SK Telecom T1 w finale Mistrzostw Świata LoL!

Inne
SK Telecom T1 w finale Mistrzostw Świata LoL!
Riot

W pierwszym półfinale Worldsów Koreańscy faworyci pewnie pokonali Origen na ich własnym terenie. Brukselska publiczność była świadkami trzech jednostronnych gier rozegranych pod dyktando MaRina i spółki.

Origen nie może jednak mówić o całkowitej porażce. Europejczycy zostali pierwszą drużyną, która zniszczyła wewnętrzną wieżę SKT, pierwszą drużyną która zdobyła Barona przeciwko SKT i pierwszą drużyną, która wygrywała z nimi po 20 minutach rozgrywki.

 

Jednak nie udało im się zdobyć najważniejszego kamienia milowego. Nie zostali pierwszą drużyną, która zdołała ugrać grę faworyzowanym Koreańczykom. Mimo wszystko Origen było bardzo blisko osiągnięcia celu w pierwszej grze, ale drobne błędy nie pozwoliły im domknąć zwycięstwa.

 

Mecz numer jeden rozpoczął się od solidnej wczesnej fazy gry w wykonaniu debiutantów. Origen potrafiło utrzymywać mocną presję na SKT poprzez kreatywne zagrywki z każdej strony mapy. Odpowiedzią na legendarną Fiorę MaRina z SKT był Kennen na górnej alei, który okazał się być bardzo dobrą kontrą. Na nic zdały się starania związane z powstrzymywaniem przeciwnego top lanera, gdy mid laner i ADC otrzymali swój wiodący zestaw picków. Easyhoon i Bang z SKT mogli zagrać swoimi ulubionymi postaciami (Azir i Kalista), co w efekcie przerodziło się w pewne zwycięstwo SKT.

 

Podczas wczesnej fazy rozgrywki, Origen udało się przekazać Nielsowi grającemu jako Tristana całe złoto z pierwszej wieży oraz sprawić że sOAZ przeżywał ganki Bengiego w świetnym stylu. Gdy SKT udało się zdobyć przypadkowego first blooda, Origen nie przestawało dociskać presji i powoli zdobywało przewagę w złocie na każdej alei.

 

Gdy wydawało się że, za sprawą błędu z 22 minuty meczu, Amazing na pewno nie zaliczy go do najlepszych w karierze (jungler Origen popełnił błąd i prawie za darmo oddał zawodnikom SKT1 ich pierwszego smoka) Origen minutę później udało się zdobyć istotniejsze wzmocnienie. Gdy Koreańczycy cofnęli się do bazy po zdobyciu smoka, całe Origen w staroszkolnym stylu po prostu przejeło barona. Kilkanaście sekund później popchnęli kilka wież pokazując, że nie pojawili się w półfinale w roli statystów.

 

To nie wyprowadziło z równowagi drużyny SKT. Nawet gdy Origen udało się zniszczyć wszytkie wewnętrzne wieże SKT, Koreańczycy wciąż wyglądali jak na wieczornym spacerze po plaży. Udało im się zabezpieczyć kilka następnych smoków (w tym po prostu sprzątając jednego z nich sprzed nosa Origen) i barona w 33 minucie. Gdy tylko Origen popełniało jakiś błąd, SKT z uporem maniaka wykorzystywało to w stu procentach.

 

Porażka w pierwszej grze była gwoździem do trumny Europejczyków. Energia włożona w zwycięstwo, które niespodziewanie wymknęło się z rąk sprawiło, że podczas następnych dwóch gier Origen nie było nawet w połowie tak blisko pokonania SKT. Origen udało się przelać pierwszą krew w grze drugiej, ale to SKT od początku do końca dyktowało warunki na Summoners Rift. Przewaga z wczesnej fazy rozgrywki przerodziła się w bezproblemowe zwycięstwo, które na swoim koncie zapisali zawodnicy SKT.

 

W grze trzeciej, SKT wprowadziło Lee "Fakera" Sang-hyeoka do gry. Najlepszy mid laner na świecie zastąpił Easyhoona w pięknym stylu, udowadniając jednocześnie, że jego przydomek bynajmniej nie jest przypadkowy. Jego Ryze wyglądał tak, jakby zaczynał z dodadkowym przedmiotem! Origen nie miało najmniejszych szans na odciągnięcie widma porażki znad swoich głów.

 

MVP serii zostaje top laner SKT Jang "MaRin" Gyeong-hwan, który zakończył trzy mecze z imponującym KDA równym 17/5/7. Ostatnimi czasy meta jest bardzo zorientowana na prowadzących z górnej alei, a MaRin wykorzystyje to najlepiej jak może. Top laner SKT grał toplanerami wymagającymi niebywałych umiejętności (jak Fiora) i obrońcami nie do przebicia (jak Renekton).

 

Jako shot caller swojej drużyny, MaRin jest szalenie istotną postacią w SKT. To on sprawił, że jego drużyna przetrwała bombardowanie z wczesnej fazy gry numer jeden. Niezależnie od przeciwnika na swojej alei albo innych okoliczności, MaRin wydaje się zawsze znajdować sposób na uzyskanie przewagi. Gdy przeciwny team skupia się na nim, jego koledzy pozbywają się wszystkich po kolei. Gdy jest ignorowany, sprawia że gry wygrywają się samie.

 

Po wygraniu gry jako Fiora w grze pierwszej, po skontrowaniu Fiory Renektonem w grze drugiej MaRin wybrał nieco zapomnianego Rumble'a, aby skontrować wczesną fazę gry Origen. Udało się to w stu procentach. Top laner po prostu wypalił swojej drużynie drogę do finału. W dosłownym i przenośnym znaczeniu. Niezależnie od tego, z kim SKT zmierzy się w finale – jeśli chcą wygrać, będą musieli znaleźć sposób na powstrzymanie MaRina przed rozpędzaniem się.

 

To był przewidywalny sobotni wieczór w Brukseli. Lepsza drużyna wygrała serie w oszałamiającym stylu i już może zacząć się przygotowywać do wali o drugi tytuł Mistrza Świata League of Legends.

Michał Bogacz

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze