Dziekanowski: Legia wyrwała się z marazmu

Piłka nożna
Dziekanowski: Legia wyrwała się z marazmu
fot. CyfraSport

W weekend obserwowałem debiut dwóch trenerów w dwóch czołowych polskich klubach, czyli w Lechu i Legii. W Warszawie, w pokazie muskułów lepiej wypadła Legia. Wynik to jedno, ale przede wszystkim warszawska drużyna pokazała atrakcyjniejszą piłkę. Najwyraźniej Stanisław Czerczesow ze swoim stanowczym podejściem szybciej dotarł do pogrążonych w marazmie zawodników, niż Jan Urban ze swoim przekazem: jestem waszym kumplem.

Podstawowe zmiany taktyczne, które rzuciły mi się w oczy w grze wicemistrzów Polski, to przyspieszenie tempa gry, większa płynność w rozgrywaniu piłki. Dominik Furman nie musiał podchodzić do własnych obrońców, by zabrać im piłkę i rozpoczynać akcję spod własnej bramki. Nie przetrzymywał piłki, mógł wreszcie wykazać się kreatywnością bliżej pola karnego rywali. Co prawda, to Tomasz Jodłowiec został jednym z dwóch bohaterów spotkania z Cracovią,  bo zaliczył trzy asysty. Jestem pod wrażeniem, ale nie spodziewałbym się podobnych fajerwerków z jego strony co tydzień. Tak jak Tomaszowi Brzyskiemu może wyjść od czasu do czasu precyzyjne dośrodkowanie prawą nogą, ale tylko z tego powodu nie obwoływałbym go najlepszym prawym obrońcą ekstraklasy.

Ciężar gry w środku pomocy był lepiej rozłożony w ekipie Czerczesowa, niż za Henninga Berga. Można mieć nadzieję, że kreatywność i płynność będą jeszcze większe, gdy wróci Ondrej Duda. Na pewno debiut Czerczesowa wyszedł tak okazale także dlatego, że Cracovia przyjechała do Warszawy grać w piłkę, a nie murować własną bramkę. A że dwaj stoperzy - Piotr Polczak i Sretan Sretenović - zagrali kiepsko, to Nemanja Nikolić mógł strzelić nawet cztery, albo pięć goli. Ale żeby nie deprecjonować sukcesu - Legia zagrała bardzo fajny mecz. Efekt nowej miotły zadziałał, co jest dowodem, że zespół pogrążony był w marazmie.

Czerczesow ma o tyle łatwiejsze zadanie, niż Urban w Lechu, że w Legii jest kilku charakternych zawodników. Mam na myśli przede wszystkim Nikolicia, który haruje przez 90 minut i zaraża tym kolegów. W Lechu Urban może liczyć na zrywy, bo mentalnie jest to niezbyt silna drużyna. Wyskoczyć z dołka nie pomógł im impuls w postaci nowego szkoleniowca, co świadczy o tym, że problem jest dość głęboki. Nie ma kto wziąć ciężaru gry, każdy się boi odpowiedzialności. Przeciwko Ruchowi zerwał się Szymon Pawłowski. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że w następnym spotkaniu spisze się on równie dobrze. Największą stratą Kolejorza jest słaba forma Kaspera Hämäläinena, który siedzi na walizkach i chyba trudno go będzie zmusić do jakiegoś wysiłku i poświęcenia. Zmiany taktyczne w Lechu? Szczerze mówiąc nie zauważyłem żadnych. Może poza chaotycznymi wrzutkami w pole karne, ale nie sądzę, by trener trzymał się takiego elementu zaskoczenia w kolejnych spotkaniach.

Dariusz Dziekanowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze