Niezwykły rzut w meczu Anwil - Asseco. To trzeba zobaczyć!

Koszykówka

W tej akcji było wszystko, co w koszykówce najpiękniejsze: szybkość, technika, spryt, odwaga. Sebastian Kowalczyk nie miał czasu na kalkulowanie: kończył się czas, a on musiał rzucać z połowy boiska.

Akcja, którą na koniec trzeciej kwarty meczu Anwilu Włocławek z Asseco Gdynia (82:76) przeprowadził Sebastian Kowalczyk jest potrójnie wyjątkowa. Mało czasu, dużo inteligencji, techniki, odwagi i... na pewno też szczęścia, ale bez tego w sporcie nie daje się zrobić niczego wyjątkowego. Co udało się młodemu rozgrywającemu Asseco Gdynia?

 

 

Jak w NBA: efektowne zabawy Polskiego Cukru

 

 

Po pierwsze, doskonale przewidział podanie drużyny rywali i stał dokładnie tam, gdzie Kamil Łączyński zagrywał piłkę. Już to jedno zagranie wystarczyłoby, żeby mu bić brawo - za boiskową inteligencję, koncentrację i refleks. Był tam, gdzie być powinien, cały czas obserwował zachowanie rywali i wyprzedził ich zagranie.

 

 

Po drugie, do końca zachował zimną krew. Kiedy już przejął piłkę, doskonale wiedział, co trzeba z nią zrobić. Wiedział, że czasu jest mało, ale jeszcze spojrzał na zegar, ocenił, gdzie jest i kiedy już nie można było dalej kozłować piłki, zdecydował się na rzut - z połowy boiska.

 

 

Po trzecie, buzzer beater. Rzuty równo z końcową syreną zawsze robią wrażenie, bo odbywają się pod presją czasu i zawsze kibice nerwowo patrząc na zegar zadają sobie pytanie: zdążył, czy nie zdążył? Kowalczyk zdążył.

 

 

Po czwarte, rzut z połowy boiska. Nawet dla zawodowego koszykarza, który oddaje w tygodniu setki rzutów na treningu coś takiego nie jest proste. Takie akcje udają się bardzo rzadko.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze