Pindera po Polsat Boxing Night: Będą rewanże?

Sporty walki
Pindera po Polsat Boxing Night: Będą rewanże?
fot. Cyfrasport

Nie dla wszystkich Polsat Boxing Night IV będzie miłym wspomnieniem. Przemysław Saleta powiedział wprost: więcej do ringu nie wejdę. A Tomasz Adamek, który go pokonał, zakomunikował: zostaję!

Ta walka kończąca długi bokserski wieczór w Atlas Arenie miała wyglądać inaczej. 47-letni Saleta, były mistrz Europy wagi ciężkiej, wierzył, że skuteczniej wykorzysta swoje gabaryty, siłę fizyczną i doprowadzi w ringu do wojny, która przyniesie mu sukces. Ale to była życzeniowa wizja pojedynku, który tak naprawdę miał jednego faworyta. Adamek jest sporo młodszy (38 l), jeszcze w marcu ubiegłego roku walczył z Wiaczesławem Głazkowem o pozycję nr 1 w rankingu organizacji IBF. Starcie z Ukraińcem jednak przegrał, pokonany zszedł też z ringu osiem miesięcy później w Krakowie na Polsat Boxing Night III w walce z Arturem Szpilką. Wtedy wydawało się, że już go więcej między linami nie zobaczymy. Ale dał się skusić i teraz mówi już głośno, że to jeszcze nie koniec. Od Salety był znacznie szybszy, rozbijał go lewym prostym, sam będąc dla rywala nieuchwytnym.


Dumny Aguilera i rozgoryczony Rekowski. Wywiady po pojedynku na śmierć i życie!
 

Przemek twierdzi, że w drugiej rundzie doznał kontuzji lewego barku (narzekał na ten uraz już wcześniej i po zakończeniu piątej rundy uznał, że dalsze męczarnie nie ma ją już sensu). – Jest mi po prostu wstyd, ale ból był nie do zniesienia – powiedział ludziom zgromadzonym w łódzkiej Atlas Arenie. A Tomek Adamek promieniał. Odniósł 50. zwycięstwo, 30. przed czasem i wierzy, że stać go jeszcze na dobre walki. Nikt nie wie, jakie są prawdziwe możliwości naszego byłego mistrza świata dwóch kategorii, gdyż walka z Saletą nie dała takiej odpowiedzi. Musimy więc poczekać na nią do przyszłego roku, gdy twarzą w twarz z „Góralem” stanie ktoś młodszy i znacznie szybszy od Przemka Salety.

 

Ta walka nie porwała kibiców boksu, ale bardzo gorąco było podczas innego pojedynku w wadze ciężkiej. Pochodzący z Dominikany Nagy Aguilera trzy lata temu walczył w Nowym Jorku z Adamkiem i przegrał wyraźnie. Tym razem pokonał w kontrowersyjnych okolicznościach Marcina Rekowskiego. „Rex” leżał na deskach już pod koniec pierwszego starcia, ale później bił się z mieszkającym w USA rywalem jak równy z równym. Nie brakowało w tej walce mocnych ciosów i fauli. Po jednych z nich – uderzenie głową – Aguilera został ukarany odebraniem punktu, wcześniej Rekowski wykorzystał moment dekoncentracji swojego przeciwnika i lewym sierpowym posłał go na matę.

 

Aguilera był już gotów się poddać, gdyż uważał, że sędzia ringowy jest jego kolejnym rywalem, ale po krótkiej dyskusji z trenerem wyszedł do kolejnej rundy. I kiedy koniec walki był już bliski Rekowski otrzymał potężną bombę z prawej. Kiedy stał oparty o liny tyłem do rywala wydawało się, że zostanie poddany. Ale sędzia Robert Zwoliński liczył długo. Na tyle długo, że „Rex” doszedł w miarę do siebie i chyba był w stanie przetrwać ostatnie dziesięć sekund.

 

Aguilera ruszył do ataku, znów trafił prawym i Polak się zachwiał, „Dynamit z Dominikany” poprawił raz jeszcze, ale tym razem niecelnie. I gdy znów uderzył i ponownie nie trafił, sędzia przerwał walkę. Na 3 sekundy przed końcowym gongiem.

Intencje miał dobre, chciał uchronić byłego trzykrotnego mistrza Polski amatorów od ciężkiego nokautu, ale chyba nie zauważył, że ta walka właśnie w tym momencie się kończyła. Miał prawo ją przerwać, ale nie musiał tego robić, tym bardziej, że największe niebezpieczeństwo, które groziło Rekowskiemu zostało zażegnane, Aguilera nie dałby już rady go znokautować.

 

Tak jak Ewa Piątkowska nie dała rady znokautować Ewy Brodnickiej, po tym jak pod koniec pierwszej rundy posłała ją na deski klasycznym lewem sierpowym. Przyznam szczerze, nie oczekiwałem, że panie stoczą tak dobry pojedynek. Sądziłem, że  pojedynek na słowa odebrał im siły i sportową złość. Ale się myliłem. Brodnicka pokazała, że jest twarda psychicznie i szybko po tym co wydarzyło się na początku pojedynku, wróciła do gry. Sędziowie nie byli jednomyślni: dwóch widziało wygraną Brodnickiej, jeden – i to wyraźnie – Piątkowskiej. Pokonana zachowała się z klasą, gratulując zwycięskiej Ewie. Rewanż byłby mile widziany, podobnie jak jeszcze jedna walka Rekowskiego z Aguilerą, który zgadza się na nią z góry.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze