Tottenham ośmieszył Boruca. Festiwal błędów Polaka

Piłka nożna
Tottenham ośmieszył Boruca. Festiwal błędów Polaka
fot. PAP

Artur Boruc z pewnością nie zaliczy niedzielnego popołudnia do szczęśliwych. Jego Bournemouth co prawda szybko wyszło na prowadzenie z Tottenhamem, jednak później dostało tęgie lanie, a przyczynił się do tego niestety polski bramkarz. Boruc popełnił kilka błędów, sprokurował rzut karny i na swoje konto może zapisać co najmniej dwie z pozostałych bramek. Hat-tricka w tym spotkaniu strzelił Harry Kane. Kolejny remis zanotował Liverpool.

Początek spotkania w Bournemouth zwiastował zupełnie inny scenariusz. Wynik błyskawicznie otworzyła gwiazda gospodarzy, strzelec kapitalnej bramki Polsce, Matt Ritchie. Szkot dał nadzieję beniaminkowi, która jednak równie szybko została w brutalny sposób zniszczona przez przyjezdnych. Tottenham ruszył do przodu i wyprowadzał kolejne ciosy przez dziurawą dzisiaj gardę "Wisienek", której twarzą był dziś niestety broniący dostępu do bramki Artur Boruc. Polak nie potrafił zachować koncentracji i dopuścił się kilku błędów, prowadzących do kolejnych goli Spurs.

Wielkie derby, w których nie działo się nic. W Manchesterze bez bramek i emocji

Tak jak z sytuacji prowadzącej do rzutu karnego można byłoby jeszcze Polaka rozgrzeszyć, tak gole na 1:3 i 1:5 to już niestety fatalne zachowanie byłego gracza Southampton. Zaczęło się po dziesięciu minutach, kiedy Boruc powalił szarżującego po polu karnym Kane'a. Sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość i wyrównał stan gry. Potem było już tylko gorzej,  gola na 2:1 w 17. minucie strzelił Moussa Dembele, jednak najgorsza dla Polaka była minuta nr 29. Wtedy to "wypluł" on łatwą piłkę i stworzył doskonałą szansę z kilku metrów Erikowi Lameli. Argentyńczyk wpakował piłkę do siatki i bez skrupułów podwyższył prowadzenie.

Koszmar Boruca i całego Bournemouth wrócił w drugiej połowie, kiedy na przestrzeni siedmiu minut do siatki dwukrotnie trafił Kane, kompletując tym samym hat-tricka. Najpierw Anglik wykorzystał dośrodkowanie z głębi pola Christiana Eriksena, a później dobił kolejną "wyplutą" przez Polaka piłkę. Rachunek jest więc prosty i dość bolesny dla reprezentanta Polski: na pięć straconych przez swój zespół bramek miał potężny udział aż przy trzech. Czy to oznacza stratę miejsca w bramce zespołu Eddiego Howe, który przezcież tak wiele mu zawdzięcza?


Bournemouth - Tottenham 1:5 (1:3)
Ritchie 1' - Kane k 9', 56', 63', Dembele 17', Lamela 29'

 

===============

 

Wciąż bez zwycięstwa za sterami Liverpoolu pozostaje Jurgen Klopp. Kibice The Reds, którzy byli zachwyceni przyjściem niemieckiego szkoleniowca powoli mogą zacząć obgryzać nerwowo paznokcie, bo to już trzeci mecz pod wodzą nowego trenera bez zwycięstwa. Efekt nowej miotły? Nic z tego, Liverpool ma co prawda lepszą organizację gry, jednak to wystarczyło zaledwie do podziału punktów z Southampton. Wynik otworzył rezerwowy Christian Benteke, który wraca do gry po kontuzji, jednak w końcówce wyrównał Sadio Mane i mecz zakończył się 1:1. W doliczonym czasie gry strzelec gola dla Świętych wyleciał z boiska za faul na Alberto Moreno.

Liverpool FC - Southampton 1:1
Benteke 77' - Mane 86'

ch, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze