Pindera: Presja czasami paraliżuje

Sporty walki
Pindera: Presja czasami paraliżuje
fot. PAP

Mariusz Wach wierzy, że poradzi sobie w Kazaniu z Aleksandrem Powietkinem, a faworyt na każdym kroku podkreśla, że Polak to bardzo groźny rywal. Jedno jest pewne, emocji w tym pojedynku nie zabraknie.

36-letni Powietkin, to obok Władymira Kliczki najbardziej utytułowany pięściarz wagi ciężkiej. Bokser z Kurska ma za sobą wspaniałą karierę amatorską: dwa tytuły mistrza Europy (2002 i 2004) i mistrzostwo świata wywalczone w Bangkoku (2003) oraz złoto igrzysk olimpijskich w Atenach (2004). Na zawodowych ringach przegrał tylko raz, z młodszym Kliczką w Moskwie dwa lata temu i wciąż myśli o rewanżu.

Powietkin: Wach to najwyższa półka

Najpierw jednak musi uporać się z Wachem, a później pokonać Amerykanina Deontaya Wildera, mistrza WBC. Jeśli odbierze mu pas należący kiedyś do Witalija Kliczki, to rewanż z Władymirem ma jak w banku.

Mariusz Wach jest rówieśnikiem Powietkina, ale międzynarodowych sukcesów na swoim koncie właściwie nie ma. Kiedy Rosjanin zdobywał drugie złoto mistrzostw Europy w Puli (2004), Wach odpadł tam w ćwierćfinale. Kilka miesięcy później Polak był pierwszym rezerwowym na igrzyskach w Atenach, ale na tym się skończyło, swojej szansy nie dostał.

Na zawodowych ringach bilans ma jednak minimalnie lepszy. Wygrał 31 walk, z czego  17 przed czasem, Powietkin z 29 pojedynków, w taki właśnie sposób rozstrzygnął 21. Polak też ma na koncie tylko jedną porażkę, z Kliczką, trzy lata temu. Tyle, że nie leżał w tej przegranej walce ani razu na deskach, w odróżnieniu od Powietkina, który w starciu z Kliczką liczony był cztery razy.

Kiedyś, na początku bokserskiej kariery, w 2002 roku, Wach zmierzył się z Powietkinem na turnieju Feliksa Stamma w Warszawie. Rosjanin kilka miesięcy wcześniej zdobył swój pierwszy złoty medal ME w Permie (2002), a Wach tak naprawdę dopiero zaczynał przygodę z boksem. Zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami walka została przerwana, gdy Powietkin osiągnął przewagę 15 pkt (5:20), a Wach przegrał przez RSCO.

Oglądałem ten pojedynek i byłem zaskoczony, że nieznany mi wcześniej olbrzym z warszawskiej Gwardii tak dobrze radzi sobie z mistrzem Europy. Uległ mu, bo był słabszy, ale deklasacji, co sugeruje werdykt, nie było.

Później Powietkin szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, od sukcesu do sukcesu, a Wach zastanawiał się, co robić dalej. Gdyby nie skusił go zawodowy kontrakt, to prawdopodobnie już rok po igrzyskach stałby na podium mistrzostw świata. Ale wybrał inaczej. Z Powietkinem spotykał się później kilka razy podczas sparingowych sesji w USA i Rosji. I za każdym razem jak twierdzi, były to dobre, równe sparingi. Oczywiście nie ma sensu wyciągać z nich zbyt daleko idących wniosków, ale wspomnienia z nich dodają Wachowi pewności siebie. On naprawdę wierzy, że jest w stanie pokonać Rosjanina.

A jakie są jego realne szanse?

Jak to w boksie, niczego nie można być pewnym. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują wprawdzie na Powietkina, który na ringu w Kazaniu będzie zdecydowanym faworytem, ale zobaczymy jak Wach będzie radził sobie z agresją Saszy. Wiemy, że potrafi przyjąć mocne uderzenie, że jest odporny psychicznie, więc Powietkin nie powinien go złamać. No, chyba, że trafi jakimś piorunującym uderzeniem, czego nigdy nie można wykluczyć.

Ale Wach też potrafi mocno uderzyć. – Mariusz ma ciężkie ręce, szczególnie prawą – mówił mi ostatnio Wiaczesław Głazkow, który przez trzy tygodnie był jego najbardziej wymagającym sparingpartnerem. A Głazkow wie, co mówi. Po wygranych z Tomaszem Adamkiem i Steve’em Cunninghamem jest przecież nr 1 w rankingu organizacji IBF. Teraz czeka już tylko na wynik walki pomiędzy Władymirem Kliczką i Tysonem Fury.

Głazkow ma na koncie sparingowe walki z Kliczką i Powietkinem, więc jeśli twierdzi, że Wach nie jest bez szans walce z Rosjaninem, to warto tego uważnie słuchać.

- Najważniejsze, by Mariusz potrafił utrzymać na dystans Powietkina, bo ten z bliska potrafi być bardzo niebezpieczny. On jest dużo wyższy, ma dłuższe ręce, więc ciosy proste to podstawa, nie ma co kombinować. Jeśli Wach będzie konsekwentny, to wszystko jest możliwe – mówił mi w Białymstoku Głazkow.

Problem w tym, że Powietkin potrafi skracać dystans bardzo skutecznie. Jest przy tym pięściarzem bardzo wszechstronnym i bardzo silnym, więc przed Wachem piekielnie trudne zadanie. Ale takie walki, jak ta w Kazaniu, wyzwalają dodatkowe siły. Mierzący 202 cm Polak wie o jaką stawkę będzie się bił w stolicy Tatarstanu, wie jak ciekawa może być jeszcze jego bokserska przyszłość, gdy pokaże się tam z dobrej strony.

A Powietkin ma świadomość, że nie może przegrać. Taka presja nie zawsze pomaga, czasami paraliżuje.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze