Martin Pribula: Mały motor o wielkiej mocy

Piłka nożna

Martin Pribula z miejsca stał się gwiazdą 1 ligi. Niemal w każdym meczu jest w stanie czymś zaskoczyć rywali: strzela, podaje, drybluje. Niektórzy mówią, że poradziłby sobie nawet w ekstraklasie.

Przyszedł do Polski bez wielkich fanfar. Nikt nie mówił, że to będzie wielki transfer, piłkarz, którego zauważy szersza publiczność. Ma 29 lat, niedługo skończy 30, a kiedy trafiał w zeszłym sezonie do Limanovii, już miał 28. Ani to wielki talent, ani młodziak, który może się rozwinąć. Kim się ekscytować? Tyle można było pomyśleć, czytając tylko jego CV, bo już patrzenie na to, jak gra, sprawia wielką przyjemność i momentami można się naprawdę ekscytować.

 

Głogowskie perełki. Piękne gole w meczu Chrobrego z MKS-em Kluczbork (WIDEO)


Okazało się, że ma spore możliwości i jego sprowadzenie było strzałem w 10. Najczęściej gra jako skrzydłowy, czasami zdarza mu się być ofensywnym pomocnikiem, a mimo to zdołał zdobyć w poprzednim sezonie 11 goli, (w meczu z Siarką Tarnobrzeg trzy razy pokonywał bramkarza rywali).


Ten dorobek jest jeszcze bardziej imponujący, jeśli się weźmie pod uwagę, że Pribula przede wszystkim miał zadanie podawać kolegom i z tego zadania też wywiązywał się bardzo dobrze. - Próbowaliśmy go na lewej i prawej pomocy, grywał też na "10" i też sobie dawał radę. Gdzie się go nie ustawiło, tam grał dobrze. W naszej drużynie był raczej o dogrywania niż od strzelania. Wypracowywał sytuacje kolegom. To chłopak z dużym talentem - chwali Słowaka Marek Motyka, który prowadził Pribulę w Limanovii.


I dodaje, że jego największymi atutami były znakomity drybling, z niesamowicie szybką nogą. Dzięki temu często potrafi zgubić obrońcę, jak choćby w meczu ze Stomilem Olsztyn, gdzie w polu karnym na bardzo małej przestrzeni ograł rywala i zdobył bramkę. Jest też bardzo inteligentny na boisku, potrafi błyskawicznie zareagować - tak zdobył swojego gola w meczu z Arką Gdynia, kiedy odruchowo ruszył do przypadkowo odbitej piłki.


Był ulubieńcem kibiców Limanovii, ale po tak dobrym sezonie było jasne, że dłużej w 2 lidze nie zostanie i zgłosi się po niego jakiś klub. Może nie z ekstraklasy, ale z pierwszej ligi na pewno. I taki chętny się znalazł, specjalnie nie trzeba było go szukać. Zgłosiło się Zagłębie Sosnowiec, które awansowało do pierwszej ligi. Pribuli mogli się dobrze przyglądać na drugoligowych boiskach. Trenerowi Derbinowi od razu ten zawodnik wpadł w oko.


Wystarczyło nam obejrzenie go w jednym meczu Limanovii z Zagłębiem, gdzie robił niesamowity zamęt i już wiedzieliśmy, że trzeba się tym piłkarzem zainteresować. Nie wiedzieiśmy tylko, jaki jest jego status, czy jest wypożyczony do Limanovii, czy sprzedany. Od razu Robert Stanek zorientował się, jak sprawa wygląda i potem się z nim skontaktowaliśmy.


Pribula na pewno nie kosztował dużo, a daje nowemu zespołowi bardzo wiele: fantazję w ataku, precyzyjne dośrodkowania, dryblingi, dobry strzał. Przy tym jest bezkonfliktowy, nie sprawia problemów, lubi pracować na treningach. Taką opinię o nim mieli w Limanovii, mają też w Sosnowcu. Może nie mówi zbyt dużo, nie jest duszą towarzystwa, ale ciężko byłoby go nie lubić.

 

Czy trafi w końcu do polskiej ekstraklasy? Teraz jest już doskonale widoczny dla największych, polskich klubów. Niektóre jego gole i zagrania można zobaczyć na antenach Polsatu Sport, piszą o nim ogólnopolskie media. Nawet, jeśli nie znajdzie się na niego chętny, to Pribula sam może sobie wyrąbać korytarz do ekstraklasy - razem z Zagłębiem.

 

Hat trick Martina Pribuli w meczu ze Stomilem Olsztyn w załączonym materiale wideo.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze