Marquez wygrywa wyścig roku w Australii. Niesamowite ostatnie okrążenie!

Moto

Ustępujący mistrz Marc Marquez wygrał Grand Prix Australii klasy MotoGP, pokonując Jorge Lorenzo po zaciętej walce i dramatycznym manewrze wyprzedzania na ostatnim okrążeniu. Lider tabeli, Włoch Valentino Rossi w tym samym miejscu stracił miejsce na podium na rzecz swojego rodaka, Andrei Iannone.

Czołowa czwórka stoczyła na torze Phillip Island niesamowity pojedynek. Mimo startu z siódmej pozycji Rossi szybko dogonił najszybszą trójkę kwalifikacji i włączył się do walki o zwycięstwo. Przez chwilę tempo narzucał nawet Iannone, który jadąc na prowadzeniu uderzył w... mewę! „Chyba chciała buziaka, ale mówiłem jej, żeby poczekała do mety” - żartował zawodnik Ducati, któremu przez chwilę nie było jednak do śmiechu. - „Dobrze, że uderzyła w przednią owiewkę, a później w mój kask. Gdyby trafiła w przednie koło, pewnie skończyłoby się to wywrotką” - podsumował Włoch, który w ostatniej chwili pochylił głowę, aby uderzyć w swoją pechową fankę czołem, a nie elastycznym wizjerem lub szyją.

 

Chwila strachu ani na moment nie ostudziła zapału „Crazy Joe”, podobnie jak ostre manewry Marqueza w czwartym zakręcie. Na prowadzenie szybko wystrzelił Lorenzo, który musiał zrobić wszystko, aby zredukować 18-punktowe prowadzenie Rossiego w klasyfikacji generalnej. Ustępujący mistrz odzyskał pierwszą pozycję, ale znów spadł za plecy rywala po tym, jak zbyt mocno zużył przednią oponę. Lorenzo ponownie rozpoczął więc ucieczkę, a za jego plecami Marquez, Iannone i Rossi toczyli klasyczną, wyścigową bójkę! Kiedy Rossi wyprzedził Marqueza w zakręcie MG wyjeżdżając nieco szeroko, Iannone bez sentymentów objechał obu! Gdy wydawało się już, że całe to zamieszanie pozwoli Lorenzo na ucieczkę, rywal z Repsol Hondy ruszył za nim w pogoń.

 

Nieco zaskakująco, Marquez dogonił lidera na ostatnim kółku i zaatakował tuż przed metą. Co prawda dzień wcześniej obiecał, że nie będzie ryzykował, ale trzy łuki przed metą bezlitośnie wszedł zawodnikowi Yamahy pod łokieć. „Słyszałem silnik jego motocykla za moimi plecami i wiedziałem, że będzie chciał zaatakować – tłumaczył Lorenzo. - Zjechałem do wewnętrznej i „przymknąłem drzwi”, ale zostawiłem nieco miejsca, bo nie chciałem, abyśmy wylądowali na poboczu”. Marquez wszedł jednak w wolną przestrzeń jak w masło i czystym manewrem zapewnił sobie swoją 50. wygraną w karierze. „Podczas walki zbyt mocno zużyłem przednią oponę i musiałem ją później oszczędzać. Na ostatnich trzech kółkach postanowiłem podkręcić tempo, ale nie spodziewałem się, że dogonię Jorge” - przyznał. Za plecami pierwszej dwójki trzecie miejsce Rossiemu dokładnie w ten sam sposób odebrał Iannone, który zapewnił sobie swoje trzecie podium w tym roku i pierwsze od majowego wyścigu o Grand Prix Włoch.

 

W efekcie, na dwa wyścigi przed końcem sezonu, Rossi wyprzedza Lorenzo w tabeli o zaledwie 11 oczek. To sporo, a jednocześnie niewiele. Hiszpan nie może bowiem polegać tylko na sobie. Nawet jeśli wygra w Malezji i Walencji, będzie musiał liczyć na to, że któryś z rywali raz powstrzyma Rossiego przed finiszem na drugim miejscu. Lorenzo jest jednak wprawiony w takich bojach. Dwa lata temu w Walencji bardzo agresywnie spowalniał stawkę, pozwalając włączyć się do walki kolejnym zawodnikom i próbując pozbawić Marqueza cennych punktów. Wtedy się nie udało. Jak będzie tym razem? Rossi w Malezji wygrywał wielokrotnie, ale Walencja nie jest jego ulubionym torem. Jakby tego było mało, groźni za tydzień będą z pewnością nie tylko zawodnicy Hondy, ale i szybkiego Ducati. Losy tytułu są więc bardzo dalekie od rozstrzygnięcia!

 

Na odległym, piątym miejscu finiszował zwycięzca sprzed tygodnia, Dani Pedrosa, który przez cały weekend walczył ze ślizgającym się tylnym kołem. Hiszpan o niecałe dwie sekundy wyprzedził swojego młodszego rodaka, debiutującego w tym roku w MotoGP Mavericka Vinalesa, który w Australii mocno imponował za sterami bardzo wolnego na prostych (średnio o ok. 20 km/h od Ducati) Suzuki. Vinales pokonał Cala Crutchlowa, braci Espargaro i zamykającego pierwszą dziesiątkę po rozczarowującym weekendzie Bradleya Smitha.

 

Wyścig klasy Moto2 wygrał debiutujący w niej w tym roku Hiszpan Alex Rins, który pod nieobecność ustępującego mistrza Tito Rabata (z powodu kontuzji ręki wrócił już do Barcelony) awansował jednocześnie na drugie miejsce w tabeli. Podium uzupełnili Sam Lowes i imponujący, młody Włoch Lorenzo Baldassarri. Nowy mistrz, Francuz Johann Zarco, finiszował na siódmej pozycji.

 

Wyścigowa niedziela rozpoczęła się od dramatycznych zmagań kategorii Moto3, w której tytuł praktycznie w kieszeni miał już Danny Kent. Brytyjczyk wyleciał jednak z toru po dramatycznej kolizji ze swoim głównym rywalem, Eneą Bastianinim. Kiedy już wydawało się, że taka sytuacja i tak pozwoli Kentowi świętować w Australii mistrzostwo, niemal z nikąd pojawił się Miguel Oliveira. Portugalczyk wygrał wyścig i awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Do Kenta traci 40 punktów na 50 możliwych do zdobycia i choć pokonanie Brytyjczyka wydaje się mało prawdopodobne, Portugalczyk skutecznie przesunął mistrzowską fetę. Nawet jeśli Oliveira wygra za tydzień w Malezji, Kentowi do przypieczętowania korony wystarczy zaledwie szóste miejsce.

 

Grand Prix Malezji na torze Sepang już od piątku. Pierwsze treningi ruszają o trzeciej nad ranem. Wyścig MotoGP w niedzielę o ósmej rano. Cały weekend na żywo w Polsacie Sport News i na portalu polsatsport.pl.

Michał Fiałkowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze