Lorek z Melbourne: Inny odcień uśmiechu

Tenis
Lorek z Melbourne: Inny odcień uśmiechu
fot. PAP

Zabytkowy budynek stacji kolejowej w centrum Melbourne nie ucierpiał po porażce Victorii Azarenki. Mury opasające Flinders Street Station przetrzymały tornado po ćwierćfinałowej wpadce Białorusinki. Gniew nadciągający z okolic Mińska mógłby wygiąć szyny, storpedować ruch kolejowy w stolicy stanu Victoria, ale solidna konstrukcja nie skapitulowała przed forhendowymi bombami Viki…

Redfoo, gwiazda amerykańskiej sceny hip hop, musiał mieć ozdrowieńczy wpływ na tenisistkę rodem z Mińska. Muzyk z Los Angeles swego czasu wywijał rakietą. Ba, próbował nawet przedrzeć się do wielkoszlemowego US Open, ale utknął w korku w stanowych eliminacjach w Salinas w północnej Kalifornii. Grać w trampkach pożyczonych od kibica: cóż za przepiękna scena tonąca w wesołości. Kilka sekund wcześniej Redfoo zameldował się na korcie w bucikach, w których po parkiecie mógłby paradować Larry Bird czy Hakeem Olajuwon. W tejże zabawnej operacji można było dostrzec drugie dno: Redfoo przyciągnął dzieciaki kochające muzykę na tenisowy kort. Czegokolwiek by nie powiedzieć: gdy chadzał za rączkę z Viką Azarenką, Białorusinka wygrała dwukrotnie turniej singlowy Australian Open (2012-2013). Teraz Redfoo zmienił obiekt zainteresowań i Victoria jest w potrzasku, bo zbyt prędko uwierzyła w trzecie zwycięstwo na aborygeńskiej ziemi.

 

Legendy wierzyły w Victorię

 

Ken Rosewall, John Newcombe, Pat Rafter, Frank Sedgman, Fred Stolle – wszyscy jak jeden mąż przepowiedzieli triumf Białorusinki podczas Aussie Open. Zgodnie twierdzili, że Serena Williams zanadto przybrała na wadze i nie będzie w stanie sprostać młodzieży. Widocznie Vika zauroczyła dawnych mistrzów ekspresowymi zwycięstwami w Brisbane. Tymczasem nadszedł ćwierćfinał w Melbourne Park i rozpędzona Victoria uległa tenisistce, którą pokonała w finale turnieju w Brisbane… Angie Kerber, mówiąca po polsku równie swobodnie jak Dominic Inglot, znalazła receptę na Vikę.

 

Skład Polski na Puchar Federacji. Nie ma sióstr Radwańskich!

 

„Popełniłam zbyt wiele niewymuszonych błędów. Mam sporo zastrzeżeń do pracy nóg. Czy to był po prostu wypadek przy pracy i kiepski dzień? Nie, bo w przeszłości potrafiłam odwrócić losy pojedynku, który nie układał się po mojej myśli. Angie zagrała agresywnie, a ponadto znakomicie serwowała. W drodze do szatni rozmyślałam co mogłam zrobić inaczej. Uważam, że nie byłam wystarczająco zdeterminowana, aby ukąsić rywalkę. Muszę zapomnieć o porażce z Angie, ale zanim wściekłość wypłynie ze mnie wszystkimi otworami,  pragnę być prawdziwa. Jestem wkur…. Podążam w dobrym kierunku, wykonałam tonę pracy, ale poległam w ćwierćfinale. Cieszę się, że pracuje ze mną Wim Fissette, ale wkurzam się kiedy reporterzy piszą o nim, a pomijają pozostałych ludzi w teamie. On jest szczery i uczciwy. Kiedy zawalam cokolwiek podczas treningu, on od razu koryguje moje błędy i mówi prosto z mostu co mu nie pasuje. Lubię pracować z ludźmi, którzy powiedzą mi najgorszą prawdę, a nie będą mamić mnie słodkimi słówkami. Wiem, że praca, którą wykonałam w okresie przygotowawczym przyniesie owoce, ale teraz zamierzam uwolnić wszystkie emocje i oczyścić się z toksyn” – rzekła Azarenka i ciskała piorunami po salce konferencyjnej.

 

Belgijscy dziennikarze zakochani w umiejętnościach Wima Fissette chcieli udobruchać Victorię i już snuli plany o kolejnym triumfie Azarenki w Wielkim Szlemie, ale Białorusinka wciąż trzymała harpun. „A skąd mogę wiedzieć co będzie działo się podczas French Open? Nie wiem czy kolejny skalp w Wielkim Szlemie to kwestia czasu. Jeśli zechce mi się płakać po porażce z Kerber, będę ryczeć. Jeśli będę chciała coś rozbić i zdemolować, to zrobię to, aby oczyścić się. A rosyjscy dziennikarze powinni wiedzieć, że dziś nie jestem w nastroju do rozważań filozoficznych” – grzmiała Victoria. Najbardziej odważny diabeł tasmański nie chciałby stanąć oko w oko z Azarenką na obrzeżach Cradle Mountain Lake St Clair National Park…

 

Na wszelki słuczaj wolałem zrobić zdjęcie stacji kolejowej. Na pamiątkę dla miłośników architektury i historyków, bo gdy Victoria wpadnie w szał, to nigdy nie wiadomo czym zakończy się burza piaskowa zrodzona w jej głowie. Pociągi wciąż odjeżdżają z peronów przepięknej stacji w centrum Melbourne. Nie wiadomo czy Wim Fissette miał czarodziejski pył niczym Petr Pala, aby rozsiewać go wokół rakiety Kim Clijsters, ale byłoby lepiej, gdyby dostarczył go w sporych ilościach Białorusince. W przeciwnym wypadku, byt szatni w Dubaju czy Doha będzie zagrożony…

 

A panna Williams niczego sobie nie robi z przepowiedni legendarnych australijskich tenisistów i zmierza po 22 tytuł w singlu. Co prawda wyrwana do tablicy nie przypomina sobie tytułu ulubionej piosenki znakomitego muzyka Davida Bowie, ale przyznaje, że śmierć Brytyjczyka jest ogromną stratą dla ludzkości… Ławki śpiące w Garden Square, pięknie zazielenionym placyku położonym w Melbourne Park, tylko zanuciły fenomenalny numer „Absolute Beginners”. Bowie był zodiakalnym Koziorożcem. Tak jak Angie Kerber. Dziadek niemieckiej tenisistki – Janusz, nie śpi po nocach, aby z bijącym serduszkiem oglądać popisy wnuczki w Melbourne. Nie sądzę, że ktokolwiek śpi w Puszczykowie w końcówce stycznia. Wszak Angie, uwielbia to urocze miejsce w okolicach Poznania i doskonale czuje się w Wielkopolsce…

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie