Jerzy Janowicz, korki i... prowiant, czyli wyjątkowy Alfabet US Open

Tenis
Jerzy Janowicz, korki i... prowiant, czyli wyjątkowy Alfabet US Open
fot. PAP

Ostatni wielki szlem sezonu. Największy stadion tenisowy świata, publiczność, która często nie rozumie, co ogląda i bardziej niż na tenisie – skupia się na jedzeniu. Startuje US Open. Oto wszystko, co musicie wiedzieć o nowojorskim turnieju. Od A do Z.

A jak Arthur Ashe. Pierwszy Afroamerykanin w reprezentacji Stanów Zjednoczonych w Pucharze Davisa. Triumfator trzech turniejów wielkoszlemowych. I symbol walki z wirusem HIV. Amerykański tenisista chorował na serce. Musiał przejść transfuzję krwi. To właśnie podczas zabiegu zakażono go śmiertelnym wirusem. Zmarł w wieku niespełna 50. lat. Amerykanie wciąż o nim pamiętają. To właśnie nazwiskiem Ashe’a nazwano największy stadion tenisowy świata. Kort centralny na Flushing Meadows może pomieścić prawie 23 tysiące kibiców. Otwarto go w 1997 roku. Budowa kosztowała prawie 300 milionów dolarów, ale projektanci nie pomyśleli o zasuwanym dachu. Naciski telewizji sprawiły, że organizatorzy zaczęli renowację nowojorskiego ośrodka tenisowego. Wart 100 milionów dolarów dach ma być gotowy za rok.

 

B jak bilety. Najtańsze jest wejście na teren kortów i oglądanie rywalizacji na bocznych obiektach. Najdroższe są oczywiście przepustki na kort centralny, za które trzeba zapłacić dodatkowo. Plan dnia na stadionie im. Arthura Ashe’a jest podzielony na dwie sesje – poranną i wieczorną. Najtańszy bilet na pierwsze spotkania kosztuje 40 dolarów, czyli ponad 150 złotych. Miejsce przy samym korcie to koszt ponad 1000 złotych. Jeszcze drożej jest wieczorem. Za wejście na najciekawsze spotkania dnia  trzeba zapłacić co najmniej 200 złotych. Najlepsze miejsca kosztują prawie 2000. Bilety na finały to już zabawa dla bogatych. 600 złotych za miejsce na szczycie stadionu, prawie 5000 jeśli chcemy poczuć emocje z bliska. Cena nie odstrasza. Kibice już wykupili wszystkie bilety na finał pań. Amerykanie mają nadzieję, że zobaczą na własne oczy, jak Serena Williams zdobywa klasycznego wielkiego szlema.

 

C jak Cilić. Marin Cilić przed rokiem zaskoczył cały tenisowy świat. Rozstawiony dopiero z numerem 14. Chorwat wygrał pierwszy turniej wielkoszlemowy w karierze. W finale pokonał Japończyka Keia Nishikorego. Wcześniej wyeliminował m.in. turniejową szóstkę – Tomasza Berdycha – i rozstawionego z dwójką Rogera Federera. O powtórzenie sukcesu będzie bardzo trudno. Cilić cały czas dochodzi do siebie po kontuzji barku.

 

D jak dzieci do podawania piłek. US Open to turniej wyjątkowy. Tu piłki może podawać… każdy. Niezależnie od wieku, czy postury. Wystarczy przejść kilka testów kondycyjnych. Co sezon zgłaszają się setki chętnych, z których wybieranych jest 80. W Stanach Zjednoczonych legendarna jest historia dziennikarza Sports Illustrated, który przeszedł casting, po czym opisał, co przeżył na nowojorskich kortach. Nie było miło. Serena Williams jest  niesympatyczna, a Andy Roddick tak bardzo się poci, że jego ręcznik można w trakcie spotkania wyżymać. Fuj.

 

E jak Evening Session, czyli po prostu sesja wieczorna. To właśnie po zmroku na US Open zaczynają się największe emocje. I to nie tylko tenisowe. Cała otoczka wieczornych meczów jest niesamowita. Tenisiści i tenisistki na US Open mają przygotowane dwa komplety strojów. W tych bardziej spektakularnych występują oczywiście wieczorem. W świetle jupiterów świetnie czuje się Maria Szarapowa. Rosjanka nie przegrała żadnego z siedemnastu spotkań rozegranych w sesji popołudniowej. Kiedy zajdzie słońce, na najsłynniejszym stadionie tenisowym świata pojawiają się też gwiazdy popkultury. Leonardo DiCaprio, Tom Cruise, Beyonce, Gwen Stefani, Justin Timberlake, czy David Beckham. Na US Open szampana w VIP-owskiej loży chce się napić każdy.

 

F jak Federer. Roger z Bazylei na US Open wystąpi już po raz szesnasty! Pięć razy unosił na Flushing Meadows puchar za zwycięstwo. W tym sezonie jest rozstawiony z numerem drugim. Kilkanaście dni temu w finale turnieju Masters 1000 w Cincinnati pokonał lidera rankingu, Novaka Djokovića. Pokazał, że na twardych kortach w Nowym Jorku może być groźny. Sceptycy twierdzą jednak, że Szwajcar nie wytrzyma morderczego, dwutygodniowego wysiłku. Na Wimbledonie od osiemnastego wielkoszlemowego triumfu dzielił go jeden mecz, ale w starciu z Djokovićem faktycznie zabrakło mu sił. Na US Open ważne będą pierwsze spotkania. Jeśli nie straci niepotrzebnie sił, może sięgnąć po kolejny tytuł.

 

G jak Grandstand. Jeden z najbardziej kameralnych stadionów tenisowych świata. Na Grandstandzie mieści się prawie 6 tysięcy fanów. Nie za dużo i nie za mało. Z każdego miejsca można dokładnie śledzić akcję i poczuć z bliska tenisowe emocje. Niestety Amerykanie od intymności wolą masowość. Grandstand jest w przebudowie. W nowej odsłonie ma mieścić 8 tysięcy kibiców. Otwarcie zaplanowano na sezon 2016.

H jak Harmonogram. Przez ostatnie dwa lata organizatorzy przeprowadzili eksperyment. Zwykle finały wielkich szlemów odbywają się w weekend – panie grają o tytuł w sobotę, a panowie w niedzielę. Amerykanie chcieli jednak być oryginalni (i więcej zarobić). Finał mężczyzn odbywał się w poniedziałek. Dzięki temu tenisiści mieli być bardziej wypoczęci i zapewnić lepsze widowisko. Eksperyment nie przełożył się jednak na oglądalności i w tym roku US Open wraca do tradycyjnego, 14-dniowego trybu.

I jak Ile? Oj, dużo. A nawet bardzo dużo zarobią w tym roku najlepsi tenisiści świata. Pula nagród zwiększyła się w porównaniu z zeszłym sezonem o 10 procent i wynosi ponad 42 miliony dolarów. W US Open finansowo – nie ma przegranych. Za porażkę w 1. rundzie na konto wpływa prawie 40 tysięcy dolarów, czyli niemal 150 tysięcy złotych. Triumfatorzy turniejów singlowych zgarną 3 miliony 300 tysięcy dolarów, czyli ponad 12 milionów złotych! Warto dodać, że US Open było pierwszym wielkoszlemowym turniejem, na którym wyrównano pulę nagród rozgrywek kobiecych i męskich. Panie zarobiły w Nowym Jorku tyle samo, co panowie już w 1973 roku. Dla porównania – w Australii i Francji równouprawnienie panuje dopiero od 2007 roku.

J jak Janowicz. Jerzy US Open lubił od najmłodszych lat. Jako junior doszedł na Flushing Meadows do finału! W 2007 roku przegrał walkę o puchar do lat osiemnastu z Ricardasem Berankisem z Litwy. W seniorskich rozgrywkach od takiego sukcesu na razie jest daleki. Na Flushing Meadows wystąpił trzy razy. Najlepszy rezultat osiągnął przed rokiem – dotarł do 2. rundy. W tym sezonie w pierwszym meczu zmierzy się z Hiszpanem Pablo Carreno Bustą.

K jak korki. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wybiera się na US Open samochodem. No, chyba że ma zapewnione miejsce parkingowe. Park Flushing Meadows znajduje się w centrum dzielnicy Queens. Można do niego dojechać dwiema drogami ekspresowymi, ale często obie są zapchane. A korki w tej okolicy  trudno porównać z zatorami w innych miastach. Kilkaset metrów od centrum tenisowego znajduje się stadion jednej z najlepszych bejsbolowych drużyn świata – New York Mets. Obiekt Citi Field może pomieścić 45 tysięcy kibiców.  A pobliskie korty w trakcie US Open codziennie odwiedza 50 tysięcy fanów. Nic więc dziwnego, że kiedy nadchodzi tenisowe święto, każda amerykańska telewizja ostrzega – nie wsiadajcie do samochodu, wybierzcie metro!

L jak Luz. Na terenie kortów jest dużo obostrzeń dla przeciętnych kibiców, ale za kulisami panuje luz większy niż na jakimkolwiek innym turnieju. Jeszcze kilka lat temu dziennikarze mieli wstęp do szatni zawodników! Teraz tak fajnie już nie jest, ale każdy akredytowany przedstawiciel świata mediów może się umówić na rozmowę z tenisową gwiazdą w ogrodzie,  w którym relaksują się najlepsi tenisiści świata.

M jak Murray. Andy zalicza się w tym sezonie do wąskiego grona faworytów. W ostatnich miesiącach prezentuje znakomitą dyspozycję. Poprawił przede wszystkim przygotowanie fizyczne, które podczas wycieńczającego, dwutygodniowego turnieju, jest po prostu niezbędne. W 2012 roku poczuł smak zwycięstwa na Flushing Meadows. To właśnie w Nowym Jorku wygrał pierwszy turniej wielkoszlemowy w karierze. Przed rokiem przegrał w ćwierćfinale z Novakiem Djokovićem. To właśnie Serb jest w tym roku faworytem bukmacherów.

N jak Novak. Djoković US Open wygrał tylko raz – w 2011 roku – ale bukmacherom to nie przeszkadza. Przed rokiem pożegnał się z Nowym Jorkiem po półfinałowym spotkaniu z Keiem Nishikorim. Ale w tym roku lider rankingu gra jeszcze lepiej niż w sezonie 2014. Wygrał Australian Open i Wimbledon, a w finale turnieju Rolanda Garrosa niespodziewanie przegrał ze Stanem Wawrinką. W Nowym Jorku może liczyć na gorący doping. Amerykańska publiczność uwielbia dobre show. A to oznacza, że uwielbia Djokovića.

O jak Oko. Oczywiście sokole. US Open to pierwszy wielkoszlemowy turniej, na którym skorzystano z systemu weryfikacji decyzji sędziów. Hawk eye po raz pierwszy zastosowano w Nowym Jorku w 2006 roku.

P jak prowiant. Na US Open jedzenie jest ważne. Bardzo ważne. Amerykańscy kibice traktują turniej jak rozrywkę. Porównywalną z wizytą w kinie. Praktycznie każdy fan na trybunach coś je. A w przerwie meczu wychodzi z kortu, żeby – tak, tak – zjeść. Na terenie znajduje się 11 restauracji. Takich bardziej ekskluzywnych. I 15 barów z szybkim jedzeniem. Do tego dochodzi 5 stoisk w obrębie kortu centralnego. Każdy znajdzie coś dla siebie. Aha – w ofercie nie brakuje alkoholu. I to nie niskoprocentowego.  Jednym ze sponsorów turnieju jest… producent wódki.

R jak Radwańska. Agnieszka oczywiście. US Open to jedyny turniej wielkoszlemowy, na którym Polka nie awansowała nawet do ćwierćfinału. Czterokrotnie jej przygoda z Nowym Jorkiem kończyła się na 4. rundzie. Przed rokiem przegrała już w drugim spotkaniu, z Chinką Shuai Peng. W tym sezonie los nie był dla Radwańskiej łaskawy. W 1. rundzie zagra z Czeszką Kateriną Siniakową. Później trafi na… Polkę. Zwyciężczynię spotkania pomiędzy Magdą Linette a własnaą siostrą – Urszulą. Później jest jeszcze gorzej. 3. runda to potencjalna rywalizacja z potężnie uderzającą Amerykanką, Madison Keys, a w 1/8 finału Polka może zagrać z liderką rankingu, Sereną Williams.

S jak Sampras. Pete triumfował na US Open pięciokrotnie. W 2003 roku na korcie Arthura Ashe’a oficjalnie ogłosił zakończenie kariery. Organizatorzy amerykańskiego wielkiego szlema przygotowali dla Samprasa specjalną ceremonię, podczas której mógł się pożegnać z kibicami. Łzy wzruszenia popłynęły po jego twarzy, kiedy dziesiątki tysięcy fanów zgotowały mu owację na stojąco.

T jak Tiffany. Słynny jubiler przygotowuje srebrne trofea, które są wręczane triumfatorom US Open. Wyprodukowanie cennego pucharu  trwa aż pół roku!

U jak Ubranie. US Open to prawdziwa rewia mody. Organizatorzy amerykańskiego turnieju, w przeciwieństwie do Brytyjczyków z Wimbledonu, nie wprowadzają żadnych ograniczeń. Tenisiści nie muszą się ubierać na biało. Nie muszą się też martwić, że za dużo odsłonią. Do historii przeszło kilka strojów Sereny Williams. W 2002 roku Amerykanka wystąpiła w obcisłym, błyszczącym czarnym kombinezonie, nazwanym przez kibiców strojem kobiety-kota. Dwa lata później liderka rankingu wyszła na kort w dżinsowej spódniczce, bluzce odsłaniającej pępek i lakierowanych kozakach. Buty były skonstruowane tak, że po rozgrzewce Serena odczepiała cholewkę i zostawała w błyszczących adidasach.

W jak Williams. Serena już za dwa tygodnie może przejść do historii. Na US Open walczy o 22. wielkoszlemowy tytuł w karierze. Co ważniejsze – o czwarty z rzędu. Klasycznego wielkiego szlema w erze open (od 1968 roku) wywalczyły tylko dwie tenisistki w historii – Australijka Margaret Court i Steffi Graf. Niemka w ostatnich wywiadach przyznała, że z całego serca życzy Serenie, żeby wyrównała jej osiągnięcie, ale ostrzega – walka o triumf w czterech najważniejszych turniejach sezonu jest wycieńczająca. A stresu, jaki odczuwała na US Open w 1988 roku nie da się z niczym porównać. „W finale się po prostu dusiłam.” – powiedziała Graf.

Z jak Zagrożenie. US Open to jedna z najlepiej strzeżonych imprez sportowych świata. Zagrożenie atakami terrorystycznymi Amerykanie traktują bardzo poważnie. Co sezon zaostrzają przepisy. W tym roku na korty nie można wnieść na przykład… plecaka. Dozwolone są tylko torby przewieszane przez ramię. Oczywiście o określonych wymiarach. Przy bramkach zabrane zostaną też flagi, banery, napoje, jedzenie, aerozole, rakiety tenisowe, komputery, kamery i kijki ułatwiające zrobienie selfie.

Justyna Kostyra, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze