Z futbolu amerykańskiego do… kabaddi! Polak podbija Indie

Inne
Z futbolu amerykańskiego do… kabaddi! Polak podbija Indie
fot. facebook.com
Michał Śpiczko (drugi z prawej) z drużyną Bengaluru Bulls.

Zapewne niewielu fanów sportu w Polsce, nawet tych najzagorzalszych, słyszało o kabaddi. W naszym kraju sport nieznany, ale w Azji Południowo-Wschodniej, Japonii i Iranie cieszący się ogromną popularnością. Finał pierwszego sezonu Pro Kabaddi League oglądało ponad 220 milionów widzów! W drugiej edycji cieszących się ogromną popularnością rozgrywek znalazło się również miejsce dla Polaka, Michała Śpiczko. O co tak naprawdę chodzi w kabaddi?

Zasady kabaddi przypominają nieco te obowiązujące w popularnym „berku”. Dwie drużyny składające się z siedmiu zawodników rywalizują na prostokątnym boisku. Wyznaczony przez drużynę atakujący wchodzi na połowę przeciwnika, a jego zadaniem jest dotknięcie rywala i powrót na własne pole. Zadanie nie jest proste, gdyż w przypadku dotknięcia, cała przeciwna drużyna rzuca się na atakującego. Dotknięty zawodnik zostaje wyeliminowany z gry, a drużyna gra w osłabieniu. Mecz trwa dwie połowy po 20 minut lub do momentu wyeliminowania wszystkich graczy.

 

 

W 2014 roku po raz pierwszy odbyły się rozgrywki Pro Kabaddi League, czyli profesjonalnej ligi kabaddi w Indiach. Format rozgrywek jest bardzo prosty. Osiem zespołów rozgrywa spotkanie pomiędzy sobą, a następnie rozgrywane są spotkania półfinałowe, mecz o trzecie miejsce i wielki finał. Zawodnicy do poszczególnych drużyn kupowani są na aukcjach. Dotychczas najdroższym graczem jest Hadi Oshtorak, za którego Telugu Titans zapłacili 21.1 lakhów, czyli około 75 tys. złotych. Warto przypomnieć, że średni miesięczny koszt życia w Indiach jest najniższy na świecie i oscyluje w okolicach 28 dolarów.

 

Polak w blasku fleszy

 

W drugim sezonie popularnych rozgrywek w kilku zespołach można znaleźć pięciu obcokrajowców, ale przede wszystkim z kontynentu azjatyckiego. W całej występuje natomiast tylko jeden Europejczyk. W ostatniej chwili do Bengaluru Bulls dołączył  Michał Śpiczko. Do głowy przychodzi, więc pytanie: jak on tam się znalazł? - Przypadki chodzą po ludziach i właśnie w taki sposób dowiedziałem się o tym sporcie. Poznałem Indyjczyków, którzy przebywali w Polsce i oni zapoznali mnie z kabaddi. Ashok Das, sekretarz generalny Angielskiego Stowarzyszenia Kabaddi, pomógł mi wziąć udział w aukcji. Nie liczyłem, że ktoś kupi mnie za wysoką cenę. Chciałem, żeby ktoś mnie po prostu wziął do swojej drużyny – zdradza w rozmowie z Polsatsport.pl. Osatecznie „Byki” zapłaciły za Polaka 1,5 lakha.

 

Dla 28-letniego Michała Śpiczko nie jest to pierwsza przygoda ze sportem. W przeszłości grał w koszykówkę, trenował z powodzeniem kajakarstwo, a w ostatnim czasie był zawodnikiem stołecznego klubu futbolu amerykańskiego Warsaw Eagles. Umiejętności nabyte na trawiastym boisku z pewnością ułatwią mu rywalizację na parkietach indyjskiego Pro Kabaddi League, bo fizycznej walki tam nie brakuje.

 

 Jeden z wielu artykułów o Polaku, które ukazują się w indyjskich mediach.

 

Polak na razie musi pogodzić się z rolą rezerwowego i nie zaliczył jeszcze oficjalnego debiutu w barwach Bengaluru Bulls. Śpiczko jednak nie składa broni i wierzy, że wywalczy sobie miejsce w drużynie.

 

- Jeszcze nie wyszedłem na oficjalne spotkanie, ale jest kilku chłopaków do wygryzienia. Do Indii przyleciałem dosłownie jeden dzień przed rozpoczęciem turnieju i trener miał bardzo mało czasu, aby sprawdzić moje umiejętności. Myślę, że w przyszłym tygodniu wskoczę do składu – zapewnia Śpiczko.

 

Na debiut polskiego zawodnika z niecierpliwością czekają również indyjskie media, które mocno interesują się jego osobą. Śpiczko na parkiecie nie przebywał jeszcze ani sekundy, a przed kamerami spędził już wiele godzin.

 

- Na popularność nie mogę narzekać. Po meczu w Mombaju zostałem zaproszony na konferencję prasową, a z drużyny przeciwnej oddelegowany został Anup Kumar, który w Indiach ma status super gwiazdy. W Pro Kabaddi League traktują go jak LeBrona Jamesa w NBA! – opowiada Polak.

 

Miłe przywitanie i królewskie warunki

 

Początki w nowym środowisku bywają trudne, ale nie w tym wypadku. Śpiczko został przez kolegów mile przywitany, a o bliższą znajomość z jego osobą zabiegają niemal wszyscy zawodnicy z drużyny – Wszyscy są tutaj bardzo mili i opanowani. Zupełnie inna kultura niż w naszym kraju. Wszyscy darzą siebie ogromnym szacunkiem. Zostałem ciepło przywitany przez kolegów z drużyny, a gdy po raz pierwszy wsiadałem do autokaru to wszyscy chcieli, abym im towarzyszył w podróży – dodaje Śpiczko.

 

Gracze kabaddi w trakcie intensywnego sezonu trwającego pięć tygodni nie mają zbyt dużo czasu na odpoczynek. Mecze rozgrywane są na terenie całego kraju, a ciągłe podróże bywają wykańczające. Wolne chwile zawodnicy spędzają jednak w ekskluzywnych warunkach.

 

- Mieszkamy w minimum pięciogwiazdkowych hotelach. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane i opłacone, a o posiłki nie musisz się martwić. Jeśli czegoś mi brakuje, to mogę wykonać telefon do menadżera drużyny, który wszystko mi załatwi. Może to głupie, ale jeśli chciałbym kogoś do podawania ręczników i wody na siłowni, to też jest do zorganizowania. Oczywiście tak nie robię – opowiada polski jedynak w Pro Kabaddi League.

 

PROFIL MICHAŁA ŚPICZKO NA OFICJALNEJ STRONIE PRO KABADDI LEAGUE

 

Kabaddi popularnością cieszy się na razie tylko w niektórych częściach Azji, ale Śpiczko ma nadzieję, że w przyszłości ten sport pokochają również Europejczycy. – Kocham ten sport i wierzę, że na naszym kontynencie coraz więcej ludzi zacznie uprawiać kabaddi. Chciałbym, żeby ten sport stał się popularny w Polsce, a możemy być w tym naprawdę nieźli. Polska drużyna narodowa niedawno wygrała turniej w Anglii, w którym wzięło udział aż osiemnaście drużyn – dodaje z nadzieją Michał Śpiczko.

Maciej Turski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze