Kołtoń: Superpuchar widmo, czyli Ekstraklasa wygrywa milion złotych

Piłka nożna
Kołtoń: Superpuchar widmo, czyli Ekstraklasa wygrywa milion złotych
fot. PAP
Kibice Legii Warszawa wykonali przemarsz pod Stadionem Narodowym w w proteście przeciwko odwołaniu meczu o Superpuchar Polski z Wisłą Kraków w lutym 2012 roku.

Superpuchar za 2011 miał zostać rozegrany dopiero w lutym 2012 roku - na nowym Stadionie Narodowym. Ostatecznie spotkanie nigdy się nie odbyło, a spółka Ekstraklasa pozwała operatora obiektu. W pierwszej instancji ESA właśnie wygrała 700 tysięcy złotych, co z odsetkami oznacza milion złotych. Kto wie, czy "Superpuchar widmo" nie przyniesie jednak jeszcze więcej pieniędzy Ekstraklasie!

Stadion Narodowy uchodzi obecnie za jeden z najlepszych obiektów na świecie. Wówczas jednak rodził się w bólach, a politycy - na czele z Donaldem Tuskiem - bali się meczów z udziałem klubów na tym obiekcie, jak "diabeł święconej wody". Ówczesna minister sportu, Joanna Mucha pytała się nawet: "Kto wybrał drużyny do tego meczu". A przecież chodziło o tradycyjną rywalizację mistrza Polski ze zdobywcą Pucharu Polski... Stadion Narodowy zabiegał o organizację Superpucharu. To miało być przetarcie przed finałami EURO 2012. Jednak klubowy mecz na stadionie - z udziałem polskich zespołów - odbył się dopiero w 2014 roku (finał Pucharu Polski Zawisza - Zagłębie). Ba, jeszcze w 2015 roku wojewoda Jacek Kozłowski domagał się odwołania finału Pucharu Polski Legia - Lech, gdyż policja przekonywała, iż ultrasi odpalą pirotechnikę. I tak się stało, ale włos z głowy nikomu nie spadł. "Strachy na Lachy"! Prezes PZPN, Zbigniew Boniek nie dał się zastraszyć, mówiąc u wojewody: "Mecz się odbędzie, najwyżej mnie zamkniecie".

 

Nieziemska oprawa kibiców Legii na jubileusz!

Łączność na trzecim poziomie garażu...

Tymczasem "Superpuchar widmo" - organizowany wówczas przed Ekstraklasę - do dziś odbija się czkawką. Pierwotnie miał zostać rozegrany 23 lipca 2011 roku. Później Ekstraklasa uznała, że zaczeka na kończony właśnie Stadion Narodowy. Ostatecznie starcie Wisła - Legia miało się odbyć w lutym 2012 roku. Jednak 8 lutego 2012 roku - na spotkaniu u wojewody Kozłowskiego - okazało się, że Narodowe Centrum Sportu, operator stadionu, nie posiada wszystkich wymaganych dokumentów. A w szczególności nie ma zgody policji na imprezę o podwyższonym ryzyku, co związane jest to z problemami z łącznością (jak pisały wówczas media "na trzecim poziomie parkingu"). Prawda jest jednak taka, że Tusk po wydarzeniach w Bydgoszczy - przy okazji finału Pucharu Polski w 2011 roku - eskalował konflikt z kibicami. I bał się demonstracji siły ultrasów na nowo powstałym stadionie. W tej sytuacji Andrzej Rusko - ówczesny szef ESA - zerwał umowę z NCS-em i poinformował, że meczu nie będzie. W umowie była kara - 1,5 miliona złotych, jeśli spotkanie nie odbędzie się z winy zarządców Stadionu Narodowego. I ESA postanowiła wyegzekwować tę karę, składając pozew do sądu. Sama musiała zapłacić - z powodu "Superpucharu widmo" - swoim partnerom biznesowym 600 tysięcy złotych - z czego gros na rzecz sponsora głównego T-Mobile.

Mucha nie, Biernat nie, Skarb Państwa zapłaci i tak

Ścieżka sądowa nie oznaczała, że ESA nie negocjowała kompromisu. Rzecz jasna nadzór nad operatorem stadionu sprawuje minister sportu. Mucha o kompromisowym rozwiązaniu nie chciała słyszeć. Pozbyła się szefa NCS-u Rafała Kaplera i w sposób coraz bardziej chaotyczny sprawowała nadzór nad stadionem. Apogeum był mecz Polska - Anglia - jesienią 2012 roku, który nie odbył się ponieważ nie zamknięto dachu przed ulewą. Mucha tłumaczyła, że pewnie dopilnowałaby tego, gdyby nie uczestnictwo w posiedzeniu Rady Ministrów. Poleciał wówczas kolejny szef NSC-u Robert Wojtaś. Rzecz jasna Mucha w ramach rozgrywek wewnątrz PO postanowiła ujawnić premie za finały EURO dla szefów Narodowego Centrum Sportu...

 

Mucha o polubownym rozwiązaniu sportu z ESA nie chciała słyszeć, podobnie jak i następca Pani Minister Andrzej Biernat. Teraz skarb państwa ma zapłacić 700 tysięcy złotych plus odsetki. Mecenas Marcin Wojcieszek zapowiada jednak apelację: "Kara umowna była wyższa i będziemy się domagać pełnej kwoty". Sąd pierwszej instancji uznał, że pomniejszy karę, gdyż dochód operatora z imprezy miał być dużo mniejszy, niż zapisana kara (na poziomie 300-400 tysięcy złotych). Jednak mecenas Wojcieszak przekonuje: - Nie chodzi tylko o straty materialne, ale i wizerunkowe Ekstraklasy. Rzeczywiście ESA znalazła się w lutym 2012 roku w ogniu krytyki mediów, była wręcz wykpiwana, a podważone zostało również zaufanie ze strony sponsorów. Można wręcz mówić o podważeniu wiarygodności marki Ekstraklasy... Obecnie Puchar Polski - w tym finał - a także Superpuchar organizuje PZPN.

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze