Pindera: Znów zagrzmi na Wyspach

Sporty walki
Pindera: Znów zagrzmi na Wyspach
fot. PAP

Być może grzmoty nie będą tak wielkie, bo to waga lekka, ale pojedynek Luke’a Campbella z Tommy Coyle’em zapowiada się naprawdę ciekawie. Ten pierwszy to przecież niepokonany mistrz olimpijski z Londynu, a Coyle to niezły twardziel, więc tanio skóry nie sprzeda. A przy tym obaj są z Hull, gdzie odbędzie się ten pojedynek.

Luke Campbell (28 l) jest trzy lata starszy, sporo wyższy, leworęczny i moim zdaniem bardziej perspektywiczny. Warto jednak pamiętać, że olimpijskie złoto na igrzyskach w Londynie zdobył w kategorii koguciej (56 kg). Ostatnim Anglikiem, który tego dokonał był Henry Thomas w 1908 roku. Teraz walczy w wadze lekkiej i jest to jednak pewna różnica, ale nie zmienia to mojej opinii, że jest kandydatem na zawodowego czempiona.

 

Na igrzyskach w Londynie oprócz Campbella po olimpijskie złoto sięgnął też jest Anthony Joshua w kategorii superciężkiej, który teraz idzie przez zawodowe ringi jak burza i  powszechnie typowany jest na przyszłego króla wagi ciężkiej.

 

Inny z Anglików, Anthony Ogogo zdobył brązowy medal w wadze średniej i też świetnie sobie radzi jako profesjonał. W Londynie srebrny medal w kategorii półśredniej zdobył dla Wielkiej Brytanii Walijczyk Fred Evans, ale on nie przeszedł na zawodowstwo. Podobnie jak Angielka Nicola Adams, złota medalistka wagi muszej.

 

Anglicy mają ostatnio dobrą passę, ale to wynika z tego, że na Wyspach Brytyjskich boks przeżywa rozkwit. I to zarówno ten olimpijski, jak i zawodowy. James De Gale, złoty medalista olimpijski z Pekinu (2008) jest pierwszym mistrzem igrzysk, który sięgnął po zawodowe mistrzostwo świata. Jego  już nie wyprzedzi ani Joshua, ani Campbell.

 

Co do tego jednak, że Joshua zostanie zawodowym mistrzem świata wagi ciężkiej nie mam wątpliwości. Pytanie jest tylko jedno: kiedy ? Z Campbellem takiej pewności już nie mam, choć twierdzę, że on też może spełnić marzenie życia. Sobotnia walka z Tommym Coyle’em na pewno odpowie na wiele pytań. Nie sądzę, by „Boom Boom” mógł mu dać radę, ale to twardy facet i może sprawić złotemu medaliście z Londynu sporo problemów. Ale Campbell ma więcej talentu, jest szybszy, bije ładne i skuteczne kombinacje i potrafi korzystać z lepszych warunków fizycznych. Coyle już dwa razy przegrał: trzy lata temu na punkty z Gary Sykesem i przed dwoma laty, w dziesiątej rundzie z Derry Mathewsem. Stawką był wtedy wakujący pas mistrza Wspólnoty Brytyjskiej.

 

Ale ostatnio to on wygrywa przed czasem, co oznacza, że Campbell musi się mieć na baczności. Tyle, że to on jest niepokonany, a nie Coyle. Jego rekord wprawdzie nie rzuca na kolana (11 zwycięstw – 9 przed czasem i żadnej porażki), ale coś mi się zdaje, że wszystko co najlepsze dopiero przed nim.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze