Mielewski: Ogień w Pluslidze

Siatkówka

Za nami pierwszy hit nowego sezonu Plusligi. W Bełchatowie PGE Skra przegrała z Asseco Resovią 1:3. To było naprawdę wspaniałe widowisko. Jeśli wrócimy pamięcią do wydarzeń z poprzedniego roku to przypomnimy sobie jak bardzo szlagierowe spotkania zawodziły kibiców.

W sezonie zasadniczym drużyny z czołówki nie mogły trafić na siebie w podobnej dyspozycji. Teraz, z uwagi na zmieniony system rozgrywek, od początku jest… ogień. Niektórzy eksperci, z selekcjonerem polskiej reprezentacji na czele, byli jednak pozytywnie zaskoczeni poziomem sportowym.

 

Troy: Musimy udowodnić, że zwycięstwo nad Bełchatowem to nie był przypadek

 

Na tym etapie rozgrywek drużyny posiadające w swoich składach reprezentantów różnych krajów zazwyczaj nie prezentują się aż tak dobrze. Środowe starcie pokazało także jak bardzo zakorzeniła się w naszym kraju kultura śledzenia siatkarskich rozgrywek. Pomimo narodowego święta, popołudnie z siatkówką wybrało grubo ponad trzysta tysięcy widzów oglądających ten mecz w Polsacie Sport.

 
A to dopiero początek…


Już w sobotę kolejny hit. Tym razem do Bełchatowa przyjedzie wicemistrz Polski z Gdańska. Lotos Trefl był rewelacją poprzedniego sezonu i choć utrzymał podstawowy skład, to znaczących wzmocnień nie poczynił. To jednak początek sezonu i ekipa Anastasiego dalej jest bardzo groźna. Kiedy jednak zaczną podróżować po Europie i walczyć w Lidze Mistrzów mogą mieć problemy z utrzymaniem stabilnej dyspozycji.

 

Na razie jednak wciąż w kapitalnej formie jest Mateusz Mika. To lider Lotosu. Na drugim biegunie znajduje się atakujący Murphy Troy. Amerykanin nie przypomina „killera” który niszczył rywali przed rokiem.  Na szczęście dla trenera Anastasiego jego zmiennik Damian Schulz zaskakuje powtarzalnością i już dwukrotnie, w trzech kolejkach wyciągał gdańszczan z trudnej sytuacji. Czy jednak jest gotowy by poprowadzić Lotos do zwycięstwa nad Skrą? To będzie trudny sprawdzian dla polskiego zawodnika.


Skra nie może już przegrywać…


Porażkę z Asseco Resovią bełchatowianie mogli wkalkulować. Podopieczni Andrzeja Kowala to przecież mistrz Polski. Zespół najbardziej zasobny finansowo, a co za tym idzie także kadrowo. To największy faworyt ligi. W przypadku drugiej porażki, i to we własnej hali, już w czwartej kolejce sytuacja Skry może zrobić się bardzo trudna. Każdy kolejny mecz grać będą pod olbrzymią presją. Nawet z teoretycznie słabszymi. Jednocześnie jednak Skra pokazała w środę, że poziomem jest bardzo blisko Resovii. Pokazała, że na razie nie musi panikować tylko grać.

 

Mariusz Wlazły robi swoje. „Odżył” Nicolas Uriarte, który nie miał najlepszej końcówki poprzedniego sezonu. Największym problemem Skry dalej pozostaje przyjęcie. Bełchatowianie prezentują się w tym elemencie najsłabiej ze wszystkich zespołów czołówki. Lotos ma Mikę, Zaksa ma Tillie, a Resovia Pencheva. Przy kontuzji Michała Winiarskiego w Skrze nie ma defensywnego przyjmującego. Być może w większym wymiarze oglądać będziemy zatem rutynowanego Israela Rodrigueza. Hiszpan mógłby bardzo pomóc w przyjęciu, tylko nie wiadomo jak zaprezentuje się w dłuższym wymiarze w ataku. Te smaczki powodują, że mecz Skry z Lotosem jawi się niesamowicie ciekawie.

 

Transmisja z Bełchatowa rozpocznie się w sobotę o godzinie 14.45. 

Jerzy Mielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze