Kołtoń: O zamęczaniu Lecha i Legii

Piłka nożna
Kołtoń: O zamęczaniu Lecha i Legii
Fot. PAP/EPA
Morten Duncan Rasmussen z FC Midtjylland oraz Jakub Rzeźniczak z Legii podczas meczu w Herning w Lidze Europy

Mijający tydzień to był tydzień prawdy o dwóch czołowych klubach Ekstraklasy na tle przeciętnych rywali w Europie. Prawda zabolała, ale jeszcze bardziej bolą fatalne sygnały, jakie płyną z Legii i Lecha. Czas powiedzieć prawdę - skoro nie stać nas na awans do Ligi Mistrzów, to nawet Liga Europy jest kurą znoszącą złote jaja. I trzeba walczyć z całą mocą - o punkty i awans, o ranking 5-letni (też w kontekście walki o LM), o kasę, której strumień ciągle rośnie.

I Legia i Lech - mając problemy w lidze - jakby zapomniały, jak istotna jest rywalizacja w Europie. Tak naprawdę oba te kluby powinny aspirować do Ligi Mistrzów. Jednak nawet Liga Europy jest absolutnie koniecznym forum, aby się rozwijać. Koniecznym choćby tylko ze względu na finanse.

 

UEFA (Europejska Unia Piłkarska) postanowiła dowartościować Ligę Europy. W obrocie finansowym od sezonu 2015/2016 jest 1,64 miliarda euro, jeśli chodzi o Ligę Mistrzów i Ligę Europy (o jedną czwartą środków więcej, niż w poprzednim sezonie). Za sam start w fazie grupowej Ligi Europy każdy zespół inkasuje 2,4 miliona euro, co oznacza 10 milionów złotych! Każde zwycięstwo w grupie to premia w wysokości 360 tysięcy euro (ponad 1,5 miliona złotych), a remis 120 tys. euro (prawie pół miliona złotych). Za wygranie grupy UEFA płaci 500 tysięcy euro, za drugie miejsce 250 tysięcy! Udział w 1/16 finału to kolejne 500 tysięcy, 1/8 finału 750 tysięcy, ćwierćfinał to milion euro, półfinał 1,5 miliona. Przegrany w finale inkasuje 3,5 miliona euro, a wygrany 6,5 miliona (a w dodatku ma zapewniony udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów!).

Rozumiem, że trudno myśleć Legii i Lechowi o ćwierćfinale lub półfinale Ligi Europy, ale fajnie byłoby powalczyć o awans z grupy. A już na tym etapie naprawdę konkretne pieniądze płyną z UEFA z tytułu wygrania meczu, zajęcia jednego z dwóch pierwszych miejsc w grupie, udziału przynajmniej w 1/16 finału. Nie chce mi się wierzyć, że nikt tego nie policzył przy Bułgarskiej i Łazienkowskiej. I nikt nie wywiera presji na piłkarzach. No bo jak ma się poczuć "podróżnik", Kuba Rzeźniczak, gdy czyta prezesa Bogusława Leśnodorskiego, który w tym tygodniu powiedział na łamach "PS": "W Lidze Europy spełniliśmy założenia (chodziło o awans), a w lidze mamy pięć punktów mniej niż zakładaliśmy". Grzeczny Leśnodorski nie przemówił do wyobraźni ekipy, która starła się z mistrzem Danii, FC Midtjylland. Szef Legii po meczu już nie mydlił oczu na TT: "Po bardzo słabej grze przegrywamy ze słabą drużyną".

Wrócę jeszcze do pieniędzy. Rzecz jasna UEFA poza premiami za wyniki sportowe dysponuje jeszcze premią z tak zwanej puli marketingowej, która w Lidze Europy sięga 152 milionów euro. I ładnych kilka milionów euro trafi do zespołów z Polski. Legia w poprzednim sezonie - gdy awansowała z grupy Ligi Europy i dopiero w 1/16 finału zatrzymała się na Ajaksie - zarobiła od UEFA 23 miliony złotych. To prawie jedna piąta budżetu Legii! Europejskie pieniądze są nie do pogardzenia również w przypadku Lecha. Dlatego sygnały wysyłane przez prezesa Karola Klimczaka były tym bardziej fatalne - o zamrażaniu premii, a nawet pensji dla zawodników. Ostatecznie Klimczak starał się odciąć od wcześniejszych słów, mówiąc w radiu "Merkury" o "tworzeniu nowego systemu wypłat".

Pytania są o wiele poważniejsze, niż tu i teraz. Trener Legii, Norweg Henning Berg - po meczu z Zagłębiem, a jeszcze przed Midtjylland - oświadczył: "Składem, który mamy, nie jesteśmy w stanie godzić gry w lidze oraz pucharach". To kto jest w stanie godzić? Lech nie, Jagiellonia i Śląsk też nie i już w środku lata pożegnały się z europejską rywalizacją. Reforma ESA 37 jest niesłychanie wyczerpująca dla klubów, szczególnie, że warto myśleć także o udanym starcie w Pucharze Polski (gdzie ćwierćfinały i półfinały to mecz i rewanż). Śmiem twierdzić, że ESA 37 "zamęczy" Legię i Lecha. Już ich mocno nadwyrężyła, a sezon dopiero się zaczyna, bo rozgrywana jest dopiero 9. kolejka...

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze