SKT T1 w drodze po mistrzostwo świata

Inne
SKT T1 w drodze po mistrzostwo świata
@RIOT

Po czterech tygodniach zmagań w trzech europejskich miastach, jesteśmy coraz bliżej finałowego spotkania Mistrzostw Świata League of Legends. SKT zmierzy się w półfinale z KOO Tigers, a my, specjalnie dla czytelników Polsatsport.pl, pokazujemy dlaczego ekipa Fakera wygra Mistrzostwa Świata.

SKTelecom T1. Największa drużyna w Korei Południowej i prawdopodobnie najlepsza na świecie. Dwukrotni finaliści Worldsów posiadają całą kolekcje esportowych gwiazd zamkniętych w diamentowym pudełku z napisem “Faker”. SKT to uosobienie esportowego prestiżu, klasy, elegancji i szykownego błysku. SKT to także drużyna, która dotarła do finału bez przegrania nawet jednego spotkania. Brzmi perfekcyjnie, prawda?

 

Tak też jest. Słowo “perfekcja” nie tylko dobrze podsumowuje dotychczasowe poczynania SK Telecom T1, ale też jest swego rodzaju symbolem unikatowego sposobu grania w League of Legends. Dla SKT gra nie polega na zabijaniu przeciwników i niszczeniu ich fortyfikacji. To bardziej dyskredytowanie, miażdżenie, naśmiewanie się i patrzenie z politowaniem na swoich przeciwników, do momentu aż oni sami ostatecznie nie złożą broni. Gdy koreański team zdobywa nawet drobną przewagę we wczesnej fazie gry, to kończy się na przeskakiwaniu od jednego celu na mapie do drugiego, zwiększaniu rozpędzonej kuli śniegowej i zwyciężaniu gry w okolicach 25 minuty. Próżno szukać odstępstwa od tej reguły.

 

skt11

 

Jeden z czołowych komentatorów esportowych powiedział nawet, że sporo zespołów przyjechało na Worldsy grać w warcaby, a SKT przyniosło ze sobą szachy. To świetnie oddaje istotę sytuacji. Z jednej strony barykady są drużyny jak ahq e-Sports czy Bangkok Titans, które są zbudowane na chaosie, a z drugiej strony znajduje się ułożone, przemyślane i piekielnie mocne indywidualnie SKT. Koreańczycy są spektakularni podczas drobnych potyczek, szalenie pewni w teamfightach i - co najważniejsze - bardzo odpowiedzialni przy podejmowaniu decyzji. Nie zdarzają im się sytuacje, w których tracą wcześniej zbudowaną przewagę w złocie. Wręcz przeciwnie - pozwalają przeciwnikom poczuć się pewnie, a sami są bardziej przyczajonymi łowcami, którzy czekają na najdrobniejszy błąd rywali. Wtedy doszczętnie go masakrują i otrzepując kurz z ramion zajmują fotel lidera. Fotel, którego nie oddają potem do samego końca. Wiedzą to najlepiej zawodnicy Origen, którzy w półfinale zagrali na maksimum swoich możliwości, zaprezentowali świeże i odważne zagrania, by potem dać się kompletnie zdemolować żądnym krwi Koreańczykom.

 

Wygranie z SKTelecom T1 nie jest proste - żeby to zrobić KOO Tigers potrzebuje rozegrać najlepsze mecze w swoim życiu. Ostatnio udało się to EDward Gaming, które w bardzo wyrównanym meczu podczas Mid-Season Invitational pokonało SKT wynikiem 2-3. Od tego czasu u Fakera i spółki sporo się zmieniło. Drużyna przemodelowała swoje nawyki związane z walkami drużynowała i wyeliminowała swoje błędy w fazie banowania i wybierania postaci. Poza tym przypadkiem nkomu nie udało pokonać się SKT zarówno podczas rundy zasadniczej LCK, jak i w playoffach czy podczas tegorocznych Worldsów.

 

Niepodważalną ciekawostką jest fakt, że SKT ma jedną z najniższych średnich jeśli chodzi o udział poszczególnych zawodników przy zabójstwach drużyny. Drużyna nie skupia się na wygrywaniu teamfightów, a zamiast tego polega na mniejszych potyczkach, w których biorą udział tylko gracze znajdujący się aktualnie w odpowiednim sektorze Summoners Rift. Koreańczycy czują się najlepiej, gdy mogą atakować jednocześnie w trzech różnych miejscach mapy. Swoją dominację potwierdzają przemyślanymi decyzjami związanymi z wyborem odpowiedniej pory na niszczenie wież, zabijanie smoka czy barona. SKT jest jedyną drużyną na świecie, której zwycięstwa nie są wyrażone w liczbie zabójstw, a w przebiegu pewnego pushu w stronę bazy przeciwnika.

 

Najważniejszym elementem koreańskiej maszyny do wygrywania meczów jest jej midlaner. Faker, bo o nim mowa, być może nie imponuje już liczbami i błyskotliwymi zagraniami (jak bywało w 2013r.), ale wciąż pozostaje pewnym punktem w każdym możliwym match-upie. Nikomu przez pierwsze 12 gier Worldsów nie udało się zagrozić Fakerowi w bezpośrednim starciu. Jeśli sytuacja ulegnie zmianie w finale, to zarówno Faker jak i jego zmiennik Easyhoon nie będą musieli wyciągać nic nowego - obaj zawodnicy mają tak rozległy champion pool, że nikt nie jest w stanie ich zaskoczyć.

 

MaRin z górnej alei jest niepodważalnie najbardziej widowiskowo grającym zawodnikiem tych mistrzostw. Znajdujący się na początku w cieniu midlanera Koreańczyk, udowodnił że także powinien być traktowany jak człowiek grający pierwsze skrzypce w drużynie. Koreańczyk potrzebuje wygrać jeszcze trzy gry, żeby zdobyć pierwsze Mistrzostwo Świata i - najprawdopodobniej - tytuł MVP całego turnieju. Dlaczego? Bo pokazał najszerszy wachlarz championów ze wszystkich graczy turnieju. MaRin potrafi się odnaleźć jako pełnoprawny tank (Maokai, Renekton), ale także jako solo-carry na najwyższym poziomie (to więcej niż pewne, że przeciwnicy będą starali się zbanować jego Fiorę). O ile Faker jest zawodnikiem, o którym najwięcej mówiło się przed turniejem, to o MaRinie na pewno będzie głośno po jego zakończeniu.

 

sktt12

 

Bengi, czyli jungler SKT jest także zawodnikiem z innej planety, a podczas tego turnieju przechodzi samego siebie. O ile rola junglerów nieco straciła na znaczeniu podczas tegorocznego sezonu, to Bengi stara się na wszystkie sposoby udowodnić, że jest inaczej. Ten zawodnik wydaje się myśleć o tym, które neutralne potwory będzie zabijał za 10 minut. Bengi jest zawsze o krok do przodu przed przeciwnikiem i zawsze znajduje się w istotnym miejscu o sekundę wcześniej niż on.

 

ADC drużyny, Bang, jest jednym z najlepiej prezentujących się zawodników w całej historii Worldsów. Jego Kalista wydaje się być nie do powstrzymania, a jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się być jej zablokowanie. Indywidualne umiejętności tego zawodnika to woda na młyn całego SKT. Jego dokonania z SoloQ mówią same za siebie - posiadacz dwóch kont w pierwszej dziesiątce challengera nie może grać słabo.

 

Support SKT Wolf jest spoiwem łączącym gwiazdy światowego formatu w jeden unikatowy team. Ten gracz wydaje sie być cieniem swoich kolegów z drużyny, który podąża za nimi bez ustanku i upewnia się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Mimo wszystko trochę odstaje od reszty drużyny (ale tylko swojej, w każdym innym teamie Wolf byłby największą gwiazdą) i jeśli SKT ma jakiś słaby punkt który można wykorzystać, to właśnie obsada roli wspierającego jest nim.

 

SK Telecom T1 jest zdecydowanym faworytem nie tylko do wygrania sobotniego finału, ale do zrobienia tego w pięknym stylu (bez straty nawet jednej mapy). Włodarze gamingu na pewno nie wyobrażają sobie innego scenariusza i nawet nie myślą o tym, że KOO Tigers ma dużo więcej do wygrania. Oprócz tytułu Mistrza Świata, teoretycznie słabsza drużyna powalczy o miliony dolarów od nowych sponsorów, którzy będą zachwycać się “ludźmi z nikąd” na esportowej scenie.

 

Michał Bogacz

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze