Vinci: Trochę mi przykro, że pokonałam Serenę Williams

Tenis
Vinci: Trochę mi przykro, że pokonałam Serenę Williams
fot. PAP/EPA

Robercie Vinci dopisywał humor na konferencji prasowej po jej sensacyjnym zwycięstwie nad Amerykanką Sereną Williams w półfinale wielkoszlemowego US Open. "Jak ją spotkam następnym razem, to będę zasłaniać twarz" - zanaczyła ze śmiechem włoska tenisistka.

„Jak ją spotkam następnym razem, to będę chodzić, zasłaniając twarz. Nie, no żartuję. Cóż mogę powiedzieć? Trochę mi przykro z jej powodu, ale jestem szczęśliwa ze swojego powodu. Serena jest wciąż numerem jeden. Nie ma tu znaczenia, że przegrała dziś ze mną. To nadal niesamowita zawodniczka. Wygrała wiele turniejów, wiele Wielkich Szlemów” – przekonywała Włoszka.

Przyznała, że sama nie spodziewała się, iż pokona znacznie bardziej utytułowaną i wyżej notowaną rywalkę.

„Gdyby ktoś wczoraj powiedział mi, to odparłabym. Nie umiem wyjaśnić, jak to się stało, że wygrałam. Wczoraj kazałam zarezerwować sobie bilet na samolot na sobotę. Powiedziałam agentowi. Wylot będzie o godz. 22, więc może jeszcze zdążę” – zaznaczyła ze śmiechem.

Zapytano ją, w którym momencie spotkania uwierzyła, że może wygrać z pierwszą rakietą świata.

„W żadnym. Tzn. gdy przełamałam ją w trzecim secie i prowadziłam 4:3, to powtarzałam sobie, ale nie założyłam wtedy, że na pewno wygram, bo przecież Amerykanka mogła mnie przełamać. Czuję, jakbym mogła dotknąć nieba. Trudno to wyjaśnić, nawet we włoskim języku brakuje mi słów” – podkreśliła.

32-letnia Vinci nie spodziewała się, iż w tym wieku po raz pierwszy w karierze zagra w finale singla w Wielkim Szlemie. Jest ona też najstarszą zawodniczką, która zadebiutowała w najlepszej „czwórce” imprezy tej rangi.

„Mam 32 lata, jestem już prawie u kresu swojej kariery, a tu pierwszy finał. Nie spodziewałam się tego zupełnie” – przyznała.

Zwróciła uwagę, że jej przeciwniczka nie radziła sobie z nerwami.

„Była bardzo zdenerwowana. Pod koniec drugiego seta zniszczyła rakietę. Starałam się z tego skorzystać i przeciwstawić temu swoją dobrą, spokojną grę oraz walkę o każdą piłkę. W trzecim secie, gdy wyszłam na prowadzenie 4:3, to ramie strasznie mi się trzęsło” – zaznaczyła z uśmiechem.

Williams na pytania dziennikarzy odpowiadała bardzo krótko. Zapewniała, ze nie czuła presji związanej z szansą na wywalczenie czwartego w tym sezonie, a 22 w karierze tytułu wielkoszlemowego.

„Nie chcę rozmawiać o tym, jak bardzo jestem rozczarowana tą porażką. Jeśli macie jakieś inne pytania, to jestem do dyspozycji” – podkreśliła na wstępie.

Gdy jednak jeden z przedstawicieli prasy spytał, co będzie najważniejsze w tym, by jak najszybciej zapomnieć o tym meczu, Amerykanka spytała, czy ktoś ma inne pytanie.

Równie zaskoczona swoim pierwszym w karierze awansem do finału Wielkiego Szlema była w piątek druga Włoszka – Flavia Pennetta.

„Jakieś 20 dni temu mój fizjoterapeuta spytał, czy kiedykolwiek myślałam o tym, że mogę wygrać taki turniej i powiedziałam . A było wiele powodów ku temu. Kilka lat temu, gdy miałam kłopoty z nadgarstkiem, to byłam bardzo bliska zakończenia kariery” – zwierzyła się dziennikarzom 33-letnia tenisistka.

Ona i Vinci to – odpowiednio –trzecia i czwarta Włoszka w finale Wielkiego Szlema. Wcześniejszymi były Francesca Schiavone, która wygrała French Open w 2010 roku i Sara Errani – finalistka paryskich zawodów sprzed trzech lat.

Dziennikarze także nie zakładali, iż Vinci może sprawić sensację i podczas konferencji Pennettę pytali właściwie tylko o Williams w kontekście finału.

RM, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze