Pindera o Wachu: O jeden most za daleko

Sporty walki
Pindera o Wachu: O jeden most za daleko
fot. Polsat Sport

Aleksander Powietkin podobnie jak trzy lata temu Władymir Kliczko okazał się zbyt trudnym rywalem dla Mariusza Wacha. I podobnie jak Ukrainiec nie zdołał posłać go na deski.

Ale to marna pociecha. Polak zaczął wprawdzie nieźle, ale później było już tylko gorzej. Z takim pięściarzem jak Rosjanin, nie da się wygrać walki jedną ręką. A prawda jest taka, że Wach prawie wcale nie używał prawej pięści. Po zejściu z ringu przyznał, że Powietkin trafił go mocno w pierwszej fazie pod prawy łokieć i w kolejnych rundach wolał już nie ryzykować. Tym samym jednak oddał zupełnie inicjatywę rywalowi, który mógł robić to, co chciał.

 

Wach: Chciałbym przeprosić kibiców. Może zabrakło mi jaj? (WIDEO)

 

A Wach nie podejmując ryzyka mógł już tylko liczyć na cud. A szkoda, bo kiedy trafiał lewym prostym, to aż prosiło się, by uderzyć prawą. Potrafi to robić i bije mocno, o czym ostatnio mówił chociażby jego sparingpartner, Ukrainiec Wiaczesław Głazkow. Niestety, jak to określił sam Wach: prawa ręka była zablokowana.

 

To niestety dowód na to, że Polak nie ma charakteru ringowego wojownika. Tytanowa szczęka, to za mało, by jak równy z równym walczyć z tej klasy pięściarzem co Powietkin. Oczywiście, nadludzka odporność na ciosy robi wrażenie na obserwatorach, wytrzymałość Wacha podkreślały po walce rosyjskie media, ale nie zmienia faktu, że dla „Wikinga” był to : o jeden most za daleko.

 

I niczego nie zmienia, że została ona zatrzymana w ostatniej, 12 rundzie. Rozcięcie było głębokie, opuchlizna duża, ale Wach mógł walczyć dalej i zapewne wytrzymałby do końca nie dając się znokautować. Tyle, że punktacja byłaby bardzo wysoka, bo przewaga Powietkina w tym pojedynku nie podlegała przecież najmniejszej dyskusji.

 

Rosjanin myśli już o starciu z mistrzem organizacji WBC, Deontayem Wilderem. Na pewno stać go na kolejną wygraną i mistrzowski tytuł. A na co stać Wacha?

 

Walka w Kazaniu pokazała, że nie ma argumentów, by zagrozić takim pięściarzom jak Powietkin czy Kliczko. 202 cm wzrostu, 116 kg wagi, to za mało na rywali tej klasy. Warunki fizyczne same nie wygrywają. Wachowi w ringu brakuje nie tylko umiejętności, ale i charakteru. Przypomina sparingpartnera, który jedzie do rywala, by mu pomagać za określone pieniądze w realizacji jego celów. O swoich zapomina. Nie podejmuje ryzyka, bo z góry wie, że nie da rady, choć oczywiście przed walką obiecuje co innego.

 

Trudno oczywiście mieć pretensje do Wacha, bo tak na logikę, przystępując do walk z Kliczką czy Powietkinem, był bez szans. Z nikim o zbliżonych umiejętnościach wcześniej nie walczył, a w pojedynkach, które wygrywał nie było widać potencjału na wielkie zwycięstwa.

 

Wacha stać na wygrywanie ze średniakami i na niezłe walki z rywalami aspirującymi do elity. Oczywiście pod warunkiem, że będzie korzystał również z prawej ręki.

 

U naszego olbrzyma najważniejszy jest jednak problem mentalny, on po prostu nie ma wrodzonej agresji, sportowej złości, która pozwoliłaby mu pokazać potencjalne możliwości. I nie sądzę, by ci ludzie z którymi teraz pracuje potrafili z niego taką agresję w walce wydobyć.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze