Pindera: Za szybcy, za silni

Sporty walki
Pindera: Za szybcy, za silni
graf. Polsat Sport

Nic już nie stoi na przeszkodzie, by Nonito Donaire zmierzył się ze Scottem Quiggiem w walce o pas WBA wagi super koguciej należący do Anglika. Obaj wygrali swoje sobotnie pojedynki bez problemów, obaj w drugiej rundzie, z tą tylko różnicą, że Filipińczyk rzucał swojego rywala, Francuza Anthony Settoula trzy razy na deski, a Quigg Hiszpana Kiko Martineza dwa razy.

Nonito Donaire walczył w chińskim Makau, a Scott Quigg u siebie, w Manchesterze. Filipińczyk, były mistrz pięciu kategorii wagowych po porażce przez nokaut z Jamajczykiem Nicholasem Waltersem zrozumiał, że waga piórkowa nie jest dla niego, więc postanowił wrócić do super koguciej, w której był już mistrzem.

 

Anthony Settoul był jego kolejnym rywalem w tej kategorii. Wcześniej, też w drugim starciu, pokonał na Filipinach swojego rodaka Williama Prado. Francuz miał być znacznie bardziej wymagającym rywalem, ale okazało się, że dobrze przygotowany Donaire jest dla niego za szybki i za silny. W pierwszym starciu Settoul był dwukrotnie liczony po lewych hakach na korpus, w drugiej rundzie Filipińczyk kapitalnie skontrował prawym na głowę i z narożnika Francuza poleciał ręcznik.

 

Tak naprawdę Anthony Settoul nie miał w tym krótkim pojedynku nic do powiedzenia. Próbował na początku walki postawić się byłemu mistrzowi, ale szybko zrozumiał, że Donaire przewyższa go w każdym elemencie bokserskiej sztuki.

 

To był znów prawdziwy „The Filipino Flash” (Filipiński błysk). I jeśli potwierdzą się informacje, że jego promotor Bob Arum rozmawiał z promotorem Scotta Quigga, Eddie Hearnem o ich walce, to w niedalekiej przyszłości czeka nas naprawdę ciekawe wydarzenie.

 

26 letni Anglik jest mistrzem regularnym organizacji WBA w wadze super koguciej, zapewne więc Donaire musiałby się wybrać na Wyspy Brytyjskie, by mu ten pas próbować odebrać, ale to nie powinno być przeszkodą. Scott Quigg jest dobrym, twardym pięściarzem, potrafiącym bić mocno i skutecznie, co udowodnił w sobotnim pojedynku z byłym mistrzem świata Kiko Martinezem. Hiszpan, podobnie jak Francuz Settoul w Makau, nie miał nic do powiedzenia w Manchesterze. Po dwóch liczeniach walka została przerwana.

 

Warto jeszcze dodać, że starcie Filipińczyka z Settoulem wcale nie było najważniejszym wydarzeniem w Cotai Arena. Dla Chińczyków najważniejsza, co zrozumiałe była walka Ik Yanga z Argentyńczykiem Cesarem Rene Cuencą o wakujący pas IBF w wadze junior półśredniej. W pojedynku dwóch niepokonanych pięściarzy faworytem był Chińczyk  (19 zwycięstw, 14 KO). 34 letni Cuenca z 46 wygranych walk tylko dwie skończył przed czasem. Pytany przez dziennikarzy jakby sam siebie ocenił odpowiedział, że na pewno bliżej mu do Floyda Mayweathera Jr niż do Rocky’ego Marciano. I szybko wyjaśnił o co mu chodzi. – Floyd Jr w ostatnich latach też nie nokautuje swoich rywali. Po prostu walczy tak, żeby wygrać. Mam dokładnie taką samą filozofię. I tak właśnie będę walczył z Yangiem. On ostatnie pięć walk skończył szybko, zobaczymy jak da sobie radę na pełnym dystansie – tłumaczył Cuenca, ale chyba niewiele wierzyło, że pokona Chińczyka.

 

A on nie tylko wyraźnie z nim wygrał, ale miał go też na deskach. Był szybszy, precyzyjniejszy i zwyczajnie mądrzejszy w ringu. I teraz może już dumny wracać z mistrzowskim pasem do Argentyny, kraju który miał przecież wielu wspaniałych mistrzów pięści, poczynając od Luisa Angela Firpo, „Dzikiego Byka z Pampasów”, pierwszego latynoskiego pretendenta do tytułu w wadze ciężkiej. Tamten pamiętny, przegrany bój z Jackiem Dempseyem (1923 r) przeszedł przecież do historii sportu.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze