Lorek: Czarodziej Pikej na PGE Narodowym

Żużel
Lorek: Czarodziej Pikej na PGE Narodowym
fot. PAP
Peter Karlsson

Pytanie czy Tai Woffinden wygrałby sobotnią rundę Speedway Grand Prix w Warszawie, gdyby nie rady legendarnego Szweda Petera Karlssona. 51 tysięcy widzów, gwiazdy tenisa, futbolu i superenduro w platynowej loży, determinacja Ole Olsena i kapitalny wyścig finałowy z udziałem mistrza świata: kibice obejrzeli spektakl co się zowie…

Setki godzin mozolnych przygotowań. Pierwszą sensowną decyzją było przesunięcie GP o miesiąc później w stosunku do poprzedniego roku. W teorii 14 maja powinno się oddychać cieplejszym powietrzem aniżeli 18 kwietnia… Kolejny mądry ruch to wcześniejsze rozpoczęcie prac na PGE Narodowym. Ponadto Ole Olsen posłuchał rad Grega Hancocka, który ochrzcił Etihad Stadium w Melbourne mianem najlepiej przygotowanego toru czasowego w historii Speedway Grand Prix. Trzykrotny mistrz świata z ery finałów jednodniowych posłuchał trzykrotnego mistrza świata z epoki cyklu GP i przesunął boksy żużlowców w podziemia stadionu. W efekcie wygospodarował przestrzeń na szerszy tor. Przed rokiem boksy zawodników były rozmieszczone na widoku publicznym. Żużlowcy mieli mniej miejsca, niby kibic był szczęśliwy, bo miał zawodników na oku, a w praktyce tor na przeciwległej prostej był przeokrutnie wąski, co utrudniało manewr wyprzedzania… Tor był o trzy metry dłuższy, ale kluczowa była jego szerokość: uzyskano ponad metr przestrzeni. Ole pracował w pocie czoła, aby wszystko zagrało jak w La Scali… Materiał z walijskich kamieniołomów, godziny spędzone na torze, a w metryce istne szaleństwo. 16 listopada Ole ukończy 70 lat, a żwawości jest w nim tyle co u Levi Sherwooda podczas gdy Kiwi kręci podwójnego backflipa. Gdy Ole nie mógł wjechać rankiem na teren stadionu, wyskoczył jak z procy z fotelu pasażera i prosił o pomoc Lorasa, aby przekonać służby porządkowe o konieczności wpuszczenia jego auta na tor. Przyłożył się do zadania. „Wiesz Tomasz, w tym roku mamy kilka ważnych żużlowych rocznic. Kończę 70 lat, mija 80 lat od pierwszego finału światowego na Wembley, będziemy organizować 200 turniej Speedway Grand Prix. Wszystko musi grać jak w zegarku…” – wyszeptał legendarny Duńczyk i zniknął w czeluści stadionowego tunelu.

 

Pikej wspiera Wilka

 

Peter Adams ma swoje lata. Podobnie jak Phil Rising, znakomity redaktor Speedway Star, Peter przedkłada fotel, doskonałe wino i telewizor od włóczęgostwa w poszukiwaniu spalin. Nie wszyscy chcą żyć tak intensywnie jak Ole Olsen… Taddy Błażusiak, gość specjalny FIM Lotto Speedway Grand Prix w Warszawie, cosik na ten temat wie, bo forsowne tempo życia przygnało przed jego oblicze wirus Epstein-Barr. Owszem, Taddy, motocyklowy fenomen rodem z Nowego Targu, biegle władający hiszpańskim, angielskim, czeskim i motocyklem KTM, niebawem wróci do zabawy na Erzberg Rodeo, bo ciągnie wilka do lasu, ale szlachetne zdrowie nikt się nie dowie… 29 maja Taddy wystartuje w legendarnym austriackim maratonie na górze Erzberg, ale sam wie ile zdrowia kosztuje go uprawianie sportu na najwyższym światowym poziomie…

 

Mechanicy Taia Woffindena wiedzą ile trudu należy włożyć w walkę o mistrzowski tytuł, więc rozumieją decyzję Petera Adamsa, który ma swoje lata i chce poświęcić się pracy klubowej w Wolverhampton Wolves. To czego nauczył się Woffy u boku Adamsa jest tajemną wiedzą, której próżno szukać w jakiejkolwiek książce… Skoro jednak pojawił się wakat na takim stanowisku, Woffy postanowił poszperać. Tak naprawdę Tai wrócił do pomysłu sprzed lat, kiedy złożył propozycję słynnemu fanatykowi narciarstwa klasycznego – Peterowi Karlssonowi. Tak, Pikej to nie tylko znakomity żużlowiec, ale i wierny skandynawskiej tradycji uczestnik Biegu Wazów. Peter zawsze imponował spokojem, a Woffy, ze swoją nieziemską energią potrzebuje kogoś kto schłodzi jego umysł. Przechadzka po torze w towarzystwie Jacka Trojanowskiego i Konrada Darwińskiego wzbogacona o sterylne i precyzyjne wskazówki dwukrotnego mistrza Szwecji i byłego uczestnika cyklu GP, była na wagę złota. Co prawda Tai przyznał, że chociaż wygrywał wyścigi w fazie zasadniczej, to nie czuł się idealnie na motocyklu, a że jest Lwem i zawsze chce rozciągać umysł, duszę i dyszę, przeto nie zastygał w poszukiwaniach perfekcyjnego ustawienia. Sporo do myślenia dało mu zero w piętnastym wyścigu. Mechanicy zaryzykowali w dwudziestym wyścigu, ale Freddie Lindgren, zastępujący wciąż niezdolnego do jazdy Jarka Hampela, okazał się szybszy od Taia. 9 punktów wystarczyło na awans do półfinału. Piekielnie szybki Słoweniec Matej Zagar był poza zasięgiem Brytyjczyka w drugim półfinale, więc Tai nie miał wesołej miny przed decydującym rozdaniem. Jednak pościg za Słoweńcem dał mu powiew optymizmu, bo był szybki na dystansie.

 

Peter Karlsson, szczęśliwy ojciec dwójki dorastających dzieciaków, zasłynął z umiłowania do ataków przy krawężniku. Anglicy nadali mu przydomek Mr. Inside Line, bo nikt tak czysto nie atakował przy wewnętrznej jak jegomość z Gullspang. Woffinden przeważnie opiera swój kunszt o znakomity moment startowy i szybki sprzęt. Rzadko wykonuje subtelny manewr przycięcia do krawężnika po szerokim wyniesieniu się na pierwszym łuku. W finale nie miał innego wyjścia, musiał wyważyć nowe wrota… Kalifornijczyk Greg Hancock ruszył jak torpeda spod taśmy i miał dwie opcje: pojechać szerzej i wynieść na zewnętrzną niezwykle spasowanego z torem Australijczyka Chrisa Holdera albo skleić do krawężnika i udaremnić manewr przycinki Woffindenowi. Trzykrotny mistrz świata wybrał pierwsze rozwiązanie i powstrzymał szalony atak kangura, ale z zamieszania i wolnej luki przy kredzie skorzystał Tai Woffinden. Hancock kąsał Woffy’ego do mety, ale Brytyjczyk nie popełnił błędu i wygrał GP na Narodowym. Akcja z pierwszego wirażu wyglądała jak kartki z pamiętnika Petera Karlssona. „Nie myślę o żużlu, gdy się nie ścigam. Potrzebuję świeżości. Wiele nauczyłem się w Warszawie, postaram się nie popełniać tych samych błędów. Sezon jest piekielnie długi. Pytają mnie o GP w Melbourne, a do 22 października sporo może się wydarzyć. Nie miałem pojęcia o tym, że w Grand Prix nastąpi teraz długa przerwa. Kolejne GP odbędzie się 11 czerwca w Horsens. Jak miło, że mam wolną niedzielę. Nie muszę zbierać sił na mecz ligowy. Zrelaksuję się u boku mej dziewczyny Faye. Uszanowanko za ciężką pracę jaką wykonali organizatorzy. Do tej pory Cardiff było Mekką speedwaya, teraz Warszawa wysoko zawiesiła poprzeczkę” – powiedział mistrz świata. W piątek podczas treningu, Tai wpadł do kantyny, w której serwowano obiad dla organizatorów. Pomimo, że w wazie obecna była wyborna zupa pomidorowa, nie skorzystał z oferty. Życzył smacznego spożywającym wiktuały, po czym sięgnął po kompot, ugasił pragnienie, podziękował i ukłonił się. Pobiegł na tor… Moc polskiego kompotu jest nieodgadniona. I dla ścisłości: nie był to „kompot” wynaleziony przez dwóch studentów chemii z Gdańska z 1976 roku…

 

Woffy traci dwa punkty do lidera Chrisa Holdera. Idzie łeb w łeb z Gregiem Hancockiem. „Grin” wykręcił 10 oczek w Krsko, tyleż samo miał na koncie Tai. W Warszawie Greg zdobył 14 punktów, a Tai nie pozostał dłużny i zainkasował 14 oczek… Jak braciszkowie mróweczkowie z Monster Girls. Greg pamięta finały z taśm video z Wembley (1981) i Los Angeles (1982), ale był pod wrażeniem trybun kipiących lawą wulkaniczną. Speedway potrzebuje wielkich widowisk na dużych arenach. Nie wolno mu zapomnieć o tradycyjnych obiektach (Praga, Malilla, Gorzów Wielkopolski), ale takie cacka jak PGE Narodowy, Millennium Stadium w Cardiff, Etihad Stadium w Melbourne i Friends Arena w Sztokholmie to zastrzyk optymizmu dla Speedway Grand Prix…

 

Zagadka Zagara

 

Matej Zagar, wielki fan genialnego, tragicznie zmarłego Ayrtona Senny, chciał wymazać z pamięci GP Słowenii. Przyjechał do Warszawy z misją odbicia się od Rowu Mariańskiego. Projekt zakończył się sukcesem, bo Matej jest już bardziej rozjeżdżony. „Brakowało mi startów. Dziękuję moim pracodawcom: Stali Gorzów, Smedernie Eskilstunie i Belle Vue Aces Manchester, że mogłem się rozkręcić i zrobić sporo kółek. W Krsko byłem lekko zardzewiały, a w Warszawie nie odkryliśmy Ameryki. Po prostu dokonałem dobrych zmian podczas zawodów, idealnie trafiłem ze sprzętem” – wyznał Zagar, który rok temu triumfował w Warszawie.

 

Pytanie czy Matej czuje się tak dobrze w Warszawie ze względu na obecność delegata technicznego FIM, Słoweńca Izaka Santeja. Izak jest właściwą osobą na właściwym stanowisku, bo ścigał się przez wiele lat na żużlu. Pochlebnie wyrażał się o przygotowaniu toru, miejscu, w którym odbierano motocykle, warunkach pracy dla prezydenta Jury – Włocha Armando Castagny. A Zagar prezentował się arcysolidnie już od pierwszej serii wyścigów. W czwartym wyścigu pokonał Bartka Zmarzlika, Macieja Janowskiego i Jasona Doyle’a. To spora niespodzianka, bo Bartek, Magic i Doyley lubią układane tory. Poza tym, Polaków niósł doping ponad 50 000 fanów. Zagar wzbogacony o rady swojego mechanika Przemysława Tajcherta, byłego żużlowca, odważnie wchodził w lekko odsypaną nawierzchnię i był nie do ugryzienia w czwartym biegu. Kiedy w ósmym biegu Słoweniec pokonał w znakomitym stylu Nickiego Pedersena, Fredrika Lindgrena i Antonio Lindbaecka, na trybunach zrobiło się gorąco. Matej urósł do miana faworyta imprezy. Przynajmniej zgłosił takowe aspiracje. Chwilę po tym jak Zagar ucałował szachownicę, na płycie PGE Narodowego pojawił się najsłynniejszy polski motocyklista Tadeusz „Taddy” Błażusiak. Sześciokrotny mistrz świata w superenduro zebrał burzę braw podczas wywiadu. Ze swadą opowiadał o swojej pasji, miłości do Andory, znajomych ze świata Moto GP, enduro, motocrossu i supercrossu. Mistrz z Nowego Targu zasugerował, że w Warszawie można byłoby zorganizować zawody we flat tracku. Świetny pomysł, Taddy. Twierdziłeś przed laty, że w Polsce nadejdzie jeszcze moda na sporty motorowe i widownia na Speedway Grand Prix jest tego niezbitym dowodem. Prezydent Jury FIM, Włoch Armando Castagna pamiętający szczelnie wypełniony Stadion Śląski w Chorzowie w 1986 roku (startował w finale światowym), był podenerwowany przed ceremonią otwarcia zawodów. Zamartwiał się o sprawne działanie maszyny startowej, o stan toru, o pogodę. Odetchnął dopiero po północy, kiedy zdjął urzędowe szaty…

 

A Zagar, tuż po tym jak Taddy Błażusiak wylądował w parku maszyn po ósmym wyścigu, nie obniżył lotów po równaniu toru. Wygrał w dziewiątym wyścigu z Iversenem, Harrisem i Pawlickim. Pierwsze punkty zgubił dopiero w piętnastym wyścigu na rzecz Hancocka i Jonssona. Przysnął w osiemnastym biegu, ale obudził się w drugim półfinale gromiąc Woffindena, Lindbaecka i Zmarzlika. Trzecie miejsce nie było szczytem marzeń Słoweńca. Gdy wsiadał do Mercedesa, miał kwaśną minę. W Krsko, na własnym podwórku zdobył zaledwie 4 oczka, a w Warszawie 14, a więc jest postęp.

 

Gwiazdy sportu w loży

 

Na PGE Narodowym pojawił się wielki miłośnik speedwaya, legendarny piłkarz Zawiszy Bydgoszcz, Widzewa Łódź, Juventusu Turyn i AS Romy, brązowy medalista mistrzostw świata w Hiszpanii z 1982 roku – Zbigniew Boniek. Zibi był nie tylko na turnieju GP, ale również na pożegnaniu genialnego Tomasza Golloba z reprezentacją, do którego doszło przed meczem: Polska – Reszta Świata. Wielka klasa. W platynowej loży zasiedli ponadto wielbiciele mniejszej piłeczki i slajsa: zwyciężczyni WTA Championships w Singapurze, finalista Wimbledonu’2012 i półfinalistka tegorocznego Australian Open – Agnieszka Radwańska. Obok Agnieszki w kasku niebieskim (używając terminologii żużlowej) Dawid Celt, znawca speedwaya, wierny fan Włókniarza Częstochowa. Dawid niezwykle pilnie wypełniał program zawodów, dzielił się fachowymi uwagami. Speedway zafascynował również półfinalistę Wimbledonu’2013 i finalistę turniejów w Paryżu, Winston – Salem i Montpellier – Jerzego Janowicza. Jerzyk bawił się doskonale, choć przypadło mu w udziale trzecie pole startowe i biały kask… Na czwartym polu, najbliżej bandy, w kasku żółtym zawody podziwiała siostra Agnieszki – niegdyś 29 rakieta globu Urszula Radwańska.

 

A zatem biały sport połączył się z czarnym. Areny Speedway Grand Prix gościły już gwiazdy lekkiej atletyki (wielką fanką jest mistrzyni świata i wicemistrzyni olimpijska w rzucie młotem – Anita Włodarczyk), gwiazdy F1 i wyścigów superbikes – Mark Webber i Carl Fogarty, na trybunach nie brakowało też mistrzów krykieta i hokeja na lodzie. Żużel chce się promować, a osobistości niezwykle rozpoznawalnych dyscyplin mogą tylko pomóc speedwayowi. Pytanie: kiedy Steve Waugh i Casey Stoner przybędą na Speedway Grand Prix, o Nicole Kidman nie wspominając…?

 

Twardziel Dudek

 

Patryk Dudek, indywidualny mistrz świata juniorów z 2013 roku, który miał okazję przebywać na gali mistrzów FIM w Monte Carlo, otrzymał dziką kartę na występ w Warszawie. Mama Honorata i tata Sławomir dokonywali cudów zręczności, aby Duzers otrzymał na zawody dobrą jednostkę napędową. Telefony do Jana Anderssona, znanego szwedzkiego tunera silników, urywały się, ale Polacy posiedli sztukę negocjacji i dopięli swego. Patryk zaczął od jednego punktu w trzecim wyścigu, a w drugim podejściu przywiózł za plecami Doyle’a i Iversena. W trzeciej serii wyścigów Duzers  nie powiększył dorobku punktowego, ale idealnie przełożył się na dwa ostatnie starty. W osiemnastym wyścigu Patryk pokonał Holdera, Kildemanda i Zagara. To był profesorki występ Dudka. Pytanie czy była to reakcja wrażliwego człowieka na śmierć osoby, z którą był bardzo związany… W trakcie zawodów w Warszawie zmarł dziadek Patryka, tata Sławka. Trudno ścigać się otrzymując tak smutną i przerażającą informację… Tai Woffinden jeździł przez cały dzień po torze w Scunthorpe kiedy zmarł jego tata Rob… Tunel emocji jest dłuższy aniżeli ten, którym żużlowcy wyjeżdżali na PGE Narodowym…

 

Bartosz Zmarzlik zdobył 10 oczek, tyleż samo dorzucił do swojego dorobku Maciej Janowski. Magic jest głodny jazdy, nie ściga się w złotej ekipie Neila Middleditcha – Poole Pirates, wybrał ofertę Dackarny Malilla i jest szalenie regularny w Grand Prix. 10 punktów w Krsko, 10 punktów w Warszawie i znakomita pozycja wyjściowa przed rundą w duńskim Horsens. Piąte miejsce w przejściowej klasyfikacji to dobry znak przed dziewięcioma turniejami. Daleka droga nad rzekę Yarra…

 

A Chris Holder, który jeździ w tym roku jak natchniony, pragnie dorzucić drugą złotą koronę do skarbca. Ma dla kogo się ścigać: syna Maxa i przyjaciela Darcy’ego Warda, który z perspektywy stanu Queensland ogląda Speedway GP, ale niebawem zjawi się w Europie. Darcy przybędzie do Manchesteru na Drużynowy Puchar Świata, będzie w Malilli podczas sierpniowej rundy GP. Pokonuje gigantyczną barierę bólu, walczy o uśmiech każdego dnia, a śmieje się od ucha do ucha widząc Chrisa Holdera na foteliku lidera klasyfikacji mistrzostw świata…

 

A speedway wróci do Warszawy w konwencji GP w pewien majowy wieczór 2017 roku…

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie