Pindera: Blitzkrieg w Nowym Jorku

Sporty walki
Pindera: Blitzkrieg w Nowym Jorku
fot. youtube.com

To była klasyczna wojna błyskawiczna. Trwała 85 sekund. W roli egzekutora wystąpił Daniel Jacobs, a jego ofiary Peter Quillin. Stawką był należący do tego pierwszego pas regularny WBA w wadze średniej.

Miejsce akcji: Barclays Center na Brooklynie. Na widowni nieco ponad 8 tysięcy osób, w większości sprzyjających Jacobsowi, chłopakowi z sąsiedztwa. Mający kubańskie korzenie Quillin też mieszka w tej dzielnicy Nowego Jorku, ale urodził się w Chicago, a dorastał w Grand Rapids (Michigan), więc nowojorczykiem jest raczej przyszywanym.


Ale to nie miało większego znaczenia, istotne, że obaj gwarantowali emocjonujące widowisko.


I wszystko wskazywało, że takie będzie. 32 letni, niepokonany na zawodowych ringach Quillin, były mistrz świata WBO, dawał gwarancje, że od byle ciosu nie padnie. A 28-letni Jacobs, aktualny mistrz WBA, przegrał tylko raz, pięć lat temu z Rosjaninem Dmitrijem Pirogiem. Stawką był wtedy wakujący pas WBO. Jacobs przystąpił do rywalizacji w 2010 roku rozbity śmiercią babci, która go wychowała. W piątej rundzie padł znokautowany przez Piroga.


Od tamtej chwili nie było już na niego mocnych. Wygrał też walkę ze złośliwym nowotworem kości i jak twierdzi wrócił po tej batalii na ring jeszcze mocniejszy. Pojedynek z Qullinem, reklamowany jako: Bitwa o Brooklyn, miał odpowiedzieć na pytanie, który z nich jest lepszy, bo zdania były podzielone. Honoraria, w wysokości 1,5 mln dolarów, dla obu takie same, też nie rozstrzygały tej kwestii.


Dziś wątpliwości już nie ma. Jacobs zaskoczył nie tylko Quillina, ale również tych wszystkich, którzy ten bokserski blitzkrieg w Barclays Center oglądali. A byli wśród nich znani mistrzowie pięści: Deontay Wilder, Danny Garcia, Anthony Dirrell, Shawn Porter i inni. Większość z nich mówiła o większych umiejętnościach Jacobsa, ale podkreślała siłę i mocny cios Quillin.


Tymczasem to Daniel Jacobs na początku trafił potężnym prawym rywala i już nie odpuścił. Po kolejnym prawym, kilkadziesiąt sekund później, „Kid Chocolate” nie wiedział gdzie jest, na Brooklynie, czy w Chicago, gdzie się urodził. Ale na szczęście sędzia Harvey Dock był na miejscu. Spojrzał w oczy Quillina i przerwał walkę. Nie wszystkim to się spodobało, bo ten przecież wciąż stał i wydawało się, że chce dalej walczyć, ale ta decyzja była słuszna. Quillin kiwał się jak by był po kilku głębszych i Jacobs z całą pewnością, by to brutalnie wykorzystał.


Co dalej? Superczempionem WBA jest Giennadij Gołowkin, ale na jego walkę z Danielem Jacobsem, mistrzem regularnym tej organizacji chyba nie ma co liczyć. Kazacha pokazuje HBO, a „Miracle Man” jest zawodnikiem Ala Haymona, co oznacza, że takie zderzenie na razie nie jest możliwe. Kto wie, może dojdzie więc do rewanżu z Quillinem?


Ten mówi jednak, że najpierw musi usiąść z rodziną i na spokojnie wszystko przemyśleć. Jacobs zaś twierdzi, że jeśli tylko padnie taka propozycja, to z jego strony nie będzie problemów. Ale na kolejną „Bitwę o Brooklyn” przyjdzie nam jednak trochę poczekać. Peter Quillin (32-1-1, 23 KO) faktycznie musi nieco ochłonąć, a Jacobs (31-1, 28 KO) zapewne będzie teraz przebierał w ofertach. To co pokazał w Barclays Center pozwala bowiem widzieć w nim wielkiego mistrza.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze