Bomber, Tyś całą nadzieją Pszczół!

Żużel
Bomber, Tyś całą nadzieją Pszczół!
fot. PAP

Strugi deszczu mogą być sojusznikiem żużlowców. Jakkolwiek brzmi to irracjonalnie, zarówno menedżer Pszczół jak i Piratów, ucieszyli się ze złej prognozy pogody. Deszcz padający nad Coventry dał wytchnienie dwóm kontuzjowanym kapitanom: Chrisowi Bomberowi Harrisowi i Maciejowi Magicowi Janowskiemu. O tym czy zdołali zaleczyć rany, przekonamy się w piątkowy wieczór podczas półfinału play-off. Polsat Sport News, godz. 21.00.

W sobotni wieczór Magic Janowski, kapitan Poole Pirates, trzykrotny młodzieżowy mistrz Polski i aktualny indywidualny mistrz Polski, cierpiał w niewysłowionym bólu po upadku na torze w Krsko. Czekała go długa podróż do Tarnowa, a w perspektywie poniedziałkowy mecz na torze przy Rugby Road. Na szczęście dla Macieja, jego mechaników łowiących każdy odcień snu i Neila Middleditcha, menedżera Piratów, w sobotę późnym wieczorem przełożono pierwszy półfinał play-off Elite League. Niesprzyjające prognozy pogody skłoniły Micka Hortona, promotora Coventry Bees, producenta Sky Sports Rory’ego Hopkinsa i Matta Forda, promotora Poole Pirates, do mądrej decyzji o odwołaniu zawodów zaplanowanych na 14 września. Horton, właściciel ula, jeszcze wtedy nie wiedział, że jego czołowy zawodnik, trzykrotny indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii, Chris Harris, ulegnie wypadkowi na torze w Rybniku.

 

Bomber solidnie przydzwonił przy Gliwickiej 72, zacisnął zęby i wygramolił się spod dmuchanej bandy, ale nazajutrz opuchlizna na nadgarstku, kostce i łokciu przybrała rozmiary pustyni Atacama. Harris rozpoczął obłąkańczy wyścig z czasem, a Horton z Havelockiem poszukiwali godnego gościa, który zastąpiłby Joonasa Kylmakorpi. Wybór padł na Szweda Fredrika Lindgrena, który przez lata świetnie ścigał się na Monmore Green, ale w tym sezonie zdecydowanie obniżył loty. Z kolei Middlo, opiekun Poole Pirates, też nie spał spokojnie w nocy, bo podpora jego rezerw, Kyle Newman przydzwonił w arcyważnym meczu Premier League, którego stawką był awans Diabłów z Plymouth do fazy play-off. A zatem nerwowe spoglądanie na klepsydrę i umykające kartki z kalendarza, a czasu okrutnie mało, kruca bomba…

 

Szalony terminarz Harrisa

 

Skąd ten chłopak z Truro czerpie energię? 1 września Chris Harris miał ścigać się jako gość w zespole King’s Lynn Stars. Kiedy okazało się, że Gwiazdy będą mogły skorzystać z usług swojego asa Nielsa – Kristiana Iversena, bo termin meczu w lidze szwedzkiej uległ zmianie, Bomber przefrunął do składu Leicester Lions. I aby było bardziej wesoło, w piętnastym wyścigu meczu pomiędzy King’s Lynn Stars a Leicester Lions, Bomber przeprowadził znakomity atak i wyprzedził indywidualnego mistrza Danii, dzięki czemu Lwy z Leicester  wygrały 46-44. Mało tego, Harris zdobył się na tą kapitalną akcję po upadku, bo w dziesiątym biegu solidnie uderzył w bandę. 9 punktów w pięciu wyścigach przy jednym wykluczeniu. Błyskawiczny przejazd do bazy w Binley Woods, buziak od Emmy-Louis, prysznic, skrawek snu i 2 wrzesnia mecz Elite League: Coventry Bees – Swindon Robins. Bomber nie błyszczy, ale zdobywa cenne 6 punktów i bonus w 4 wyścigach dla Pszczół. Coventry wygrywa ze Swindon 47-43. O północy powrót do domu, a 3 wrzesnia mecz wyjazdowy na Abbey Stadium. Harris zachwyca walecznością, wykręca 13 + bonus w 6 wyścigach, lecz Pszczoły przegrywają 41-49. W perspektywie Bomber ma arcyważny start w Rybniku (GP Challenge), ale skoro ma taki charakter, że lepiej czuje się w ogniu walki aniżeli siedząc na sofie, a na dodatek szanuje się swego angielskiego pracodawcę, przeto Bomber wybiera opcję: jazda na całego.

 

4 września Brytyjczyk ściga się na Brandon Stadium w meczu Pszczół z Leicester i zdobywa 15 + 2 bonusy w 5 wyścigach. W piętnastym wyścigu na ostatnim wirażu Harris po zewnętrznej wyprzedza Jasona Doyle’a. Zespół z Coventry zastosował w tym spotkaniu zastępstwo zawodnika za Kylmaekorpi. Mecz kończy się wygraną wicemistrzów Elite League 54-36, a następnego ranka Harris podąża do Rybnika na GP Challenge. 5 września, piąty start na przestrzeni 5 dni. Bomber awansuje do cyklu Grand Prix z marszu. Tradycji musiało stać się zadość, więc Harris zapewnia sobie udział w cyklu po ataku na ostatnim łuku… ”To była chyba moja najlepsza akcja w karierze. Ok, drugi najpiękniejszy motyw po Cardiff’2007. Wiedziałem, że będę szybki, bo dokonaliśmy wielu zmian wspólnie z Marcelem Gerhardem. Zdaję sobie sprawę, że Przemka Pawlickiego podbiło na koleinie na ostatnim wirażu, ale zdołałem szybciej wyprostować motocykl i wyprzedzić Polaka minimalnie na mecie.

 

"Spójrz, to niemożliwe"

 

Rybnik nie jest torem do walki. Rzadko dochodzi do wyprzedzeń. Przespałem jeden start, ale w pozostałych wyścigach byłem czujny. Zimą sporo pracowałem nad sprzętem i kondycją. Gdyby nie moja partnerka Emma-Louise, pewnie byłbym już poza speedwayem, bo rozważałem czarne scenariusze. GTR rozwija się rewelacyjnie. Coraz więcej zawodników dzwoni do Marcela Gerharda, byłego mistrza świata na długim torze i chce zakupić jego silnik. Ja jestem w siódmym niebie, bo zawsze starty były moją bolączką. Dzięki wytrwałej pracy, udaje mi się lepiej wychodzić spod taśmy. Nie zwykłem się poddawać. Jestem zadowolony z mojej formy w Elite League. Wiem, że stać mnie, aby oczarować świat, choć niektórzy twierdzą, że jestem już starym zgredem. Udowodnię niedowiarkom, że Bomber to wciąż solidna firma” – wyznał Chris Harris, indywidualny wicemistrz świata juniorów z 2003 roku.


Hans Andersen, klubowy kolega Harrisa, startował tego wieczoru w Gnieźnie w turnieju o Koronę Króla Bolesława Chrobrego. Odebrał honorarium i podrzucając kopertę z banknotami, przeglądał strony internetowe w swoim telefonie. „Spójrz, to niemożliwe. Bomber jest w Grand Prix”. Zwróciłem kaczuszce uwagę, że nieładnie tak powątpiewać w klubowego kolegę z Coventry Bees, na co Hans odparł: „Wiem, że jeździmy w tym samym klubie w Wielkiej Brytanii, ale w Grand Prix Chris jest tragedia”. Cały on, prowokacyjny Skorpion. A tak naprawdę, Hans w głębi duszy skrywa połacie delikatności. I z pewnością, gdy tylko nadejdzie moment rozpoczęcia bitwy o finał play-off, Andersen wyciągnie pomocną dłoń do Bombera. Havelock nie zakłada planu wypracowania konkretnej przewagi punktowej, bo chce uniknąć rozczarowania jeśli założenia nie zostaną zrealizowane na torze. Mądra, ostrożna strategia szeryfa Pszczół…

 

Garrity wygrywa z bólem

 

Plecy skowytały, Jason jęczał z bólu, dolegliwości sięgały Koprovskeho stitu w Słowackich Tatrach, a Garrity już chciał sięgnąć po telefon. Na wyświetlaczu zegara pojawiła się 13.00, a talent jeżdżący w Sheffield i Coventry chciał poinformować Havelocka, że nie jest w stanie wsiąść na motocykl. Mecz z Leicester nie był arcyważny dla Coventry, ale Jason jest niesłychanie ambitny. „Nie chciałem jeździć w piątkowy wieczór na Brandon Stadium. Plecy były w opłakanym stanie. Kibice nie lubią oglądać zdziesiątkowanej drużyny, a ja chcę umrzeć i być zapamiętany przez fanów jako prawdziwy wojownik. Nie znoszę sprawiać zawodu moim kibicom. Mark Grayson, mój prawdziwy przyjaciel, zatroszczył się o bike’a, wyczyścił go jakbym miał przejechać na nim przed królową Elżbietą. Nicpoń z niego. Moja kość ogonowa jest nieludzko zgięta, pewnie nie nadaję się, aby uprawiać sport, ale zimą zasięgnę opinii lekarzy, niech mądre głowy cosik zaradzą” – podsumowuje Garrity.


6 września Jason Garrity nie uniósł presji oczekiwań podczas Premier League Riders Championship. Startował na torze Owlerton w Sheffield, gdzie mógłby ścigać się z zawiązanymi oczyma. Cóż z tego, że zna ten obiekt jak mało kto, skoro zdobył tylko 8 punktów i nie awansował do półfinału. Eddie Kennett przyjechał do Sheffield z jednym silnikiem, ale bynajmniej nie dlatego, że nie zależało mu na wygranej. Wieczór wcześniej zatarł swój najlepszy silnik w Berwick. Na jednym „osiołku” przyturlał się do Sheffield i zajął trzecie miejsce w serii zasadniczej z 11 punktami. W półfinale nie miał już szczęścia, bo na starcie spadł mu łańcuch, ale i tak był szczęśliwy. A Garrity z wściekłości miotał przekleństwami o ścianę parku maszyn. Pozytywna reakcja. Ambicję czuć na kilometr. „Jason był bardzo rozczarowany. Walczył jak lew, ale za bardzo ekscytował się zawodami. Musi nabrać doświadczenia. Nakłada na siebie ogrom presji. To zupełnie niepotrzebne. Ma naturalny talent do jazdy na żużlu. Jeśli okiełzna emocje, wkrótce będzie czołowym zawodnikiem na świecie” – podkreśla szef Sheffield Tigers, Damien Bates.


Havvy wyraża zbliżoną opinię o Garritym. Tego chłopaka na wiele stać, ale opakować talent to zadanie, które jest arcytrudne nawet dla menedżerów z ogromnym bagażem doświadczenia…

 

Zmarzlik w Poole? Mrzonki

 

Middleditch, który zęby zjadł na żużlu, wie, że nie warto dokonywać rewolucyjnych zmian przed fazą play-off. Kosmetyczne zabiegi jeszcze nikomu nie zaszkodziły, ale żeby wywracać statek do góry nogami – o nie, to zadanie ponad siły rozsądnego menedżera mistrzów Elite League. „Wiem, że Dak North i Kacper Gomólski znaleźli się pod ostrzałem artyleryjskim, bo czuli, że ich miejsce w składzie jest zagrożone. Dak wykręcił w tym sezonie 15 oczek z Wolves, ale zdobył zaledwie 4 w meczu ze Swindon. Ludzie, którzy ścigają się w drużynie Piratów wiedzą, że dostąpili zaszczytu reprezentowania barw wyśmienitego, utytułowanego klubu. Kibice wypytują mnie czy zakontraktuję Bartka Zmarzlika. Nie wiem skąd biorą się domysły i plotki o tym, że szykujemy dla niego przestrzeń na łodzi Piratów. To wspaniały zawodnik, ale nie znajduje się na naszej liście życzeń” – wyjawił Matt Ford.


3500 widzów przybyło na stadion przy Wimborne Road, kiedy okazało się, że Darcy Ward wzmocnił Swindon Robins. Rozpoczęcie meczu opóźniono o 30 minut, bo kolejki do kas wyglądały jak ociężały dyliżans pełen dżdżownic. Tak wyglądał świat widziany z perspektywy hrabstwa Dorset w pogodny wieczór 29 lipca…  


„Oto co Darcy wyczynia z sercami kibiców. Oni przyjdą dla niego nawet w słotę, a co dopiero w letnie wakacje. To była frekwencja rodem z play-off. Oczywiście, że żałuję, że nie mogłem wkleić Darcy’ego do składu Poole Pirates. Czy istnieje promotor, który nie chciałby go widzieć w składzie? Najbardziej ekscytującego żużlowca na świecie? Jednocześnie jestem zachwycony, że Chris Holder i Magic Janowski pokazali niebywałą klasę i toczyli zwycięskie boje z Darcym” – wyznał Matt Ford po zwycięstwie 54-36.


Świat pamięta o kangurze. Tenisiści grający podczas Pekao Szczecin Open, trenerzy, dzieci do podawania piłek – oni współczują i chcą, aby Darcy wygrał wyścig z piątego pola. Tata George mówi, że Darcy teraz stoi na polu nr 5. Za bandą. Poole sięgając po tytuł, zechce udowodnić, że three in a row way to go nie jest fantazją. Wierzymy, że Darcy będzie chodził, bo to chłopak o niezłomnej woli walki. Tak jak fani z Poole święcie wierzą, że kapitan Magic poprowadzi Piratów do trzeciego złota z rzędu…

 

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze