyjąć. Starasz się wyciągać wnioski z oczywistych błędów i sytuacji, które mogą cię spotkać - takich jak urazy, słabość ciała. Niektóre mięśnie nie pracują tak, jak powinny. Ja wciąż jestem wdzięczny za szanse, jakie dostaję i cieszę się z tego, że tu jestem. Staram się ciężko trenować i stwarzać sobie samemu szanse. Grać na korcie nr 1 w Wimbledonie - w moim wieku i mając na uwadze przebieg mojej kariery - to coś wyjątkowego. Nigdy tego nie zapomnę. W środę niewiele brakło, a doszłoby do piątego seta. Zmierzam ponownie w dobrym kierunku. Zdecydowanie nie jestem obecnie w miejscu, w którym chcę być, ale nie mogę zrobić nic więcej niż ciężko pracować - zaznaczył na konferencji prasowej 37-letni zawodnik.

 

Jeden z dziennikarzy zapytał, czego nauczyły go lata walki z problemami zdrowotnymi. - Żeby próbować ich unikać. Tak byłoby najlepiej. Operacja to nic zabawnego - podkreślił.

 

Przedstawiciele mediów chcieli się też dowiedzieć, czy Haas uważa, że liczne w jego życiorysie urazy to efekt pecha.

 

- Kto wie? Wciąż tu jestem, wciąż gram. Niektórzy mieli więcej pecha i nigdy nie wrócili już po kontuzji. Niektórzy przez całą karierę nie mieli ani jego urazu. Czy to kwestia DNA? Czy takie rzeczy przejmujemy od rodziców i dziadków? To kwestia tego, jak trenujemy? Kto wie, jaka jest właściwa odpowiedź na to pytanie? - zastanawiał się Niemiec.

 

Jak dodał półfinalista Wimbledonu z 2009 roku, ważną rolę w jego powrocie do gry miała rodzina. - Kto wie, czy gdybym ich nie miał, gdyby nie moja córka, to miałbym wystarczającą motywację, by wrócić? Ona była jednym z głównych powodów - zaznaczył.

 

Doświadczonemu tenisiście - mimo środowej porażki - nie brakowało poczucia humoru. Dowcipnie opowiadał o potężnym serwisie Raonica.

 

- Chciałbym choć raz w meczu tak zaserwować - tylko po to, by zobaczyć, jakie to uczucie. Wierzcie mi lub nie, ale miałem specjalny plaster na ramieniu, by być w stanie odebrać jego podanie, ale wciąż było zbyt mocne. Po mojej ostatniej operacji żartowałem, że może wstawię sobie w ramię trochę tytanu, by zwiększyć szybkość uderzenia - zakończył z uśmiechem.

MC, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze