Kostyra: Tylko głupcy wieszczą koniec boksu

Sporty walki

Tylko jeden weekend i tyle znakomitych walk. Rewelacyjne starcia Francisco Vargasa z Takashim Miurą i Artura Abrahama z Martinem Murrayem. No i pojedynek Saula „Canelo” Alvareza z Miguelem Cotto, które pozwala zapomnieć o tym, że odszedł Floyd Mayweather junior. Może i dobrze, że odszedł. Bo sportowo jego ostatnie walki z Pacquiao i Berto były rozczarowaniem.

Powiem szczerze, że nie żałuję przejścia na emeryturę Money Floyda. Niech żałują właściciele klubów striptizowych, dealerzy Ferrari, Porsche i Rolls Royców oraz producent Rolexów. Na pewno spadną im obroty, bo niebawem Money Floyd przepuści setki milionów dolarów zarobionych w ringu.

Saul Alvarez vs. Miguel Cotto: skrót pasjonującej walki

W walce Alvareza z Cotto liczył się tylko wspaniały boks. To był pokaz dwóch wybitnych artystów szermierki na pięści. Sędziowie opowiedzieli się za Canelo (119-109, 118-110, 117-111), który co prawda wyprowadził mniej ciosów (484 przy 629 Cotto), ale za to więcej mocnych, w celu (155:129). W moim odczuciu wygrana Alvareza była zdecydowanie za wysoka. Ma rację trener Cotto, Fredie Roach, który stwierdził: „Na pewno nie przegraliśmy tej walki w takim stosunku, nie ma k... mowy”.

Cotto mi szkoda, mam dla niego wielkie uznanie. Nie tylko za cudowny boks, który zademonstrował. Także za postawę przed walką, gdy odmówił zapłacenia 300 tysięcy dolarów darmozjadom z WBC za usankcjonowanie walki jako mistrzowskiej. Nie należał się tym chłopakom z alfabetu żaden dolar ponad koszt wytworzenia skórzanego pasa. Portorykańczyk i tak się wcześniej wykosztował przekazując 800 tysięcy zielonych Genadijowi Gołowkinowi, za to, że zgodził się jeszcze poczekać w kolejce, dzięki czemu zobaczyliśmy kapitalne widowisko Cotto- Canelo. Pasibrzuchy z WBC na kasę nie zasługiwali.

Teraz przed nami kolejny wspaniały spektakl: Alvarez kontra Gołowkin. Jestem przekonany, że wiosną Canelo stoczy dobrowolną obronę tytułu, a we wrześniu, w dniu meksykańskiego święta narodowego dojdzie do jego walki z Gołowkinem. To będzie kolejne wielkie święto boksu.

A przypominam, że już za tydzień w Polsacie Sport kolejne fascynujące widowisko, które powinno nam dostarczyć wielkich emocji nie tylko sportowych, ale i artystycznych (bo przed walką zaśpiewa Rod Stewart): Władimir Kliczko – Tyson Fury.

Gdzie są ci, którzy wieszczyli koniec boksu i nadejście ery MMA?

Andrzej Kostyra, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze