Iwanow: Tak się "szanuje" legendy w Zabrzu

Piłka nożna
Iwanow: Tak się "szanuje" legendy w Zabrzu
fot. Cyfrasport

W Górniku Zabrze bałagan zdecydowanie większy niż w polskim przemyśle węglowym. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy przy Roosvelta podjęto tak wiele przedziwnych decyzji, że dawni włodarze klubu albo przewracają się w grobie, albo przecierają oczy ze zdumienia. Klub o takim potencjale zamyka ligową tabelę.

Gdy Zabrze na rzecz reprezentacji Polski opuścił selekcjoner Adam Nawałka wraz ze swoim sztabem, Górnik zaczął dołować. Pomysł zatrudnienia w roli prezesa Zbigniewa Waśkiewicza w marcu 2014 roku okazał się tak trafny, jak uderzenia Macieja Korzyma w jego pierwszym występie po opuszczeniu Podbeskidzia.  Bo jak rektor AWF i były szef polskiego biathlonu miał rządzić legendą naszej piłki? Dziś na tym stanowisku jest… prawnik Marek Pałus. Związany z… koszykówką. Dobrze, że przynajmniej w tej dyscyplinie używa się piłki…

 

Działacze Górnika Zabrze jak kibice. Nie przyjadą na Wielkie Derby Śląska

 

Po erze Nawałki klub dał kolejną szansę Ryszardowi Wieczorkowi, mimo, że niegdyś, i to dwukrotnie, jego misja zakończyła się fiaskiem. W ubiegłym sezonie „Platiniemu z Wodzisławia” też nie udało się „udźwignąć” ciężaru pracy z czternastokrotnym mistrzem Polski.  A trenerski duet Robert Warzycha – Józef Dankowski kończąc rozgrywki 2013/2014 zajął szóste miejsce w tabeli. Rok później zespół pod ich wodzą znów znalazł się w górnej ósemce i finiszował  lokatę niżej. Grając na placu budowy przy trzech tysiącach widzów, borykając się z olbrzymi zaległościami finansowymi. 

 

Zakończono również farsę zafundowaną przez Waśkiewicza, który w roli prezesa klubu nie wiedział, jakie wymogi musi spełniać trener w tej klasie rozgrywek. Amerykańska licencja Warzychy nie była uznawana w krajach zrzeszonych w UEFA, więc teoretycznie  funkcję szkoleniowca przejął Dankowski, a Warzycha figurował pod szyldem dyrektora sportowego. Była gwiazda Evertonu i reprezentacji Polski szybko jednak uzupełniała brakujące wykształcenie, rozpoczęła naukę w szkole trenerów w Białej Podlaskiej, by zdobyć właściwe uprawnienia. Gdy Warzycha mógł już legalnie być trenerem, pani prezydent Małgorzata Mańka Szulik pokazała mu drzwi. Bo chyba nie zrobił tego zatrudniony tego samego dnia nowy prezes. Tak się szanuje legendy w Zabrzu.

 

Najdziwniejsze jest to, że w klubie podobno nie było pieniędzy na nowe transfery. Górnik w lidze radził sobie i tak dobrze, mimo, że z zespołu odchodzili Prejuce Nakoulma, Paweł Olkowski, Mateusz Zachara, Pavel Steinbors czy Błażej Augustyn. Warzycha chciał tylko dwóch ludzi: napastnika i stopera, ale władze Górnika rozkładały bezradnie ręce twierdząc, że nie ma funduszy. Jak to się stało, że się znalazły, gdy drużynę przejął Leszek Ojrzyński? Przecież na wstępie dostał on sześciu nowych ludzi, w tym Macieja Korzyma, Aleksandra Kwieka, Michała Janotę i Radosława Janukiewicza.

 

Każdy z nich zarabia około dwudziestu tysięcy złotych. Dodając do tego konieczność opłacania dawnego sztabu z jednoczesnym wynagrodzeniem nowego daje to, lekko licząc, sto kilkanaście tysięcy miesięcznie. A pewnie i więcej. A z tego co wiem, pociąg ze złotem znajduje się w okolicach Górnika z Wałbrzycha, a nie tego z Zabrza.  Skąd zatem wykopano pieniądze? I dlaczego nie mogli z nich skorzystać Warzycha z Dankowskim, którzy dla klubu z Roosvelta zrobili przez całe życie dużo więcej niż ich następcy?

Bożydar Iwanow, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze