Pindera z Warny: Zamknięta twierdza

Siatkówka
Pindera z Warny: Zamknięta twierdza
fot.

Grand Hotel Warna tak właśnie wygląda. Są tu tylko siatkarze, którzy jutro wieczorem rozpoczynają mistrzostwa Europy.

W Warnie grają Polacy, Belgowie, Słoweńcy i Białorusini. Reszta rozrzucona jest w trzech innych miastach: Sofii, Turynie i Busto Arsizio, jako, że te mistrzostwa Starego Kontynentu organizują Bułgarzy i Włosi.

 

Swędrowski z Warny: Jest spokój. Siatkarze mogą skupić się tylko na grze!

 

Od poniedziałku najlepsi będą już tylko Sofii, a najsłabsi wrócą do domu. Dla Polaków faza grupowa powinna być formalnością. Nie jest łatwo sobie wyobrazić, by mogli przegrać z kimkolwiek na tym etapie turnieju. Pytanie na kogo trafią w ćwierćfinale. Bardzo prawdopodobne, że na Bułgarów, ale za wcześnie jeszcze na takie dywagacje. Inna sprawa, że to bardzo prawdopodobne rozwiązanie. Na razie trenują w Warnie i przygotowują się do jutrzejszego meczu z Belgami. Kiedy piszę te słowa właśnie wracają z kolejnych zajęć z odnowionego Pałacu Sportu, który pamięta wiele wydarzeń z udziałem Polaków, chociażby mistrzostwa Europy w boksie, w 1983 roku.

 

Ja też pamiętam je doskonale, bo to były moje pierwsze mistrzostwa. Paweł Skrzecz przywiózł z nich srebrny medal, a jego brat bliźniak Grzegorz brązowy. Paweł stoczył dramatyczny bój z reprezentującym ZSRR Ukraińcem Witalijem Kaczanowskim. „Kojak z Fastowa” rzucił wtedy Skrzecza w finale na deski trzykrotnie, sam padając raz. Co ciekawe, jak rozmawiałem z nim w szatni, zaraz po walce, nie pamiętał, że leżał. Uświadomił mu to dopiero jego mniejszy kolega, też złoty medalista tej imprezy, Jurij Aleksandrow.

 

Rok później w Pałacu Sportu najważniejsi byli najsilniejsi ludzie Europy. Zachodni świat miał swoje igrzyska w Los Angeles, a socjalistyczna Europa urządziła swoje olimpiady w różnych krajach. Siatkarze, podobnie jak bokserzy walczyli o medale w na Kubie, a ciężarowcy bili rekordy w Warnie. Nad brzegiem Morza Czarnego padło 33 nowych rekordów świata z których wielu nie pobito po dziś dzień. Przed laty musiano zmienić kategorie wagowe, by nie wracać już wspomnieniami do tamtych dni i tamtych niesamowitych ciężarów, które dźwigali na swoich barkach siłacze z Bułgarii i ZSRR. Polacy zdobyli tam jeden medal, brązowy, w najcięższej kategorii. Wywalczył go Robert Skolimowski, ojciec Kamili Skolimowskiej, która 16 lat później w Sydney zdobyła olimpijskie złoto z rzucie młotem. Ale specjalny puchar powinien dostać za cięty dowcip jakim rzucił na kolana największych gigantów radzieckiej sztangi, Anatolija Pisarienkę i Aleksandra Kurłowicza, którzy zapytali go na konferencji prasowej, co trzeba robić, by tak dobrze wyglądać jak on. Polski siłacz ważył najwięcej, ponad 160 kg, oni czterdzieści kilogramów mniej, ale dźwigali gigantyczne ciężary.

 

Pamiętam, że Robert spojrzał na nich przyjaznym wzrokiem, uśmiechnął się i dobrym rosyjskim odpowiedział: Musicie Panowie do Polski przyjechać! Dostał brawa, a siłacze z Kraju Rad zamilkli jak niepyszni.

 

Nie wiem czy siatkarze dostarczą podobnych wrażeń, ale sądzę, że wszelkie wątpliwości rozstrzygną na boisku. Szczególnie w Warnie. A jeśli pojawi się jakiś problem, to nie wcześniej niż w Sofii, ale też z nadzieją na korzystne rozwiązanie.

Janusz Pindera z Warny, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze