Brutalny sport. Stracone igrzyska

Inne
Brutalny sport. Stracone igrzyska
fot. PAP
2012 rok - Zofia Klepacka - brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Londynie w windsurfingowej klasie RS:X

Jest aktualną brązową medalistką olimpijską, brązową medalistką mistrzostw Europy, wywalczyła dla Polski olimpijską kwalifikację, a mistrzostwa świata zakończyła na czwartej (najwyższej spośród biało-czerwonych) pozycji. Zofia Noceti-Klepacka, bo o niej mowa, na igrzyska do Rio jednak nie pojedzie… Podobnych przypadków mamy więcej.

Nie tak dawno cała sportowa Polska płakała razem z siatkarzami, po tym jak ci po jedynej porażce w ostatnim meczu Pucharu Świata nie wywalczyli kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Nie wywalczyli… jeszcze! Będą na to mieli kolejną szansę podczas styczniowego europejskiego turnieju kwalifikacyjnego. Część naszych reprezentantów innych dyscyplin, także tych najwybitniejszych, szansę udziału w igrzyskach w Rio straciła już jednak bezpowrotnie! (kontuzji i innych nieszczęść zakwalifikowanych zawodników nie bierzemy tu pod uwagę).


Kadra na Rio bez Klepackiej i Miarczyńskiego!


Największymi postaciami polskiego sportu, które ostatnio pożegnały się z marzeniami o Rio są brązowi medaliści igrzysk olimpijskich w Londynie i wielokrotni medaliści mistrzostw świata w żeglarstwie, nasi windsurferzy Zofia Noceti-Klepacka i Przemysław Miarczyński. Co ciekawe, przed rokiem podczas mistrzostw świata w hiszpańskim Santander, ta dwójka zaprezentowała się najlepiej z biało-czerwonych i pewnie sięgnęła po kwalifikacje olimpijskie dla POLSKI. W 2015 roku eliminacje krajowe wygrali jednak młodsi kadrowicze. O ile Miarczyński rywalizację z Piotrem Myszką przegrał w tym roku wyraźnie, o tyle Klepacka o wyjazd na swoje czwarte igrzyska walczyła z Małgorzatą Białecką do ostatniego wyścigu ostatnich regat kwalifikacyjnych. Przegrała minimalnie…


Kwalifikacje krajowe 100 razy trudniejsze niż światowe


Polacy od lat stanowią światową czołówkę żeglarskiej klasy RS:X. Widok trzech/czterech naszych reprezentantów  czy reprezentantek w najlepszej 20-tce mistrzostw świata nikogo nie dziwi. Na igrzyskach w żeglarstwie reguła jest jednak prosta: jedna osada na kraj. I tu rozpoczęła się zażarta, wewnętrzna walka o marzenia. Zgodnie z regulaminem Polskiego Związku Żeglarskiego bilet do Rio miał zapewnić sobie ten, kto w 2015 roku uzbiera największą liczbę punktów podczas mistrzostw Europy, zawodów Test Event w Rio i zakończonych w sobotę mistrzostw świata w Omanie.


O włos…


Podczas czerwcowych mistrzostw Europy na Sycylii minimalnie lepsza z Polek okazała się 27-letnia Małgorzata Białecka, która sięgnęła po srebrny medal i przy okazji prawo reprezentowania Polski na regatach testowych w Rio. Klepacka była trzecia. Z Białecką przegrała o… punkt i także punkt mniej dopisano jej do tabeli krajowych kwalifikacji. Drugie oczko przewagi Białecka wywalczyła, kończąc Test Event w Rio na znakomitym drugim miejscu (punkt można było zdobyć tylko i wyłącznie stając na podium). Walka o olimpijską kwalifikację miała się w zasadzie zacząć od nowa podczas październikowych mistrzostw świata. Zaczęła. I trwała tak aż do wyścigu finałowego. W nim lepsza okazała się Klepacka, podobnie jak w całych mistrzostwach, tylko że o jedno miejsce, czyli punkt. Wcześniej do Białeckiej brakowało jej dwóch… Całe kwalifikację o punkt wygrała więc Małgorzata Białecka i to ona, po raz pierwszy w karierze będzie reprezentować nasz kraj w przyszłym roku na igrzyskach w Rio.


- Walczyłam do końca. Nie udało się pojechać do Rio, ale cieszę się z tego wygranego wyścigu medalowego. Popłakałam się na mecie – powiedziała po starcie Klepacka, cytowana przez oficjalną stronę internetową Polskiego Związku Żeglarskiego  – To zwycięstwo dedykuję swoim dzieciom, których zdjęcia miałam podczas tego wyścigu. Będę nadal pracować w naszym Teamie, żeby z MŚ z Izraela przywieźć złoto!


Tarnowskiego kontuzja i wiatr, a w zasadzie jego brak


Teoretycznie w zdecydowanie bardziej komfortowej sytuacji przed mistrzostwami świata był 21-letni Paweł Tarnowski. Najmłodszy z naszych reprezentantów wygrał czerwcowe mistrzostwa Europy i przed decydującą wewnętrzną rozgrywką miał 7 punktów przewagi (czyli praktycznie 7 miejsc zapasu) nad Piotrem Myszką i 10 nad Przemysławem Miarczyńskim. Tylko że 1,5 miesiąca przed startem miał wypadek na treningu rowerowym i nabawił się kontuzji barku, co zweryfikowało jego cykl przygotowań... Dodatkowo podczas mistrzostw ścigali się niemal wyłącznie w słabym wietrze, który do jego ulubionych nie należy. Słabszą dyspozycję młodszego kolegi w 100% wykorzystał Piotr Myszka. Mistrzostwa zakończył na 5. pozycji, Tarnowski był 14., Miarczyński 21. W Rio o olimpijskie medale walczył będzie Myszka.


- Na pewno Piotrek jest dobrym kandydatem do zdobycia medalu dla Polski. My trenując wspólnie jako Energa Sailing Team Poland dokonamy wszelkich starań, żeby był to medal złoty – powiedział w wywiadzie dla Polsatsport.pl Paweł Tarnowski, jednocześnie zaznaczając, że sam jest jeszcze na początku swojej drogi - Brak awansu na igrzyska w Rio oznacza dla mnie z grubsza to, że mam więcej czasu, żeby jeszcze lepiej przygotować się do następnych w Tokio (o ile będzie dane mi tam wystartować). Oczywiście marzył mi się udział w tej edycji i walka o medal, ale taki jest sport.


- Jestem bardzo młodym zawodnikiem. Jako junior udało mi się wywalczyć tytuły mistrza świata i Europy. W tym roku w seniorach zdobyłem złoty medal mistrzostw starego kontynentu. Chciałbym jeszcze powalczyć o tytuł mistrza świata i mistrza olimpijskiego. To chyba zrozumiałe. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze kilka dobrych lat kariery i że uda mi się osiągnąć zamierzone cele. Poza tym Puchary Świata, Europy i zawody w Polsce... w każdym z z tych przypadków walczę ze swoimi słabościami, wciąż dążę do doskonałości, sprawdzam progi swojej wytrzymałości. To jest coś co mnie napędza i motywuje – dodał z uśmiechem.


Koniec marzeń o igrzyskach = koniec kariery Czarnieckiej


Także kontuzje stanęły na drodze do marzeń o olimpijskiej kwalifikacji naszej najlepszej gimnastyczce artystycznej – Annie Czarnieckiej. 20-letnia gdynianka to jeden z największych talentów polskiej gimnastyki i przy okazji tytan pracy. Od najmłodszych lat wygrywała najważniejsze imprezy krajowe. Reprezentowała Polskę w finałach mistrzostw Europy juniorek.  W seniorkach przejęła pałeczkę po najbardziej utytułowanej polskiej gimnastyczce w historii – Joannie Mitrosz-Cieślak. Zdobyła trzy tytuły mistrzyni Polski seniorek w wieloboju i w ubiegłym roku, zmagając się z kontuzjami, w mistrzostwach świata zajęła miejsce dające nadzieję na awans na igrzyska.


Przed najważniejszym sezonem w karierze, sezonem kwalifikacyjnym musiała się jednak poddać operacjom obu stóp. Terminy oczekiwania się przedłużały, podobnie jak później rehabilitacja. Czarniecka pierwszą część sezonu miała straconą. W drugiej całkowicie poświęciła się gimnastyce, trenowała 8-9 godzin dziennie, jednak podczas mistrzostw świata do awansu do drugiej tury kwalifikacji trochę zabrakło. Jeszcze na początku tego roku, gdy oczekiwała na operację drugiej stopy, mówiła, że jeśli się nie uda, to powalczy o wyjazd do Tokio. Po mistrzostwach świata w Stuttgarcie zdecydowała się jednak zakończyć karierę.


- Po przerwie związanej z operacjami, cały czas pojawiały się inne kontuzje. Cały czas coś bolało i nie byłam w stanie trenować na 100%. Niby wróciłam do normalnej formy, ale jednak nie czułam się do końca dobrze. Bez sensu było dalej w to brnąć i narażać się na coraz gorsze wyniki. Postanowiłam zacząć nowy etap w życiu. Rozpoczęłam studia na gdańskiej AWFiS. Jest mi ciężko bez gimnastyki, ale nie pożegnałam się z nią na dobre. Pomagam mojej trenerce Joannie Pęgowskiej przy pracy z małymi zawodniczkami  – przyznała Czarniecka w wywiadzie dla Polsatsport.pl - Na mistrzostwach świata, wiedziałam, że mam szansę i chyba za bardzo chciałam, w konsekwencji czego nie wystartowałam tak, jak mogłam.


To tylko trzy wybrane przypadki. Na świecie są ich miliony, bo zawsze porażka jednego sportowca, jest automatycznie spełnieniem marzeń innego. Jednak ci pokonani, także nierzadko byli, są i będą prawdziwymi bohaterami. Oddają sportowi całe swoje życie i serce, a ten w większości przypadków okazuje się brutalem. Najlepszy bowiem może być tylko jeden – zawodnik lub zespół, a równie ciężko pracują wszyscy.

Aleksandra Szutenberg, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze