Rugby: Trójmiejska dominacja

Inne
Rugby: Trójmiejska dominacja
graf. Hubert Chmielewski

Trójmiasto zdominowało rozgrywki rugby w Polsce. W ostatnich trzydziestu latach aż 23 tytuły mistrza Polski zostały wywalczone przez kluby z Gdańska, Sopotu i Gdyni. Co jest przyczyną takiej hegemonii?

Te liczby mówią same za siebie:

 

Lechia Gdańsk - 13x mistrzostwo Polski: 1960, 1961, 1970, 1994, 1995, 1996, 1998, 2000, 2001, 2002, 2012, 2013, 2014.
Ogniwo Sopot - 9x mistrzostwo Polski: 1987, 1989, 1990, 1991, 1992, 1993, 1997, 1999, 2003.
Arka Gdynia - 4x mistrzostwo Polski: 2004, 2005, 2011, 2015.

 

Kluby z Trójmiasta zgarnęły 26 tytułów mistrzowskich, z czego aż 23 w ostatnim trzydziestoleciu. Do tego dochodzą 23 triumfy w Pucharze Polski i niezliczona ilość zawodników, którymi drużyny z Gdańska, Sopotu i Gdyni zasilały i zasilają reprezentację Polski.  W ekskluzywnym "Klubie 40" skupiającym graczy z największą liczbą występów w reprezentacji Polski znajduje się kilka legend trójmiejskich klubów: Stanisław Więciorek (Lechia Gdańsk), Dariusz Komisarczuk (Ogniwo Sopot, Arka Gdynia), Sylwester Hodura (Ogniwo Sopot), Łukasz Szostek (Ogniwo Sopot, Arka Gdynia), Dariusz Marciniak (Ogniwo Sopot, Lechia Gdańsk).  

 

r2

Narodowy Stadion Rugby w Gdyni. Trenują tu nie tylko rugbiści. / fot. R. Murawski

 

Dlaczego to akurat Trójmiasto stało się centrum tej dyscypliny sportu w Polsce?

 

Taki mamy klimat

 

"Taka jak w każdym sporcie pewne dyscypliny przyjmują się w pewnych kręgach bardziej, w innych mniej. Jeśli chodzi o trójmiejskie rugby, myślę, że specyfika tej dyscypliny dobrze trafiła w klimat tego miejsca. Kiedyś, przed wielu laty ten sport uprawiali specyficzni ludzie, kolokwializując: duzi i łysi. Takich pewnie nie brakuje w całej Polsce, tu jednak jest bardzo duża aglomeracja, w której rugby znakomicie się przyjęło - twierdzi zawodnik Arki i reprezentacji Polski Rafał Kwiatkowski.

 

Dyrektor klubu Ogniwo Sopot Bartosz Olszewski podkreśla ogromną rolę lokalnych tradycji:

 

"Rugby ma taką specyfikę, że często czołowi zawodnicy są synami, kuzynami, znajomymi byłych rugbistów. Jest to sport, w którym pasja często przechodzi z pokolenia na pokolenie. Te bogate tradycje sprawiają, że pojawia się u nas wielu utalentowanych zawodników, którzy już od najmłodszych lat mają styczność z boiskiem i piłką do rugby."

 

Rafał Kwiatkowski dodaje jeszcze, że to silna lokalna konkurencja wpływa na podniesienie poziomu drużyn z Pomorza:

 

"Duża rywalizacja pomiędzy trzema miastami jest również motorem napędowym  rugby. Każde z miast chce mieć swój klub, chce grać na najwyższym poziomie. Trochę inaczej jest w Łodzi, czy Warszawie - tamtejsze kluby nie mają z kim rywalizować na poziomie lokalnym.

 

Tradycje zobowiązują

 

Rugby na dobre zaistniało w Polsce w drugiej połowie lat pięćdziesiątych i od razu kluby z Trójmiasta dołączyły do krajowej czołówki. Pierwszy medal - srebro w 1958 roku – zdobył  AZS Gdańsk, a w kolejnych latach Lechia stała się jedną z nielicznych drużyn, które łamały hegemonię stołecznych rugbistów. Biało-zieloni wywalczyli tytuły mistrza Polski w 1960 i 1961 roku , a w składzie tej drużyny występował m.in. Władysław Komar - słynny lekkoatleta, późniejszy mistrz olimpijski. Później Lechia zdołała powrócić na tron w 1970 roku.

 

Gdańskie Lwy to jedyny klub, który od 1958 roku nieprzerwanie występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Rugbiści Lechii nigdy nie spadli z ligi, a najbliżej degradacji byli w 1980 roku, gdy grali w barażach o utrzymanie. Doszło wówczas do pamiętnych derbów z Bałtykiem Gdynia. Ekipa z Gdańska wygrała 10:6, została w gronie pierwszoligowców, a sekcja rugby Bałtyku - z powodu braku awansu - została rozwiązana, co zahamowało na pewien czas rozwój tej dyscypliny w Gdyni. Część zawodników Bałtyku zasiliła wówczas skład... Lechii.

 

Jak powiązane są historie Trójmiejskich klubów pokazuje przykład Edwarda Hodury. Były zawodnik i trener Lechii (świętował z tym klubem tytuły mistrza Polski), na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych trafił do Ogniwa Sopot i w roli trenera doprowadził ten zespół na krajowy szczyt. Zmarł w 1991 roku, ale stał się symbolem i legendą Ogniwa, dziś jego imię nosi klubowy stadion.

 

r4

Ligowy klasyk lat dziewięćdziesiątych: Lechia - Ogniwo - walka o tytuł MP była praktycznie wewnętrzną sprawą tych drużyn (1997). / fot. PAP

 

Lata dziewięćdziesiąte upłynęły pod znakiem rywalizacji Lechii i Ogniwa, właściwie tylko te dwie ekipy liczyły się wówczas w walce o krajowy prymat. Pod koniec dekady przybył im nowy, lokalny konkurent - założona w 1996 roku Arka Gdynia. W 1999 roku po raz pierwszy w historii całe ligowe podium zajęły drużyny z Trójmiasta: Ogniwo - Arka - Lechia. Podobna sytuacja miała również miejsce w 2001 i 2002 roku. W 2000 za Lechią i Arką na najniższym stopniu podium uplasowała się drużyna Dębica-Lincer z pobliskiego Pruszcza Gdańskiego.

 

Choć w drugiej połowie poprzedniej dekady swój czas mieli Budowlani Łódź, ekipy z Trójmiasta w ostatnich latach wróciły na szczyt: w 2011 roku ligę wygrała Arka, w trzech kolejnych sezonach triumfowała Lechia, a w poprzednim  to gdyńskie Buldogi były najlepszą drużyną w kraju.

 

Wielkie derby

 

Wydaje się, że i w obecnym sezonie tytuł pozostanie w Trójmieście. Po jesiennej części sezonu Arka i Lechia zdecydowanie przewodzą tabeli Ekstraligi. To na dzień dzisiejszy główni kandydaci do gry w wielkim finale, zwłaszcza, że wicemistrzowie z poprzedniego sezonu - Budowlani Łódź jesienią spisywali się słabiej. Łodzianie wyraźnie przegrali wszystkie mecze z trójmiejskimi drużynami (15:46 i 10:34 z Arką, 20:30 z Lechią i 20:34 z Ogniwem).

 

Ogniwo jest czwarte, ale jeśli wygra zaległy mecz z Orkanem Sochaczew - awansuje na pozycję numer 3. Ekipa z Sopotu marzy o powrocie do czasów świetności. Po spadku w 2011 roku, sopocianie powrócili do Ekstraligi dwa sezony później. Teraz mają szansę na awans do czołowej czwórki i być może na pierwszy od kilkunastu lat medal.

 

Rywalizacja trójmiejskich drużyn ma swoją specyfikę. W każdym z klubów są w tej kwestii całkowicie zgodni:  "Derby to duże wydarzenie dla nas zawodników, bo każda z drużyn chce walczyć o prymat w Trójmieście. Takie mecze wyzwalają w nas dodatkowe pokłady energii. Każda drużyna chce po zwycięskim spotkaniu móc zaśpiewać <<Trójmiasto jest nasze>>. To są również wyjątkowe chwile dla kibiców, którzy właśnie wówczas mogą obserwować najbardziej emocjonujące spektakle. Kibice mogą siedzieć obok sympatyków przeciwnej drużyny i czuć się bezpiecznie. Mogą wspólnie z żonami i z dziećmi oglądać mecz i cieszyć się widowiskiem." – opowiada Rafał Kwiatkowski.

 

r6

Derby Trójmiasta Lechia Gdańsk - Arka Gdynia - wrzesień 2015. / fot. arkarugby.pl

 

"To inna jakość widowiska. Mecze rugby mają charakter pikniku, na którym sympatycy dwóch klubów siedzą wspólnie, przemieszani na trybunach. Wszelkie akty agresji, czy niekulturalnego dopingu są natychmiast tłumione przez samych kibiców. Na boisku leje się krew, jest twarda walka, ale ci sami zawodnicy, którzy w czasie gry nie szczędzą sobie mocnych wejść, po meczu spotykają się wspólnie na tzw. <<trzeciej połowie>> . Walka sportowa jest wyraźnie oddzielona od innych spraw"  - twierdzi Bartosz Olszewski.

 

"Kibice Arki, Lechii, czy Ogniwa podczas nawet najbardziej emocjonujących spotkań o najwyższą stawkę dopingują wspólnie. Na trybunach pojawiają się rodziny z małymi dziećmi. Nikogo nie dziwi nagradzanie brawami efektownych akcji drużyny przeciwnej. Podczas, gdy na boisku toczy się ostra, męska gra, na trybunach dominują pozytywne emocje." – potwierdza działacz Lechii Gdańsk Piotr Płoszaj.

 

Jak gonić świat?

 

Trójmiasto powinno być w najbliższych latach motorem napędowym tej dyscypliny sportu w Polsce. Od światowej czołówki dzielą Polaków lata świetlne, start w Pucharze Świata w najbliższym czasie pozostanie chyba jedynie w sferze marzeń. Jakie działania należy podjąć, by zmniejszyć dystans do najlepszych? Nasi rozmówcy zwracali uwagę na kilka aspektów:

 

Finansowanie - "Wszyscy na świecie trenują tak samo, z tym, że w tych czołowych krajach dużo, dużo bardziej intensywnie, z większą ilością zajęć. Polscy rugbiści są tak naprawdę ćwierć-, czy półzawodowcami,  muszą godzić grę z pracą zawodową." - mówi Piotr Płoszaj.

 

Rafał Kwiatkowski dodaje: "Ostatnim meczem z Mołdawią pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć z zawodowcami. Jednak, żeby przeskoczyć pewien pułap, nie da się uprawiać rugby na zasadzie dorywczego zajęcia, hobby. Doszliśmy już do takiego miejsca, że by zrobić krok do przodu, musimy pójść w kierunku zawodowstwa. Musi być odpowiednie finansowanie, by zawodnicy mogli się poświęcić tej dyscyplinie, nie martwiąc się o byt swój i swojej rodziny. Mamy serce do walki, mamy umiejętności, mamy dobrych trenerów i coraz lepsze zaplecze. Brakuje nam tego, byśmy mogli zajmować się sportem w takim wymiarze, w jakim byśmy chcieli."

 

Liga zawodowa - "Liga powinna stać się profesjonalna, nawet kosztem zmniejszenia liczby drużyn. To pozwoli osiągnąć poziom adekwatny do najwyższej klasy rozgrywkowej. Najlepiej, gdyby Ekstraligą zarządzał jakiś podmiot zewnętrzny - wzorem ligi piłkarskiej, czy siatkarskiej. To po jakimś czasie powinno przełożyć się na sukcesy reprezentacji..." -  twierdzi Bartosz Olszewski.

 

"Myślę, że czołowe drużyny Ekstraligi funkcjonują normalnie, ale już część klubów ze środka i końca tabeli ledwo wiąże koniec z końcem" - dodaje Rafał Kwiatkowski.

 

Infrastruktura - Tu sytuacja w ostatnich latach uległa znacznej poprawie. Zawodnicy Arki grają na oddanym do użytku w 2009 roku Narodowym Stadionie Rugby. Wielofunkcyjny obiekt z dobrym zapleczem mieści się przy ul. Kazimierza Górskiego, pomiędzy  Stadionem Miejskim i Gdynia Arena. Obiekt Ogniwa jest położony przy ul. Jana z Kolna, rzut beretem od stacji SKM "Sopot Wyścigi". Przeszedł niedawno renowację - oficjalny debiut po gruntownym remoncie  zorganizowano 4 października i uświetnił go mecz Ogniwo - Lechia.

 

r3

Obiekt Ogniwa Sopot od 2002 roku nosi imię zasłużonego trenera Edwarda Hodury. / fot. R. Murawski

 

Modernizację ma przejść również Stadion GOKF przy ul. Grunwaldzkiej w Gdańsku, na którym swoje mecze rozgrywają Biało-zieloni, stąd nie wiadomo jeszcze, gdzie zagrają na wiosnę. Być może będzie to obiekt przy ul. Traugutta, z którego wcześniej wielokrotnie korzystali.

 

Wreszcie sprawa najważniejsza, gdy mówimy o przyszłości polskiego rugby, czyli…


Szkolenie młodzieży

 

Jak zapewniają działacze Arki, Lechii i Ogniwa w Trójmieście nie ma większych kłopotów ze znalezieniem młodych ludzi zainteresowanych uprawianiem rugby. "Patrząc w skali całego Trójmiasta, myślę, że  rugby młodzieżowe ma się całkiem nieźle, a drużyny z regionu zajmują wysokie miejsce w klasyfikacjach za poprzedni sezon. Sukces w mistrzostwach Polski przełożył się na zainteresowanie dyscypliną w naszym klubie, choć chciałoby się, by tej młodzieży było jeszcze więcej. Nie jesteśmy tak popularni, jak piłka nożna, siatkówka, czy piłka ręczna, ale nie jest też tak, że jesteśmy daleko w tyle za tymi dyscyplinami. To, co nas wyróżnia od innych sportów, to fakt, że nie pobieramy składek za treningi. Również dlatego zachęcamy młodych ludzi, by do nas zajrzeli i spróbowali swoich sił w tej dyscyplinie - zachęca działacz Arki Sławomir Ptasznik.

 

Piotr Płoszaj z RC Lechia dodaje: "Zaczynamy pracę już z kilkulatkami, przykładem jest mój syn, który treningi rugby rozpoczął w wieku pięciu lat. To zmieniło się w ostatnim czasie na lepsze, obecnie dużo lepiej szkolimy młodzież. Czołowe kluby mają grupy skupiające już najmłodszych zawodników: mikrusi, mini żacy, żacy - u nas w tych grupach trenuje kilkadziesiąt dzieci. W grupach młodzieżowych - od juniorów młodszych w górę - blisko setka młodych adeptów rugby."

 

"W rugby nie odrzucamy żadnego zawodnika ze względu na warunki fizyczne. Specyfika tej dyscypliny jest taka, że i zawodnik ciężki ma duże znaczenie w formacji młyna, ale również zawodnik mały, o słabszych warunkach fizycznych sprawdzi się na pozycji numer 9 - łącznik młyna. Wysocy, szybcy, silni - te cechy fizyczne mają odzwierciedlenie na różnych pozycjach na boisku. Myślę, że choć szkolenie w skali całego kraju jeszcze trochę kuleje, w Polsce nie brakuje talentów w tej dyscyplinie. Polacy od zawsze słynęli przecież z waleczności." - twierdzi Bartosz Olszewski.

 

Sopot jest miejscem specyficznym również pod tym względem, że w tym mieście, w przeciwieństwie do Gdańska i Gdyni nie zaistniała na wysokim poziomie piłka nożna. Czołowe ekipy z tego miasta: KP Sopot i Potok Kamionka Sopot rywalizują ze sobą w A-klasie. Ilość klubów reprezentujących różne dyscypliny spotru, w porównaniu do powierzchni jest jednak bardzo wysoka: "Walczymy o każdego młodego zawodnika, potencjalnego rugbistę. Wielu graczy, którzy przychodzą do Ogniwa mają za sobą przygodę z innymi dyscyplinami sportu: piłką nożną, koszykówką, siatkówką, gdzie ich predyspozycje fizyczne nie pozwalały na uprawianie danej dyscypliny na odpowiednim poziomie. Warto dodać, że rugby jest dyscypliną, która rozwija pod najszerszym względem, mamy tu: bieganie, podawanie piłki rękoma, kopanie piłki, walkę wręcz na boisku, walkę w parterze... Ten sport wszechstronnie rozwija młodych ludzi i rodzice, którzy przychodzą na treningi, z pewnością to dostrzegają "  - dodaje działacz Ogniwa.

 

***

 

Przyszły rok będzie wyjątkowy dla trójmiejskich klubów. Lechia będzie obchodziła sześćdziesięciolecie klubu i chce tę rocznicę uświetnić tytułem mistrzów Polski. Gdańszczanie zorganizują również (16-17 lipca) jedną z czterech eliminacji mistrzostw Europy w rugby 7. Pół wieku istnienia będzie z kolei świętowało Ogniwo Sopot, a... dwudziestą rocznicę powstania gdyńska Arka. Czy ten jubileuszowy rok wszystkie ekipy z Trójmiasta zakończą na ligowym podium?

Robert Murawski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze