Szeremeta: Kilka lat temu było nam trudniej

Sporty walki
Szeremeta: Kilka lat temu było nam trudniej
fot.PAP

Kilka lat temu nie było drużyny Husarii oraz takich możliwości dla amatorów. Cieszę się z sukcesów Tomasza Jabłońskiego i Igora Jakubowskiego - stwierdził Kamil Szeremeta (Konspol Babilon Promotion), czołowy polski bokser zawodowy wagi średniej.

W piątek na ringu w bułgarskim Samokowie do finału ME awansowali Tomasz Jabłoński (75 kg, SAKO Gdańsk) i Igor Jakubowski (91 kg, Zagłębie Konin). W sobotnich walkach o złoto powalczą z Rosjanami, odpowiednio, Piotrem Chamukowem i Jewgienijem Tiszczenką.

 

Obaj podopieczni selekcjonera Zbigniewa Rauby mają już zapewnione srebrne medale. Przerwali trwającą siedem lat złą serię występów Polaków w ME bez medali. Poza tym po raz pierwszy od 22 lat polscy pięściarze wystąpią w finale mistrzostw Starego Kontynentu.

 

Parę lat temu za nadzieję amatorskiego boksu uchodził Szeremeta. Podczas Memoriału Feliksa Stamma w 2010 roku w Warszawie wygrał z dwukrotnym mistrzem świata i późniejszym mistrzem olimpijskim Kazachem Serikiem Sapijewem. Ale kariery na ringach olimpijskich nie zrobił.

 

To było inne czasy w polskim boksie amatorskim, nie było drużyny Rafako Hussars Poland, w której zawodnicy otrzymują stypendia, nie było ligi WSB, nie było takich możliwości, jak dziś. Cieszę się z sukcesów Tomasza Jabłońskiego i Igora Jakubowskiego, zresztą z obydwoma przegrywałem w finałach mistrzostw Polski, w 2011 i 2012 roku. Z Tomkiem wygrałeś zaś na zawodach Grand Prix - powiedział Szeremeta.

 

Zwycięstwo 20-letniego wówczas białostoczanina nad utytułowanym Sapijewem to jeden z największych sukcesów biało-czerwonych w ostatnich latach na amatorskich ringach. - Byłem szybki, celnie uderzałem, dużo widziałem. To był mój dzień i piękne zwycięstwo. Ale niestety nic się nie zmieniło, dalej nie miałem żadnego stypendium, a przecież po 200-250 dni w roku spędzałem trenując z kadrą. Pieniądze, zresztą niewielkie, dostawałem tylko z miasta Białegostoku oraz klubu Hetman - stwierdził Szeremeta, były mistrz kraju w wadze 69 kg.

 

Brak perspektyw na lepszą sportową przyszłość sprawił, że poszedł do pracy, a boks w pewnym momencie stał się tylko pasją, dodatkiem do życia. - Zacząłem dorosłe życie, chciałem zaprosić dziewczynę do restauracji, coś sobie kupić, a nie było mnie stać. Im bardziej poświęcałem się pięściarstwu, tym mniej miałem z niego. Dlatego zacząłem zarabiać na budowach. Trenowałem już tylko raz dziennie, a czasem byłem tak zmęczony, że wcale - dodał.

 

25-letni zawodnik uważa, że sporo się zmieniło w 2012 roku, kiedy pomagał Pawłowi Głażewskiemu przed walką ze słynnym Amerykaninem Royem Jonesem Jr. - Byłem głównym sparingpartnerem Pawła przed jego świetnym występem na gali w Łodzi. Niedługo później zainteresował się mną trener Piotr Pożyczka i promotor Tomasz Babiloński. Zdecydowałem się podpisać kontrakt zawodowy, a dziś mam rekord 10-0. Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby jako amator trenował tak jak dziś, tak się odżywiał itd., to i ja odniósł bym sukces w ME - przyznał.

 

Obecnie Szeremeta (Konspol Babilon Promotion) należy do najlepszych polskich bokserów na ringach zawodowych w wadze średniej. Niedawno pokonał byłego pretendenta do tytułu mistrza świata IBF i byłego mistrza Europy Rafała Jackiewicza. Za tydzień (22 sierpnia) na gali w Międzyzdrojach spotka się z Niemcem Arthurem Hermannem, a we wrześniu w Łodzi będzie walczył z Brytyjczykiem Patrickiem Mendym.

A.J., PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze