Radwańska: Nie sądziłam, że mogę wrócić w tie-breaku

Tenis
Radwańska: Nie sądziłam, że mogę wrócić w tie-breaku
fot. PAP

- Gdy przegrywałam w tie-breaku 1-5, to nie sądziłam, że mogę wrócić - przyznała Agnieszka Radwańska po triumfie nad Rumunką Simoną Halep w turnieju WTA Finals. Polska tenisistka będzie kibicować Rosjance Marii Szarapowej, dzięki której może awansować do półfinału.

Radwańska pokonała w swoim ostatnim meczu w Grupie Czerwonej Halep 7:6 (7-5), 6:1. W pierwszym secie zaimponowała postawą w końcówce, gdy w tie-breaku przegrywała już 1-5.

 

Naprawdę nie sądziłam, że mogę wrócić i wtedy nagle się odprężyłam. Zaczęłam stosować dobre uderzenia w ważnych momentach. Grałam agresywnie i to zadziałało. Gdy przegrywa się 1-5 z kimś takim jak Simona, to chyba tak naprawdę nikt nie myśli, że jest w stanie wygrać seta. Ale zrelaksowałam się, wciąż grałam i walczyłam. Jak widać takie odprężenie czasem może wiele zdziałać, czego przykład mamy właśnie dziś - podkreśliła podczas konferencji prasowej w Singapurze szczęśliwa Polka.

 

Wygrana w dwóch setach w meczu z najwyżej rozstawioną Rumunką przedłużyła nadzieje krakowianki na awans do półfinału, mimo porażki w dwóch wcześniejszych spotkaniach grupowych. By podopieczna Tomasza Wiktorowskiego znalazła się w czołowej czwórce turnieju, Szarapowa musi bez straty seta pokonać Włoszkę Flavię Pennettę. Dziennikarze żartobliwie pytali krakowiankę, czy zamierza zmotywować Rosjankę SMS-em przed tym spotkaniem.

 

"Nie chcę wywierać zbytnio presji. Jeśli Maria zrobi swoje, to... Po prostu będę jej kibicować w moim pokoju hotelowym lub na trybunach" - powiedziała Polka.

 

Radwańska była bardzo zadowolona z tego, jak zaprezentowała się w czwartkowym meczu.

 

"Uważam, że grałam naprawdę świetny tenis. Znacznie lepszy niż w poprzednich dniach. To nie tak, że wcześniej grałam źle, ale dziś jakby wszystko układało się po mojej myśli. Przez cały mecz można było obejrzeć tenis na wysokim poziomie. Nawet jeśli, to był mój ostatni pojedynek w tym sezonie, to jestem zadowolona, że miał miejsce tutaj. Miałam w tym roku wiele świetnych meczów, dobre turnieje w ostatnich tygodniach. W dziś zanotowałam 500. wygraną" - wyliczała.

 

26-letnia zawodniczka przyznała, że w środę - mając świadomość swojej trudnej sytuacji w tabeli - nie spędzała dużo czasu na przygotowaniach do spotkania z Halep.

 

"Wczoraj poszłam na kort, ale tak naprawdę nie trenowałam. Byłam zmęczona i trochę rozbita. Spędziłam pół godziny na siłowni, miałam dwie sesje zabiegów. Przebyłam długą drogę i takie rozwiązanie zaprocentowało. Chyba muszę w przyszłości częściej robić sobie wolne" - dodała z uśmiechem szósta w rankingu WTA krakowianka.

 

Rumunka podkreśliła, że podczas rywalizacji w Singapurze odczuwała coraz większe zmęczenie. Przed startem w kończącej sezon imprezie masters miała przymusową przerwę związaną z kontuzją.

 

"Dobrze zaczęłam ten turniej, ale energia uchodziła ze mnie z dnia na dzień. Byłam coraz bardziej zmęczona. Teraz już skończyłam, pora na wakacje, przerwa w myśleniu o tenisie. Mam świadomość, że zmarnowałam szansę na wygranie pierwszego seta dziś i tym samym prawdopodobnie na wygranie meczu. Ale w sumie to dobrze, że tak się stało. Następnym razem będę wiedziała, że jeśli nie jestem dobrze przygotowana pod względem fizycznym, to na korcie muszę dać z siebie coś więcej, by zwyciężyć" - przyznała.

 

Mimo wszystko zarówno czwartkowy mecz, jak i cały swój sezon określiła jako dobre.

 

"W meczu z Radwańską dostawałam rady od swojego sztabu szkoleniowego, ale nie słyszałam ich, bo byłam zmęczona i zdenerwowana" - zaznaczyła wiceliderka światowej listy.

 

Jak dodała, teraz będzie trzymać kciuki za sukces Pennetty, którą uważa za sympatyczną osobę.

 

"Poza tym zasłużyła na to, aby być w półfinale, przecież wygrała US Open" - podkreśliła.

kir, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze