Pindera: Było miło, zrobiło się średnio

Sporty walki

To słowa nieżyjącego już Zdzisława Ambroziaka, wypowiedziane przed laty w obecności naszych siatkarzy, a pasujące jak ulał do tego, co działo się w Międzyzdrojach podczas sobotniej, bokserskiej gali.

Wielkich walk nad polskim morzem wprawdzie nie było, ale emocji, choć dozowanych oszczędnie, nie zabrakło. Niestety nie zabrakło też sędziowskiej nieudolności i werdyktu, którego należy się wstydzić. Piotr Gudel (kategoria super kogucia) nie zasłużył na remis w pojedynku z Hiszpanem Vidalem. W trzeciej rundzie miał  wprawdzie rywala na deskach, ale to jeszcze nie oznacza, że zasłużył na prezent jaki mu zafundowano. Marc Vidal był w tej konfrontacji zdecydowanie lepszy więc punktacja pani Oleny Pobywaiło (77:76) dająca zwycięstwo Polakowi jest nieporozumieniem.

 

Włodzimierz Kromka, który widział remis (76:76) też się nie popisał. Tylko Krzysztof Bubak punktując 76:75 dla Vidala zachował rozsądek, choć i w jego przypadku można śmiało zapytać dlaczego był tak oszczędny w ocenie ringowych zasług Hiszpana.

 

Cieślak z szybkim nokautem, Szeremeta i Gargula z wygranymi


Takie werdykty szkodzą tej dyscyplinie, co dobitnie podkreślił w studiu Polsatu nasz jedyny mistrz świata Krzysztof Głowacki. Tym bardziej więc trzeba z nimi walczyć wszelkimi możliwymi sposobami, bo to droga prowadząca na manowce. I nie może być tak, że po takim wstydliwym werdykcie zapominamy co się stało, a osoby które się kompromitują uważają, że wszystko jest w porządku.


Ten niezasłużony remis w Międzyzdrojach niewiele daje polskiemu pięściarzowi. Piotr Gudel walczył słabo i powinien ponieść zasłużoną porażkę. Cieszyć się w tej sytuacji nie ma z czego.


Co innego Michał Cieślak, czy Tomasz Gargula. Ten pierwszy błyskawicznie znokautował w wadze junior ciężkiej Fina Jarno Rosberga i zrobił kolejny krok na drodze do walk z rywalami znacznie bardziej wymagającymi. To była prawdziwa demolka w nadmorskim kurorcie. Cieślak, niedawny sparingpartner  Głowackiego, wprowadził w czyn to o czym mówił nasz mistrz świata. „Główka” powtarzał, że Cieślak wygra przed czasem, i tak też się stało. Ale chyba nie sądził, że 26 letni chłopak z Radomia, by tego dokonać, potrzebować będzie niespełna dwie minuty.


Duże brawa należą się też 41 letniemu Gargule. Ten były kickboxer spędził 11 lat w zakładzie karnym, a walka z Sebastianem Skrzypczyńskim była dopiero drugą po wyjściu z więzienia. Gargula wygrał pewnie, emocji było przy tym sporo, ale bokser z Nowego Sącza zdaje sobie doskonale sprawę, że 26 września, na Polsat Boxing Night, gdzie zmierzy się z Maciejem Miszkiniem, musi być w znacznie lepszej formie. I obiecuje, że będzie. A ponieważ, jak twierdzi, nigdy nie łamie danego słowa, możemy liczyć na prawdziwą, ringową wojnę w Łodzi.


W łódzkiej Atlas Arenie wystąpi też inny z uczestników gali w Międzyzdrojach – Kamil Szeremeta, który tym razem pokonał Niemca Arthura Hermanna. Wygrał pewnie na punkty, ale nie zachwycił. Brakowało szybkości i dynamiki, a na Patricka Mendy taka forma może nie wystarczyć.


W sumie na siódmym już Seaside Boxing Show było miło, ale po decyzjach sędziów punktowych w walce Piotra Gudela z Vidalem zrobiło się średnio. Tak jak kiedyś w Walencji po meczach naszych siatkarzy w Lidze Światowej.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze