Czy Kildemand schwyta pszczoły w pajęczynę?

Żużel
Czy Kildemand schwyta pszczoły w pajęczynę?
fot. Cyfra Sport
Peter Kildemand

21 sierpnia 2015 roku Pszczoły z Coventry były bezbronne wobec nawałnicy Rudzików. Wybitny artysta speedwaya Darcy Ward bawił się jazdą na motocyklu. W środę 2 września australijski geniusz będzie mógł wesprzeć ekipę Swindon Robins w wymiarze duchowym… Polsat Sport, godz. 20.30.

Co prawda Pszczoły nie mogły skorzystać z usług Kaczuszki – Hansa Andersena, który 21 sierpnia ścigał się w Slangerup w finale duńskim na oczach 3200 widzów i szerokiej widowni w TV2 Denmark. Hans pojechał w Slangerup jak profesor, wygrywając finał A przed Iversenem, Pedersenem i Hougaardem zapewniając sobie brązowy medal indywidualnych mistrzostw Danii. Hansowi wypada pogratulować, ale Gary Havelock, menedżer Coventry Bees, miał ból głowy, bo kimże miał zastąpić doświadczonego Duńczyka? Z konieczności sięgnął po swojego przyjaciela, żużlowca Leicester Lions, Grzegorza Walaska.

 

Co gorsza, Havvy nie mógł sięgnąć po Robbo (Stuarta Robsona) i Jasona Garrity’ego (obaj kontuzjowani). Jakby nieszczęść było mało, Danny King lizał rany po dzwonie na Adrian Flux Arena przy Saddlebow Road. Darcy oczarował widownię w wyścigu otwarcia przywożąc za plecami Bombera. W szóstym wyścigu Ward zaopiekował się starszym kolegą, Troyem Batchelorem, Danny King upadł na tor, a Grzegorz Walasek przywiózł 1 oczko. Po 6 wyścigach goście prowadzili 24-12. Havelock zagrał va banque w 7 wyścigu. Posłał do boju Harrisa w roli jokera. W parze z Joonasem Kylmaekorpim wystrzelili spod taśmy, ale przyjaciel Warda, Nick Morris, ani myślał zwolnić i za wszelką cenę chciał rozdzielić parę Pszczół. Gospodarze byli podszyci strachem, że Morris, kangur z krwi i kości, wyprzedzi ich obu na ostatnim wirażu, więc woleli nie ryzykować. Joonas przyjechał pierwszy, a Harris zainkasował 4 oczka. 7-1 zamiast 8-1, bo Australijczyk do mety wywierał presję. W 9 wyścigu znakomicie wystartował Grzegorz Walasek, o którym Havvy mówi: GP rider. Indywidualny mistrz Polski z 2004 roku prowadził w 9 biegu, drugi był Zengi, a trzeci jechał James Sarjeant, więc zanosiło się na 4-2. Na trzecim okrążeniu upadł James, więc zrobiło się 3-3. Rudziki prowadziły 31-25. Wówczas kropkę nad i postawił dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów, Darcy Ward. Rozumiejąc interes drużyny, wypuścił przed siebie Aarona Summersa i wespół z rodakiem przywieźli 5-1 nad duetem: Kylmaekorpi – King. Gwoździem do pszczelej trumny był wyścig 11. Morris pojechał twardo z Harrisem, wywiózł trzykrotnego indywidualnego mistrza Wielkiej Brytanii pod bandę i dołączył do Batchelora. Na trzecim okrążeniu Bomber zaliczył dzwona, a że wcześniej na płytę zjechał Sarjeant, goście wygrali ten wyścig 5-0. Jedyną osłodą dla gospodarzy był wyścig 12, w którym James Sarjeant i Danny Ayres pokonali parę Rudzików: Rob Shuttleworth – James Wright. W 13 wyścigu chłopcy Rosco zdobyli się na błyskawiczny kontratak: Darcy i Batch wygrali 5-1 z Harrisem i Kylmaekorpim. Rosco widząc szalejącego na torze Warda (10 + 2 bonusy w 4 startach), do ostatniego 15 wyścigu desygnował Batchelora i Morrisa. Swindon zremisowało tenże bieg 3-3, a cały mecz zakończył się wyraźną wygraną Rudzików: 55-36. Nikt nie chce w to uwierzyć, ale 13 wyścig meczu Coventry Bees – Swindon Robins był jak dotąd ostatnim występem Darcy’ego na brytyjskich torach. Znając nadprzyrodzone siły opiekujące się Wardem od chwili narodzin, warto wierzyć w moc niebios, które zezwolą Darcy’emu na powrót na tor. Speedway bez tego chłopaka jest jak Ciudad de Mexico bez zocalo…

Surowy sędzia

Wszyscy kochający speedway, szeroko uśmiechnęli się 4 maja 1992 roku. Gary Havelock miał wówczas sezon życia, błyszczał w finale brytyjskim, Commonwealth, Overseas, półfinale światowym i finale na wrocławskim Stadionie Olimpijskim, ale z dala od Europy, w stanie Oueensland, przyszedł na świat wyjątkowy żużlowy diament. Kiedy Havvy utonął w opętańczej radości zdobywając tytuł mistrza świata w stolicy Dolnego Śląska, Darcy Stephen Ward miał 3 miesiące i 25 dni. Budził się do życia, psocił, cieszył rodziców. Urodził się, aby ścigać się na żużlu i zburzyć porządek, który zastał. Niesłychanie wrażliwy, choć figle słowne przysłaniały subtelną część jego duszy. Michael Lee, indywidualny mistrz świata z 1980 roku, przyznał, że nigdy nie widział tak swobodnie czującego się na motocyklu zawodnika, kiedy zobaczył Warda w ekipie Boston Barracudas w 2008 roku. Neil Street, geniusz inżynierii i motywacji, „ojciec” australijskich żużlowców wędrujących z Down Under do Wielkiej Brytanii, przyznał na pustkowiu w Kurri Kurri, że przenigdy nie obcował z tak naturalnym talentem jak Darcy Stephen Ward. Mistrz stanu Queensland do lat 21 w 2009 roku, trzykrotny mistrz Australii do lat 21 (2009-2011), indywidualny mistrz świata juniorów w latach 2009-2010, mistrz stanu Nowa Południowa Walia w 2010 roku. Mistrz Premier League w 2009 roku z King’s Lynn Stars, mistrz Elite League z Poole Pirates (2011, 2013, 2014), 2 srebrne i 2 brązowe medale Drużynowego Pucharu Świata, 18 turniejów Speedway Grand Prix, 5 finałów, jedna wygrana (Parken, Kopenhaga’2013), zdobył 203 punkty. Sam Masters, były zawodnik Poole Pirates, miał wystąpić w GP Australii 24 października 2015 roku w Melbourne, bo był najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem spoza cyklu GP w indywidualnych mistrzostwach Australii. Jednak kiedy o północy 27 czerwca 2015 roku wygasło zawieszenie Darcy’ego Warda, oczywistym stało się, że promotorzy GP w ojczyźnie speedwaya, uczynią wszystko, aby w Melbourne wystartował geniusz fascynująco pięknie ścigający się na żużlu. Andrea Swick, która odpowiada za marketing w firmie Adidas, wielka fanka tenisa, nie mogła oderwać oczu od akcji Darcy’ego Warda jaką Australijczyk przeprowadził na toruńskiej MotoArenie 27 sierpnia 2011 roku. 12 wyścig, Tomasz Gollob, Greg Hancock, Chris Harris i on, wysłannik niebios. Warto obejrzeć ten wyścig, bo jest on kwintesencją piękna w speedwayu. A ileż było utyskiwań wśród kibiców: po cóż ta dzika karta na GP w Toruniu dla Warda, przecież powinien otrzymać ją Polak… Amy Winehouse też nie miała łatwego życia. Czy warto być dzieciątkiem Boga wyposażonym w nieziemski talent i narażać się na ataki zwykłych śmiertelników? Jak dźwigać ciężar odpowiedzialności? Mozarta rozumiało niewielu gdy tworzył, stał się świętością po śmierci, nie dokończył „Requiem”. Kościół świętego Mikołaja na Malej Stranie w Pradze przykrył się kołdrą ciszy…  


„Przychodzę do Swindon, aby dać chłopakom zastrzyk entuzjazmu. Nie widzę iskry w tej drużynie, a zespół musi tętnić życiem jeśli cała ta zabawa ma sens. Obserwuję Batcha, patrzę na niego z satysfakcją, bo widzę, że wróciła radość w jego jeździe. Ronnie Russell wysłuchał moich rad. Zwróciłem mu delikatnie uwagę, żeby nie robił tak przyczepnej nawierzchni tuż pod bandą, bo Rudziki tracą atut własnego toru. Mniej pod koło przy bandzie, a wówczas młodzi chłopcy unikną problemów z jazdą po orbicie. Ronnie potrafi słuchać zawodników, więc nie martwię się o poprawki. Z pewnością zdąży je nanieść przed fazą play-off. Cieszę się, że będę ścigał się w drużynie Swindon Robins z moim dobrym przyjacielem, Nickiem Morrisem. Sporo Australijczyków jest w ekipie Rosco, ale to chyba dobry omen?” – mówił Darcy Ward, gdy dołączył do zespołu, który zdobył mistrzostwo Elite League w 2012 roku.


Za radą Rosco, w czerwcu Ward udał się w podróż lotniczą do Australii, aby przyspieszyć kwestie formalne związane z wizą i pozwoleniem na pracę. „Dawno nauczyłem się, że należy działać z wyprzedzeniem. Wiedziałem, że Poole nie podda się tak łatwo, bo Matt Ford i Neil Middleditch, bardzo pragnęli mieć Darcy’ego w składzie, co jest zrozumiałe, zważywszy, że Ward mieszka u Middlo w Sturminster Marshall. Miałem asa w rękawie: dokumenty potrzebne, aby uzyskać wizę typu 5. Zdobyłem pole position, bo wiedziałem, że Darcy chce jeździć w Swindon, jeśli nie znajdzie się dla niego miejsce w Poole. Pragnę podziękować Mattowi Fordowi i Nigelowi Leahy za pomoc w wypożyczeniu Darcy’ego Warda. Nie czynili najmniejszych problemów kiedy zrozumieli, że nie warto dokonywać zmian w składzie Piratów z szacunku dla osiągnięć siedmiu chłopaków z Wimborne Road. Adrian Miedziński nie mógł przeskoczyć muru psychicznej blokady, Peter Kildemand miał kłopoty z kolanem, a my potrzebujemy wyraźnego lidera i prawdziwego numeru 1” – mówił Alun Rossiter przed pierwszym występem Warda w barwach Swindon Robins.


Rosco tonował hurraoptymizm płynący z serc fanów Rudzików. „Darcy długo odpoczywał od żużla, choć ciężko pracował w okresie zawieszenia. Jednak braku jazdy nic nie zastąpi. Przygotujcie się na to, że nie od razu będą pojawiały się same trójeczki przy nazwisku Ward” – wyznał Alun przed meczem wyjazdowym z Leicester Lions. 11 lipca Darcy wystąpił na Jordan Road Surfacing Stadium, a wygłodniali koneserzy żużla mogli karmić oczy jego jazdą. Zwycięstwo w pierwszym wyścigu nad Doylem było przygniatające. „Ten chłopak prezentuje się jakby wczoraj zsiadł z motocykla. Nie widać cienia rozbratu ze speedwayem” – rzekł Norrie Allan, menedżer Leicester i guru mechaników. Po pięciu biegach ekipa Rosco przegrywała 9-20, więc w szóstym Alun wysłał do boju jokera – Darcy’ego Warda. 6 punktów kangura + 2 oczka gościa Craiga Cooka i 8-1 dla Swindon. Cookie musiał zwalniać na dwóch ostatnich kółkach, aby Darcy mógł przesunąć się na pozycję lidera… Chwilę później Darcy doczekał się pierwszej porażki. Zengi wygrał wyścig, ale przed Wardem na mecie zameldował się Jason Doyle. W dziesiątym wyścigu Ward przywiózł 3 oczka przed Piotrem Swiderskim i Szymonem Woźniakiem. Po 12 wyścigach Lwy prowadziły 39-35. W biegu pistoletów Darcy Ward upadł tuż przed Doylem. Na szczęście Doyley zdołał ominąć Darcy’ego, ale Rosco wpadł w przerażenie. Wiedział, że kangurowi będzie brakowało objeżdżenia. W piętnastym wyścigu Darcy przywiózł 2 + bonus za plecami klubowego kolegi Grzegorza Zengoty, ale 5-1 nie wystarczyło, aby wywieźć choćby punkt z Leicester (42-49 dla gospodarzy). W poniedziałek 13 lipca Ward miał już szerszy uśmiech na twarzy, bo w debiucie przed własną publicznością, Darcy wykręcił 11 punktów + bonus, a Rudziki pokonały Piratów 50-42.


„Nie było tragedii. Myślę, że jestem największym krytykiem mojej jazdy, bo zawsze wymagam od siebie czegoś niezwykłego i nadzwyczajnego. Nie czułem się rewelacyjnie ani w meczu z Leicester ani w pojedynku z Poole. Miałem sporo szczęścia, bo mój przyjaciel Chris Holder zanotował defekt na prowadzeniu w pierwszym wyścigu. Wiem, że muszę jeszcze sporo poprawić w swojej jeździe. Miło, że wróciłem na tor, bawi mnie jazda, ale brakuje mi szybkości i objeżdżenia. Upłynie jeszcze sporo czasu zanim wrócę do optymalnej formy. Na razie jestem daleko od miejsca, w którym chciałbym być” – wyznał po zwycięstwie nad Poole Darcy Ward.
Tacy są ludzie z innej galaktyki. Najwięcej wymagają od siebie. Inni oddaliby skarby Montezumy za wyniki Warda, a Darcy nie był z siebie do końca zadowolony, choć w pierwszych dwóch występach po okresie banicji wykręcił odpowiednio: 15 + bonus w sześciu startach i 11 + 1 w pięciu wyścigach. Geniusz zawsze chce otrzeć się o absolutną perfekcję…

Rekord toru w Wolverhampton

Darcy wstąpił na statek Piratów w sezonie 2010 kiedy przefrunął z King’s Lynn do Poole. „Wciąż robi mi się miękko na sercu kiedy pomyślę o Poole Pirates. W trudnych chwilach mogłem liczyć na wsparcie Matta Forda i mojego wspaniałego mentora Neila Middleditcha. Jednak teraz zdobywam punkty dla Swindon. Jestem Rudzikiem. Owszem, w głębi serca jestem Piratem, ale aż do końca sezonu 2015 będę bronił barw Swindon. Odszedłem z Poole, ale co miałem zrobić? Usiąść i zapłakać nad swoim losem? Życie toczy się dalej. Nie wyrzucę z serca Poole, ale muszę się ścigać na motocyklu, bo to moja pasja i praca. Zamierzam wrócić do Poole w sezonie 2016” – wyjawił Darcy po meczu z Piratami rozegranym 13 lipca na Abbey Stadium.


Od chwili pojawienia się w boksie Rudzików, Ward komplementował osiągnięcia Swindon. Adrian Miedziński doznał kontuzji w wielkanocny poniedziałek, Peter Kildemand skarżył się na uraz kolana, choć wspierał Swindon jak mógł, ale w chwili, gdy w Gnieźnie Jarek Hampel uległ poważnej kontuzji, Pająk wskoczył do stawki Grand Prix. Dokładając kontuzje Batchelora, Morrisa i Rose’a, to cud, że Rosco posklejał zespół, który wciąż bije się o mistrzostwo Elite League. „Gdy spojrzałem na tabelę ligową, byłem zdumiony, że mimo ogromu pecha Swindon wciąż walczy o play-off. Rosco nie miał prawdziwego numeru 1, bo kontuzje wybijały z rytmu Adriana i Petera. Dawno nie widziałem takiego ognia w oczach Batcha, który walczył jak lew w meczu z Piratami. Dobrze znam Nicka Morrisa i wiem, że gdy tylko wyleczy kontuzję łokcia, będzie śmigał jak szalony. Pragnę, aby szczęście pojawiło się na twarzach zawodników Swindon, niech pokażą więcej determinacji i iskry na torze. Jestem zdumiony wsparciem jakiego udzielili mi fani. Moje konto na twitterze było przeładowane życzeniami, na Abbey Stadium przybyło sporo widzów, aby zobaczyć mnie w akcji w barwach Swindon Robins. Wiem, że cokolwiek powiem i tak nie zdołam należycie podziękować dobrym ludziom skupionym wokół mnie: Guy Nicholls z firmy Forkrent and Trucks R Us, wiernemu sponsorowi z Poole: County Crest Pallets i Joe Parsonsowi z Monster Energy. Dziękuję wszystkim: i dużym i maleńkim sponsorom, bo podtrzymywali mnie na duchu kiedy nie mogłem ścigać się na żużlu. Gdyby nie Nigel Leahy z Poole Pirates, byłyby nici z mojej wizy” – cudny głos Darcy’ego płynął w stronę ludzi dobrej woli.


Swindon Robins, Piraterna Motala, Falubaz Zielona Góra – geniusz uwielbia tworzyć, nie lubi przestojów w pracy. To oczywiste, że nie można cofnąć wskazówek zegara w naszym pełnym roztargnienia życia, ale oprócz występów w lidze, Darcy marzył o jednym: zwycięstwie na Etihad Stadium w Melbourne. Po zwycięstwie Swindon Robins nad Poole Pirates, nie krył, że to jego najważniejszy cel w końcówce sezonu 2015. „Nie snuję wielkich planów. Nie wytyczam sobie zbyt wielu celów, ale bardzo chciałbym wygrać przed australijską publicznością. Grand Prix wraca do Australii po 13 latach, więc kibice są głodni dobrego ścigania na najwyższym poziomie światowym. Włożę wiele sił w GP Australii. Byłby to piękny sygnał wysłany do świata speedwaya, gdybym 24 października wygrał zawody w Melbourne. Gdybym wygrał, udowodniłbym, że zasługuję na stałą dziką kartę w cyklu’2016. Nie znam żużlowca, który nie chciałby zostać mistrzem świata. Chcę wejść na szczyt. Chciałbym otrzymać dziką kartę na turniej w Melbourne i kto wie, może również na rundę w Toruniu? Jeździłem już z dziką kartą w Toruniu i wydaje mi się, że jestem szybki na MotoArenie. Jeśli dostanę stałą dziką kartę na sezon 2016, włożę mnóstwo pracy w okresie przygotowawczym i zimą zrobię wszystko, aby błyszczeć formą w przyszłym roku. Nie zapominam o meczach ligowych, bo uwielbiam walczyć dla moich zespołów” – słysząc te słowa Australijczyka, ciarki przeszywają ciało…


Middlo twierdzi, że żadne z jego dzieci nie przyprawiło go o tyle zmartwień co Darcy Ward, ale i tak kocha tego uroczego łobuziaka ponad wszystko… A Darcy wykręcił 11 + 1 w meczu rozegranym 27 lipca na Monmore Green. Po tym meczu Rosco i Darcy powiedzieli Grzegorzowi Zengocie: „już nie ma tłumaczenia, że nie lubisz krótkich, technicznych torów, skoro zdobyłeś 16 punktów na torze Wilków!”. Śmiechu było co niemiara. W środę 29 lipca Darcy wychodził ze skóry, aby na oczach 3500 widzów wygrać choćby wyścig przy Wimborne Road. Początek meczu opóźniono o 30 minut, bo tłumy fanów chciały ujrzeć arcymistrza Darcy’ego w akcji. Ponadto w barwach Swindon… 8 + 2 bonusy w 5 startach – to dorobek Warda w tym meczu. Maciej Janowski, który tego dnia wykręcił mały komplet (11 + bonus w 4 wyścigach) przyznał, że był to najpiękniejszy mecz sezonu godny kamer Sky Sports... Jak na złość kamer na tym meczu nie było… Dzień później na Abbey Stadium Darcy nie miał litości dla Lakeside Hammers: 13 + bonus w 5 startach. Brytyjski maraton trwał. 31 lipca Darcy zdobywa 17 + 2 bonusy (w tym joker) w 6 startach na torze Młotów pod Londynem. Następnego dnia ścigał się w Gdańsku podczas Polish Speedway Battle…


10 sierpnia, w dniu urodzin Taia Woffindena, Darcy uroczo „okrada” Brytyjczyka z chwalebnego tytułu rekordzisty toru w Wolverhampton. W pierwszym wyścigu meczu ligowego na Monmore Green, Darcy pokonuje 4 okrążenia w olśniewającym czasie 53,45 i ustanawia nowy rekord toru. Poprzedni należący do Woffy’ego wynosił: 53,67 sekund.


I aż trudno pozbierać myśli po dramacie jaki wydarzył się 23 sierpnia w Zielonej Górze. Wolelibyśmy nigdy nie dzwonić jak Mark Lemon w poniedziałkowy poranek do fundacji Wings for Life, nigdy nie pytać Dietricha Mateschitza, założyciela Red Bulla, nie nękać dwukrotnego mistrza świata w motocrossie Heinza Kinigadnera, zasięgać fachowej opinii profesora Marka Harata, pukać do bram klinik w Bangkoku, czytać o komórkach macierzystych i cudotwórcach z Wrocławia, ale widocznie los chce, abyśmy uczynili wszystko, żeby geniusz wstał na nogi i cieszył się zdrowiem. Żyjemy w epoce wyjątkowego człowieka i zawodnika jakim jest Darcy Ward, więc ekipa z Middlo na czele z pewnością uczyni wszystko, aby chłopak z Nanango wrócił do pełni sił. Darcy, wygrasz ten wyścig!


Pszczoła Howarth



Rosco musiał wybierać pomiędzy Howarthem a Zengotą. Lepsze wyniki osiągał Polak, więc dla Kyle’a zabrakło miejsca. Młodzieżowy mistrz Wielkiej Brytanii do lat 21 bardzo przeżył rozstanie z Rudzikami, ale nie zapomniał o nim Gary Havelock. Kyle, który tak skutecznie ścigał się w barwach Coventry Bees w 2013 roku, wraca na Rugby Road! „Stuart Robson to wspaniały człowiek i wierny sługa Pszczół, ale jego stan zdrowia jest zatrważający, więc nie sądzę, aby wrócił w tym sezonie do pełni sił. Myślałem o Kyle’u, ale szczerze mówiąc szukałem zawodników na całej kuli ziemskiej, którzy mogliby zasilić Coventry przed fazą play-off. Przeważył argument doskonałej znajomości toru na Brandon Stadium przez Howartha. Ponadto, Kyle wyraził nadzieję, że będzie ścigał się dla naszego klubu w 2016 roku, więc negocjacje potoczyły się wartkim nurtem. Pragnę podziękować Stuartowi za jego wkład w tegoroczne wyniki Pszczół. Robbo ma zaproszenie na każdy mecz Coventry i wierzę, że będzie nas wspierał podczas play-off. Chcę zobaczyć Stuarta na tradycyjnym balu Dinner & Dance, który będzie zorganizowany na zakończenie sezonu. Tymczasem martwię się o to czy Hans Andersen trafi z nowymi silnikami, które ściąga na fazę play-off. Nie przestaję myśleć o nadszarpniętym zdrowiu Jasona Garrity’ego. Mam nadzieję, że codzienne wizyty Danny’ego Kinga u fizjoterapeuty przyniosą efekt. Jeśli wszyscy moi zawodnicy będą zdrowi, niestraszny nam żaden rywal w walce o mistrzostwo Elite League” – wyznał buńczucznie Mick Horton, promotor Coventry Bees.


Mecz wicelidera tabeli z trzecią ekipą Elite League zapowiada się fascynująco, ale i tak nie sposób przestać myśleć o człowieku, który najbardziej potrzebuje naszej pomocy. 21 sierpnia jakże bajecznie wyglądał speedway przy Rugby Road widziany z perspektywy gogli Darcy’ego. We’re with you, mate!

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze